Przejdź do głównej zawartości
23 październik 2018r.

Każda miłość jest pierwsza 5

-        , wszystko się zrobi, kochana. Stary go zawoła do samochodu, później postawi się kolację i będzie przypadkowe spotkanie, jak złoto! Tylko, czy coś z tego będzie to ja nie ręczę. Jakby chciał, to  by sobie jakąś kobitkę dawno poszukał.- zakończyła pani Basia.

.

Nastał upalny czerwiec. Przyjechałam z młodszym bratem zrywać truskawki Pracowaliśmy w pocie czoła cały dzień. Pani Basia uznała, że należy nam się część zapłaty - brat z pełnym wiadrem pięknych, pachnących truskawek pojechał do domu.
   Ja zostałam, bo do zrywania zostało jeszcze drugie duże poletko. Zgodnie z umową, pani Basia przygotowała kolację i podała  na werandzie. Jadłyśmy w milczeniu - pani Basia  z córką Kasią no i ja. Było już późno - a jeszcze wciąż widno. Już miałam wstać od stołu, gdy dołączyli do nas panowie: pan Jasiu, sąsiad i mąż Kasi. Po wielkich trudach skończyli naprawiać samochód. Zaraz zrobiło się gwarno i wesoło. Pan Jasiu przyniósł karafkę z domową nalewką.

Zmęczeni po całym dniu pracy gospodarze poszli spać, po jakimś czasie i Kasia z mężem uznali, że czas na odpoczynek.
   Zostaliśmy z Zygmuntem sami. Kończyliśmy sączyć słodki trunek, rozmawialiśmy o urodzajach - ale przede wszystkim, przyglądaliśmy się sobie. Patrząc w szare oczy Zygmunta - nakazywałam w myślach:

-        -Ten wieczór tak pachnie ,moje ciało nagrzane słońcem tak bardzo pragnie twojej pieszczoty. Przytul mnie, pocałuj. Twoje oczy mówią, że też tego chcesz.- czekałam na spełnienie.
Był moment, że jego twarz zbliżyła się do mojej. Przymknęłam oczy i czekałam na dotyk jego ust. Zamiast tego usłyszałam jak nuci:
” Ja miłości już nie wierzę, bo miłość, jak dzikie zwierzę - ona ci wszystko zabierze- zostanie smutek i żal”...
Zaraz też zaczął się żegnać. Nie chciałam, by odszedł. Co powiedzieć, co zrobić, by został? Był już przy furtce, a ja, że byłam na lekkim rauszu - zaśpiewałam:
” Każda miłość jest pierwsza, najgorętsza, najszczersza ; wszystkie dawne usuwa w cień”...Chodź, wróć - wołałam bezgłośnie ze wszystkich sił.

