Przejdź do głównej zawartości
24.11.2025r. Uparta miłość t.III r. 18[6] Henio wrócił po odbyciu praktyki bardzo zadowolony. - Mówię wam - to inny świat , inni ludzie. Gdybym jeszcze znał biegle angielski... - A oni po polsku nie mówią? -- zapytała matka naiwnie. - Bardzo dobrze mówią, przecież świadczą usługi głównie Polakom; no i głównie chodzi o możliwość wyjazdu, niestety. Naszym opiekunem był Anglik ożeniony z Polką. - Jak to - naszym, to ilu was było? -- Dwóch, ja i Bartek z Kielc; on studiuje w Warszawie. - Opiekun, znaczy nauczyciel? - Raczej nadzorca. Jak byliśmy w dziale wiz, to cały dzień i jeszcze następnego dnia z rana odpytywanie z teorii i praktyki, No i tak po kolei - paszporty, sprawy spadkowe, podróże, rejestracja narodzin, zgonów, małżeństw i tp. - A na miasto szło wyskoczyć? - zapytał ojciec stawiając przed synem gorący gulasz. - Gdzie się stołowaliście? - W ichniej jadłodajni pracowniczej. Jedzonko - pierwsza klasa!Najpierw nie było czasu, do tego przeważnie lało; dopiero ostatnie trzy dni była laba. Rano trochę zamieszania- pierw była grupa studentów z krajów afrykańskich, drugiego dnia spotkanie z prasą attache wojskowego, a w ostatnim dniu polscy i irlandzcy biznesmeni mieli jakieś narady. .No i wtedy kolega pokazał mi troszkę stolicy -No to teraz możesz mieć labę aż do końca miesiąca - śmiał się mama - Chciałbym, ale to będzie możliwe dopiero pod koniec września. Po jurze jadę do Krakowa, musimy jechać do Leska - to takie miasteczko w Bieszczadach. - Kto musi? - zainteresował się ojciec. - Wiem, że będzie nas sześcioro: nasz ksiądz Jacek, Klaudia , a reszty nie znam. Trzeba załatwić wszystko przed przyjazdem dzieci niepełnosprawnych. Ma być dwa turnusy rehabilitacyjne, po dwa tygodnie; niektóre będą z rodzicami, pozostałymi będą się opiekować ochotnicy. Wracam prosto do Kołobrzegu; państwo Żeligowie zaprosili mnie na trzy dni.W tym czasie ochrzcimy małą Anię. Na pogrzebie w Białośliwiu, dziadek Piotrek prosił, bym przyjechał do Pogórza i pomógł mu przy drzewie. No to pojadę i tak przyjdzie wrzesień i będę musiał jechać do Leska. Rodzice patrzyli n syna z podziwem i uśmiechali się, tylko mała siostrzyczka, choć niewiele rozumiała, była bardzo smutna. Henio wyjechał, a po kilku dniach zadzwoniła mama Lisowa, że uroczystość Złotych Godów musieli przełożyć na wrzesień. ksiądz proboszcz wyjechał na miesiąc do Rzymu i dlatego. Wiadomo, ze będzie już praca w szkole i córce będzie ciężko przyjechać do pomocy. W związku z tym, czy by teraz nie przyjechała. Jak mus, to mus - Mirka zapakowała rzeczy dla siebie i małej i ruszyła w drogę. Okazało się , że tego samego dnia przyjechał z Kołobrzegu Henio. Przystąpili więc do koniecznych prac, a wieczorami syn opowiadał o wrażeniach z pobytu u Żeligów.Mirka oględnie opisała rodzicom zawiłe, trudne życie Natalki - Dla kogoś patrzącego z boku - idylla: śliczne dzieciątka, szczęśliwa matka przy nim. Wszystko z górnej półki - najelegantsze. Tylko, że prawdziwa matka, jak już przybyła, to trzymała się od małej z daleka. Była w kościele i może z godzinkę na przyjęciu. Przyjechała, owszem z ze swoim partnerem, ale on nie był ani w kościele, ani na obiedzie. Ponoć siedział w pobliskiej kawiarni - A kto o taki? - pytał dziadek. - Nie poznałem go bliżej. Wielkie, silne chłopisko w wieku mego taty. - Udało mi się za to pogadać z Natalką. Powiedziała, że Roman jest po rozwodzie, ze sąd zasadził pieczę naprzemienną. Czyli jego dzieci - siedmioletni syn i pięcioletnia córka są po połowie - to u matki, to u niego. No i tylko, jak się wszystko ustabilizuje, to ona swoją Anię zabierze do siebie. - Mój Boże tak, to nawet z psem się nie robi - westchnęła pani Lusia pilnie słuchająca rel

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...