Przejdź do głównej zawartości
9 września 2018r.



Pomoc wzajemna


 Pracowałam w sanatorium jako recepcjonistka. Dwa razy w tygodniu przychodził masażysta i brał klucz od swego gabinetu. Nosił przyciemnione okulary, zastanawiałam się nieraz, czy w ogóle na mnie patrzy. Trochę mnie intrygował, tym bardziej, ze na moje usilne prośby, by przyjął mnie na masaż ,odpowiadał, że nie ma wolnego terminu, nie upchnie mnie i już!
  Przyszło gwałtowne załamanie pogody – jak to w jesieni - i  biedakowi weszło cos pod łopatkę, tak że ledwo ruszał ręką. Pożalił się,  że ciągnie resztką sił, nie ma nikogo na jego miejsce, a masaże zostały wykupione przez kuracjuszy. Powiedział, że ma co prawda maść, ale  nie ma kto wklepać mu  ją tam, gdzie trzeba.
   Zaproponowałam, że jak najbardziej mogę pomóc. Był tak zdesperowany, że natychmiast  zdjął fartuch i koszulkę;  a ja nie bacząc na wchodzących i wychodzących wykonałam zabieg. Pomogło. Od tego czasu zaczął przesiadywać w recepcji; a gdy odłożył okulary, a gdy  popatrzyłam w te piękne. piwne oczy....
   Już zimą doszliśmy do porozumienia, że chcemy sobie wzajemnie  pomagać w życiu, nie tylko masażami . Latem wzięliśmy ślub. Niedługo minie pięć lat  od kiedy mam osobistego masażystę!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę