18 sierpnia 2018r.
Raz spojrzeć i zakochać się
Bożena
nigdy nie była orłem. Jakoś dostała się na studia ekonomiczne, lecz szło jej
ciężko. Była jednak zawzięta i za którymś podejściem, z biedą, ale zaliczała.
Sesję zimową męczyła wyjątkowo długo, najgorzej było z analityką gospodarczą,
nie udało się raz i drugi – wyprosiła
trzeci termin, choć obawiała się, że i tym razem zawali. Na szczęście z pomocą
pośpieszył dobry kolega – Piotrek. A że wiara była już po sesji, więc
imprezowała i w akademiku trudno było się uczyć. Bożenka zaproponowała koledze
gościnę w swoim domu rodzinnym.
Piotrowi wszystko się podobało: że trzeba
iść od autobusu prawie kilometr w kopiastym śniegu, i że wokół domostwa takie
ogromne, stare drzewa; nawet to, że krowy wyglądają z obórki i ryczą. Sąsiedzi
zaraz rozgłosili, że dziewczyna ma bardzo przystojnego narzeczonego. Mama
orzekła, że przez trzy dni mało co się nauczą, żeby zostali do soboty, to ona
przyśpieszy uroczystość swoich urodzin. Coś się przecież chłopakowi należy za
tyle trudu. Piotrek chwalił mięsiwa i wypieki, po czym westchnął:
-Szkoda, że nie wziąłem gitary.
Monika
– młodsza siostra Bożeny, nieproszona, pobiegła na drugi koniec wsi, gdzie
mieszkał jej dawny nauczyciel z podstawówki i przyniosła gitarę. Teraz dopiero
zobaczyli gościa takim, jakim był naprawdę. Śpiewał najnowsze przeboje; ale też
razem gnali wołki na Połoninę i wili wianki, i z Cyganami ruszali w ciemny las.
Oczarowana rodzinka nie mogła się nadziwić, że to wszystko dzieje się pod ich
dachem.
Monika nie spuszczała oczu z chłopaka, później nie mogła spać – w uszach
dźwięczał jej głos Piotra , a pod powiekami miała obraz jego twarzy.
Gdy odjeżdżali, mama szepnęła Bożenie na
ucho:
-
To
ci dopiero zięć nam się szykuje.
-
Coś
ty, mamo, on jest uroczy, ale życiowo niepoważny. Kto by tam życie sobie z taki
wiązał.
-
Tęsknota
ogromna i wszechogarniająca- rodzaj jakiejś dziwnej gorzko-rozkosznej choroby
owładnął Monikę. Wychudła, ale i wysubtelniała, wypiękniała. Grzebiąc w siostry szpargałach, znalazła
grupowe zdjęcie studentów, na którym był Piotrek. To był jej skarb, , z którym
się nie rozstawała.
-
Ukojenie dawała też muzyka płynąca z radia.
Raz odnajdywała Piotrka w głosie
Janusza Gniatkowskiego, innym razem w Foggu – a najczęściej w śpiewie
Presleya. Rodzice nieraz wyłączali radioodbiornik późno w nocy, gdy Bożena
słodko spała, a radio wciąż grało.
-
Bożena,
gdy przyjechała następnym razem, nie chciała słuchać o przekazaniu jakiegoś
listu, czy choćby pozdrowień. Ostro przywoływała siostrę do porządku:
-
-Monika, za rok masz maturę! Ucz się
dziewczyno i nie myśl o głupotach. Piotrek, jest uczynny, dzięki niemu
zaliczyłam ,ale to typowy podrywacz, lekkoduch – wciąż baluje i ciągle z nową
panienką. Im prędzej zapomnisz, o nim, tym lepiej. – a widząc załzawione oczy
siostry, przytuliła ją i dodała – Siostrzyczko, jesteś mądrą, porządną
dziewczyną, naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego!
-
Łatwo
powiedzieć. Im bardziej był daleki i nieosiągalny – tym bardziej go kochała.
Zaczęła uczyć się gry na gitarze i całkiem nieźle jej szło. Znajomi potrzebowali
opiekunki do dziecka – podjęły te pracę we dwie z przyjaciółką; Monika
pilnowała malucha po powrocie ze szkoły. Tato trochę dołożył i było na
przyzwoita gitarę! Wszelkie melodie zasłyszane w radio natychmiast chwytała i
po paru dniach potrafiła zagrać.
-
Latem
Bożenka miała miesiąc praktyki, później wyjechała nad morze, pracowała jako
kelnerka, żeby trochę odciążyć rodziców. Gdy powoli pakowała torby, szykując
się do wyjazdu na uczelnię, Monika poprosiła nieśmiało:
-
Czy
nie poprosiłaby Piotra, aby jej towarzyszył na studniówce?
Bożena wzniosła oczy do nieba:
-Dziewczyno,
ty jeszcze nie wyzdrowiałaś?! Do studniówki kupa czasu – to raz, Piotrek z
kumplem mieli jechać do Szwecji,
; nie wiadomo, czy wrócił, albo, czy się gdzieś po
drodze nie ożenił. Puknij ty się nareszcie w ten kołowaty łep!
Monika
wzięła gitarę i w odpowiedzi zaśpiewała pięknym, głębokim głosem:
„ To śmieszne, raz jeden spojrzeć i zakochać się. To śmieszne, a jednak smutno mi i źle...”
„ To śmieszne, raz jeden spojrzeć i zakochać się. To śmieszne, a jednak smutno mi i źle...”
Bożena
poszła do mamy na pole, poradzić się. Mama paliła łęciny, przysiadła na worku z
ziemniakami i rozważała, czy kazać córce zapraszać Piotrka, czy nie.
-
Ja
już od dawna widzę, co się dzieje. Co my możemy? Oddałam te sprawę Matce
Najświętszej. Zaproś go i niech się dzieje, co chce! Moja matka, a twoja babcia
zawsze mawiała, że prawdziwej miłości nie zniszczysz, ona jest do grobu i poza
grób – dodała wracając do swego zajęcia.
Kiedy
Bożenka przyjechała do domu w listopadzie; choć dzień był pochmurny, wietrzny i
deszczowy – dla Moniczki zaświeciło słoneczko!
Okazało się, że Piotr doskonale ją pamięta, śle
pozdrowienia i bardzo chętnie będzie jej towarzyszył na studniówce.
Wszyscy byli trochę zaskoczeni; a Monika czekała na ten dzień z nadzieją – na co?
Sama nie wiedziała. Jak w transie szykowała piękną kreację i pracowała z innymi
nad programem artystycznym. Miała śpiewać przy gitarze, w ostatniej chwili
wycofała się; bała się, że zapomni języka w gębie, gdy na sali będzie ON.
Na studniówce, do północy wszystko szło utartym,
trybem. Program artystyczny, kolacja i tańce. Koło dwunastej rozluźniło się,
część grona profesorskiego wyszła, a tańce nabrały swobody i żywiołowości.
Wtedy przybiegły do Moniki dwie koleżanki, że trzeba coś zaradzić, bo Robert i
Kuba upili się , są w łazience, ale lada moment ktoś może tam wejść, dowie się
wychowawca i będzie źle.
_ Wezwij
taksówkę, niech ich odwiezie do domu, a ja tu będę zabawiał gości, żeby nie
wychodzili bez potrzeby – poradził Piotrek i poszedł do orkiestry pogadać.
Nim przyjechała taksówka, nim sprowadzili kolegów z piętra , minęło trochę czasu. Gdy wróciła, zobaczyła swego towarzysza z gitarą śpiewającego i tańczącego, otoczonego wianuszkiem zachwyconych licealistek; nawet nie spostrzegł, że już wróciła. Orkiestra zagrała, ruszył w tany; szalał solo i w parze, dając prawdziwy popis swych umiejętności, wdzięku, gracji.
Nim przyjechała taksówka, nim sprowadzili kolegów z piętra , minęło trochę czasu. Gdy wróciła, zobaczyła swego towarzysza z gitarą śpiewającego i tańczącego, otoczonego wianuszkiem zachwyconych licealistek; nawet nie spostrzegł, że już wróciła. Orkiestra zagrała, ruszył w tany; szalał solo i w parze, dając prawdziwy popis swych umiejętności, wdzięku, gracji.
- Tak już
będzie zawsze – pomyślała i zbiegła w dół schodami do szatni.
Po jakimś
czasie Piotrek zorientował się, że Moniki coś za długo nie ma i zaczął
poszukiwania. Znalazł ją ukrytą za płaszczami, ze śladami łez na twarzy,
smutną, bez chęci do czegokolwiek. Skłamała na poczekaniu , że przyjechali
rodzice i chcą, by wracała do domu. Rodzice faktycznie przyjechali dosyć późno,
ze względu na prace gospodarskie, ale ani im w głowie było skracać zabawę sobie
i córce.
- No, ale ty nie musisz jechać z nami, baw się...
-Coś ty,
koteczku, albo razem wracamy, albo razem zostajemy! – poprawił jej nieco
rozwichrzoną fryzurę , utulił , jak dziecko i zaprosił do tańca.
Tańczyli
wolniutko i posuwiście, przytuleni, nie bardzo zważając na rytm muzyki.
Niedzielę przespali, pod wieczór trzeba było odprowadzić Piotrusia na autobus. Wiał przenikliwy wiatr, ciął drobnym śniegiem, a oni szli trzymając się za ręce i było im cieplutko i bardzo dobrze. Później rozgrzewał jej ręce, a że wciąż były chłodne – całował każdy palec z osobna.. Gdy wsiadł do autobusu, widział, jak dziewczyna wyciera oczy.
Niedzielę przespali, pod wieczór trzeba było odprowadzić Piotrusia na autobus. Wiał przenikliwy wiatr, ciął drobnym śniegiem, a oni szli trzymając się za ręce i było im cieplutko i bardzo dobrze. Później rozgrzewał jej ręce, a że wciąż były chłodne – całował każdy palec z osobna.. Gdy wsiadł do autobusu, widział, jak dziewczyna wyciera oczy.
-
Nawet
jeśli między nami nic więcej się nie zdarzy, to dla tych cudnych chwil warto
było czekać, tęsknić, ożywiać gasnącą nadzieję – myślała wracając wśród zadymki
do domu. Nastawiła radio i patrzyła w okno, jak wirują płatki śniegu na tle
ciemnego nieba.
-
Monika
była wciąż nieprzytomnie zakochana, choć siostra studziła jej zapały; Piotrek
ani na jotę nie zmienił swego postępowania – wciąż hula i zmienia dziewczyny,
jak rękawiczki, może nawet częściej. Dziewczyna nieustannie zadawała sobie więc
pytanie: co to było – rutynowe zachowanie, czy może jednak odrobina uczucia.
-
?
Nie znajdowała na to odpowiedzi.
Zdała maturę i próbowała dostać się na
wydział pedagogiki na UAM, głównie dlatego, by choć z daleka widywać Piotra.
Nie udało się. Zgnębiona siedziała w domu i szukała w Internecie jakiejś
uczelni, która organizowała dodatkowy nabór.
Któregoś dnia, z samego rana, gdy siadali do śniadania, mama podzieliła się
wiadomościami zasłyszanymi w sklepie.
-
Jagoda
od Taborków też nie zdała; ona chciała na hotelarstwo, no to idzie do płatnej
hotelarskiej.
-
-
Taborków stać, przy takiej ilości tuczników pewnie śpią na pieniądzach – rzekła
Monika z pełnymi ustami.
-
-
Jak by tak we dwie, to zawsze raźniej, czy stancji poszukać, czy pomóc w nauce
jedna drugiej...- ciągnęła mama zerkając to na córkę, to na męża.
-
-
Na jesień będzie cztery byczki do odstawy, będzie trochę grosza – powiedział tato
spokojniutko, niczym nie zaskoczony. Jednej Monice potrzeba było trochę czasu,
by się zorientować w co tu się gra.
-
-
Razem
z Jagodą zaczęły studia hotelarskie. Wszystko dobrze się układało i ze stancją
i na uczelni – ale do zupełnego
zadowolenia brakowało tego jednego: żeby widywać Piotra, żeby z nim móc choć
chwilę porozmawiać. Namawiała Jagodę i wybierały się od czasu do czasu na
dyskotekę do” Żaczka’ – klubu, gdzie bywał jej wymarzony .Nie pomyliła się
- po jakimś czasie natknęły się na
niego.
Piotrek grał , śpiewał tańczył, czyli był w swoim żywiole. Jednakże, choć tak pochłonięty zabawą dojrzał Monikę w tłumie , przysiadł się, ale tylko po to, by przekonać panienki do zmiany lokalu. Wyprowadził je z klubu, zaprosił do najbliższej , spokojnej kawiarenki, nakarmił pysznymi ciastami i towarzyszył w drodze do kwatery. Następnego dnia naskarżył Bożenie, że Monika zamiast się uczyć, włóczy się po klubach, a wiadomo na co są narażone te młode, zielone dziewczyny z prowincji. Już miał je na oku znany mu handlarz narkotyków i kto wie, co by było, gdyby się nimi nie zajął.
Piotrek grał , śpiewał tańczył, czyli był w swoim żywiole. Jednakże, choć tak pochłonięty zabawą dojrzał Monikę w tłumie , przysiadł się, ale tylko po to, by przekonać panienki do zmiany lokalu. Wyprowadził je z klubu, zaprosił do najbliższej , spokojnej kawiarenki, nakarmił pysznymi ciastami i towarzyszył w drodze do kwatery. Następnego dnia naskarżył Bożenie, że Monika zamiast się uczyć, włóczy się po klubach, a wiadomo na co są narażone te młode, zielone dziewczyny z prowincji. Już miał je na oku znany mu handlarz narkotyków i kto wie, co by było, gdyby się nimi nie zajął.
-
Wszystko
było szyte grubymi nićmi; nawet Jagoda mało wtajemniczona – orzekła, że Piotrek
zachowuje się , jak pies ogrodnika.
Bożenie rodzice przykazali, aby strzegła siostry przed wszystkimi pokusami świata, więc patrzyła na wszystko inaczej. Wybrała się do siostry i długo tłumaczyła , jakim błędem było narzucanie swego towarzystwa temu lekkoduchowi.
Bożenie rodzice przykazali, aby strzegła siostry przed wszystkimi pokusami świata, więc patrzyła na wszystko inaczej. Wybrała się do siostry i długo tłumaczyła , jakim błędem było narzucanie swego towarzystwa temu lekkoduchowi.
-
Rodzice
od ust sobie odejmują, abyś się dziewczyno uczyła, a ty co? Po klubach zamierzasz
się szlajać? Moja koleżanka – Kamila, właśnie zaczęła pisać pracę magisterską
dla Piotra; jak go na to nie złapie, to na brzuch – usilnie nad tym pracuje. A
jemu w to graj! Po jaką cholerę ci taki ktoś?!
Moniczka
słuchała skruszona i pewnie zastosowałaby się do nakazów siostry, gdyby Piotrek
nie zaczął jej odwiedzać. Wpadał – ot tak sobie, posiedział, pożartował i
„spływał”. Teraz żyła od spotkania, do spotkania, rozmyślając, co powiedział,
jak patrzył, jak się uśmiechał, jak podał rękę. Mowy nie było , żeby odpuścila
go sobie.
Tymczasem w
marcu studenci pierwszego roku odbywali
pierwszą praktykę zagraniczną. Monika zakwalifikowała się na wyjazd do
Szwajcarii.
Miesięczny pobyt za granicą bardzo Moniczkę
odmienił; już nie była zakompleksioną panienką z prowincji – nabrała szlifu i
elegancji.
Spojrzenia kolegów sprawiały, że była pewna siebie i swoich możliwości. Wszystko to nie uwolniło jednakże jej serca od uczucia do Piotra. Tęskniła i czekała spotkania. Znów wybrały się z Jagodą do „Żacza”- trafili na jakiś koncert. Studenci i nie tylko, śpiewali stare tanga. Jakiś niepozorny chłopak o rudej czuprynie pięknie śpiewał ‘Tango Notturno”, był jednak bardzo spięty, glos mu się rwał. Jak to się stało, że stanęła obok? Jakiś impuls, jakaś siła ją, w gruncie rzeczy nieśmiałą - tam popchnęła.
Ciągnęli razem: „Choć nas rozdziela świat, w każdą noc złą i chmurną słyszę tango natturno, tango sprzed wielu lat. Ty wciąż je dla mnie grasz, co noc sercem je slyszę, widzę białe klawisze, widzę bladą twą twarz...” a widownia zamarła z zachwytu; a później długie brawa i żądanie bisu. Monika uciekła zawstydzona;
Spojrzenia kolegów sprawiały, że była pewna siebie i swoich możliwości. Wszystko to nie uwolniło jednakże jej serca od uczucia do Piotra. Tęskniła i czekała spotkania. Znów wybrały się z Jagodą do „Żacza”- trafili na jakiś koncert. Studenci i nie tylko, śpiewali stare tanga. Jakiś niepozorny chłopak o rudej czuprynie pięknie śpiewał ‘Tango Notturno”, był jednak bardzo spięty, glos mu się rwał. Jak to się stało, że stanęła obok? Jakiś impuls, jakaś siła ją, w gruncie rzeczy nieśmiałą - tam popchnęła.
Ciągnęli razem: „Choć nas rozdziela świat, w każdą noc złą i chmurną słyszę tango natturno, tango sprzed wielu lat. Ty wciąż je dla mnie grasz, co noc sercem je slyszę, widzę białe klawisze, widzę bladą twą twarz...” a widownia zamarła z zachwytu; a później długie brawa i żądanie bisu. Monika uciekła zawstydzona;
z wielkimi trudnościami wydostały się z klubu
i choć Jagoda błagała, by zostały na imprezie – pojechały na stancję.
Piotr był na sali wszystko widział i słyszał,
nie mógł spać tej nocy. Nagle mała iskierka przeobraziła się w wielkie uczucie
, co zawładnęło jego duszą. Zakochał się, rozmarzył, zachwycił – tej nocy
postanowił, że ożeni się z Moniką.
Zawsze dziewczyny kochały go za
niezależność, za pozorną obojętność,
za to, że nie angażował się tak do końca – bał się, że taki model z Monika może
zawieść, ale nie umiał inaczej. Gdy się spotkali był jakiś roztargniony,
nieobecny. Czasem zdarzało mu się cmoknąć dziewczynę w policzek, czy w rękę,
ale nie było w tym ognia.
-
Z
tego nic nie będzie – szlochała nieraz w poduszkę, a piękne gwiazdy zaglądały
do okna i jakby coś obiecywały. Chętnie posłuchałaby sobie radia ale
Jagoda spała jak zając i nie pozwalała na to.
-
Po szarugach i przymrozkach nastały nareszcie
piękne dni i ciepłe, majowe noce. Piotrek przystępował do obrony pracy
magisterskiej w pierwszym terminie, czyli w połowie maja. Monika, gdyby mogła,
to by zatrzymała czas. Koniec studiów, wyjazd ukochanego; rozstanie,
prawdopodobnie na zawsze!~
-
Nadszedł
dzień obrony, przyszła z pięknym kwiatami i czekała z grupą przyjaciół. Była
też Bożena, ale, że towarzyszył jej oficjalny narzeczony – nie czepiała się
siostry. Po szczęśliwym finale, poszli do klubu opić wspaniałą chwilę
. Piotrek po paru kieliszkach, swoim zwyczajem ruszył w tany. Monika, bliska płaczu, nie miała ochoty na tańce. Bożena zerknęła raz i drugi – mina mówiła jedno: A nie mówiłam? Nie było na co czekać, wybiegła z sali. Dogonił ją na schodach.
. Piotrek po paru kieliszkach, swoim zwyczajem ruszył w tany. Monika, bliska płaczu, nie miała ochoty na tańce. Bożena zerknęła raz i drugi – mina mówiła jedno: A nie mówiłam? Nie było na co czekać, wybiegła z sali. Dogonił ją na schodach.
-
- Moniczko, proszę cię wróć! Dlaczego mi to
robisz? Proszę, nie psuj tego wieczoru.
-
- Daj mi spokój! Idź , baw się, skacz! Do
czego ci jestem potrzebna?
-
- Do wszystkiego – odrzekł chwytając ją za
rękę.
-
- Więc dlaczego mnie zostawiasz i hulasz
-
- Chcesz wiedzieć dlaczego? – szepnął – bo jak
zostaniesz moją żoną, to na nic mi nie pozwolisz, korzystam, póki mogę.
-
Monice kręciło się w głowie od tych słów.
Oszołomiona, pragnęła tylko jednego, by to nie było złudzenie.
Stali na
podeście schodów, przez otwarte okna napływało rozkosznie ciepłe powietrze
majowego wieczoru. Nagle wszystko przestało być ważne, oprócz tej bliskości,
szczęścia i wzruszenia. Nie chcieli już wracać do towarzystwa; ta no
Komentarze
Prześlij komentarz