Przejdź do głównej zawartości
2 września 2018r.

Witajcie!

Nostrzyk lekarski kwitnie na żółto; jest też kwitnący na biało, ale ten nie leczy. Pięknie, choć specyficznie pachnie. Zmniejsza krzepliwość krwi, goi rany, wzmacnia żyły, uspokaja, usuwa siniaki.

 Trzy pierścionki 2

-         No, niechby się Marzena dowiedziała, jej nie byłoby do śmiechu!
 Marzena, to narzeczona Bogdana, ślub był zaplanowany na wiosnę, kiedy to chłopak wyjdzie z wojska. Poznałam tę panienkę wieczorem na dyskotece. Tuliła swego żołnierzyka, czule mu coś szeptała, ukradkiem całowała, a on spoza jej ramion wciąż spoglądał na mnie. Następnego dnia kradliśmy chwile, by ze sobą pobyć, porozmawiać, by się choć dotknąć. Odczuwałam  ze wszystkich stron wrogość domowników, zdawałam sobie sprawę,  ,jak bardzo tu jestem zbędna i czym prędzej wyjechałam.
 
  Bogdan jednakże zdobył mój adres i na najbliższą przepustkę przyjechał do mnie. Tłumaczyłam, że jestem sporo starsza, że on ma zobowiązania – wszystko na nic. Jego miłość była, jak płomień, ja też musiałam się zająć tym ogniem.
  Spalaliśmy się w tym nagłym pożarze, jak dwie żagwie. Przyjeżdżał, jak tylko mógł, a rodzinka walczyła, by nas rozdzielić.
  Skończył służbę i wyjechaliśmy na Śląsk. Tam miał kolegów z wojska, którzy pomogli poszukać pracy i wynająć mieszkanie. Wielkie miasto, hałas, tłok, wyczerpująca robota – wszystko nowe i obce – było nam ciężko przywyknąć. Nosiłam na palcu zaręczynowy pierścionek i żyliśmy, jak małżeństwo, ale on coraz bardziej tęsknił za swoimi; przestaliśmy mówić o ślubie.
  Po roku spakował walizkę, zostawił mi list z przeprosinami i wyjechał.
Wróciłam do swego miasteczka i do swojej pracy. Czułam się przegrana, odrzucona, wzgardzona. Mama , która często do mnie dzwoniła widocznie  wyczuła to w moim głosie, bo przyjechała mnie pocieszać.
Po rozwodzie stała się bardzo religijna, związana z Radą Parafialną zajęła się działalnością charytatywną – to akceptowałam. Kiedy jednak zaczęła prawić mi kazania, straszyć potępieniem miałam dosyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...