Skinął mi tylko  ręką na pożegnanie. Rano bolała mnie głowa i chciało mi się płakać. Na szczęście zaczął padać deszcz - nie rwaliśmy truskawek. Posiedziałyśmy w przytulnej kuchni pani Basi, pogadałyśmy o wszystkim i niczym i pojechałam do domu. 
Kiedy nadchodziły żniwa , liczyła się każda para rąk do pomocy, gdyż wszystkie dzieci Horeckich  zamieszkały w miastach.  Z wielką radością przystali na to, że przyjadę z bratem do pomocy.
  Nie robiłam sobie żadnych nadziei, ale chciałam zobaczyć  choć z daleka  tego pana, który wciąż był w moich myślach. Wysiedliśmy z autobusu .Tym razem samochód pana Jasia czekał na nas. Zdziwiłam się bardzo, bo kierowcą okazał się  pan Zygmunt!                                
-        Wyjechałem po was, bo oni zwożą jęczmień. Pogoda niepewna, szkoda każdej godziny.- wyjaśnił.                                                                                                                                   Jechał na pamięć, cały czas gapiąc się na mnie Brat wysiadł i poszedł szukać czegoś do picia, a myśmy odjechali kawałeczek za sad, w cień.
Będzie dogadywał, będzie sobie ze mnie kpił  - pomyślałam i chciałam wysiadać Przytrzymał moją rękę.                                          
-To miała być miłość i taka pierwsza i taka najszczersza i co? Nawet spojrzenia w oczy, nawet jednego buziaczka, nic?- przyciągnął mnie do siebie i okrywając moją twarz pocałunkami, szeptał:
-         Dziewczyno,  jak ja na ciebie czekałem, jak wypatrywałem na przystanku. Godzinami patrzyłem na drogę, czy nie idziesz. Wstydziłem się zapytać, kiedy przyjedziesz...
Był jeszcze biały dzień, ludzie co prawda przeważnie byli na polu, ale lada chwila mógł  nadejść mój brat, albo ktokolwiek. Wyrwałam się z objęć , zatrzasnęłam drzwi auta.                     
-               Będę czekał na ciebie przy lipie, choćby do rana. Wyjdź, bo oszaleję!.         Nie zgrzytnęła żadna klamka, nie skrzypnęły drzwi; wymknęłam się o północy, jak duch - a jednak pani Basia wiedziała.                          
-No i jak tam sąsiad ?- zapytała filuternie, jak tylko zostałyśmy w kuchni same.               
  -Ach pani Basiu - szepnęłam kryjąc twarz na jej ramieniu - zakochałam się po uszy...
            -No patrzcie  ludzie, kto by pomyślał, że on się przełamie. Ale też oczu by chyba nie miał, jakby mu się taka dziewczyna nie podobała.- dodała.
Jak to się dzieje, że dwoje ludzi nagle nie może bez siebie żyć? Że się dzwoni, pisze  SMS-y, biegnie na spotkanie? Nie śpi w nocy, marzy na jawie i we śnie? Owładnęła nami znienacka ta piękna, rozkoszna ale i bolesna siła!                            
   Zygmunt jest z tych mężczyzn , o których się mówi, że zatracają się w miłości. Jak już kochają to do końca, do dna - na śmierć i życie.
  Tak właśnie pokochał swoją byłą żonę - a ona go zdradzała. Zainteresowany przeważnie dowiaduje się ostatni - tak było i z nim. Rozeszli się. Zostawił żonie mieszkanie i wrócił do domu rodzinnego. Długo leczył rany. Już mu się wydawało, że nigdy więcej... On daje z siebie wszystko, bez cienia egoizmu, czy wyrachowania, ale żąda wierności.
  Pobraliśmy po roku znajomości. Ja się wahałam do ostatniej chwili. A namyślałam się nie dlatego, że rozwodnik, że grzech i tak dalej. Bóg moim zdaniem, będzie ważył dobro i zło , a nie sam rozwód. Więc nie o to chodziło                      
Zygmunt przy całym swym uczuciu i oddaniu - okazał się bardzo zazdrosny i zaborczy. Do tego podejrzliwy. Może dlatego, że sparzył się tak dotkliwie. Omal nie zerwaliśmy tuż przed ślubem.                                                                                      
-        Jeśli mi nie wierzysz, nie ufasz - to nie zawracajmy sobie głowy Brak zaufania niszczy miłość. Spróbuj wczuć się w moją sytuację: jak się czujesz, gdy jesteś niewinny a coś ci się wmawia?- wyłożyłam swoje racje, i wyszłam bez słowa pożegnania.
  Później unikałam spotkań przez jakiś czas. Stęskniony, niespokojny, co do dalszego ciągu - przyszedł i błagał o wybaczenie. Widzę ile trudu go to kosztuje, by panować nad emocjami, by najpierw pomyśleć, później mówić. Ale, że mu się udaje - to jesteśmy ze sobą.                                                                          
Mamy własny kąt, mamy wiele planów i marzeń - wierzę, że wszystko, co najlepsze wciąż jeszcze jest przed nami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę