26 październik 2018r.
Gdzie to pole?
Szukałem pracy, kolega mnie namówił i pojechaliśmy do Wisły,
gdzie jago krewniacy prowadzą mały ośrodek wypoczynkowy. Była późna jesień,
początek sezonu, pracownicy mile widziani.
Na początek szefowa kazała mi zmyć obszerny hol.
– Tylko mi brudów czasem do ubikacji nie wylewaj; wychluśnij na pole. – poleciła. Skończyłem robotę i wyszedłem z wiadrem na zewnątrz. Przed obiektem był skwerek z klombami, z boku parking, z drugiej strony magazynki. Obszedłem zabudowania dookoła, pola nie ma.
– Co tak długo marudzisz?! W kuchni jesteś potrzebny! – wołała jedna z kelnerek.
-Nie wiem, gdzie wylać wodę, nigdzie nie ma pola. Zrobiła taki ruch ręką, jakby się chciała popukać w czoło. Wzięła wiadro i wylała wodę tam , gdzie stała.
– U nas albo jesteś pod dachem, albo na polu, rozumiesz?
– Czyli na dworze – upewniłem się.
– Noo. – potwierdziła i nawet się uśmiechnęła.
– Tylko mi brudów czasem do ubikacji nie wylewaj; wychluśnij na pole. – poleciła. Skończyłem robotę i wyszedłem z wiadrem na zewnątrz. Przed obiektem był skwerek z klombami, z boku parking, z drugiej strony magazynki. Obszedłem zabudowania dookoła, pola nie ma.
– Co tak długo marudzisz?! W kuchni jesteś potrzebny! – wołała jedna z kelnerek.
-Nie wiem, gdzie wylać wodę, nigdzie nie ma pola. Zrobiła taki ruch ręką, jakby się chciała popukać w czoło. Wzięła wiadro i wylała wodę tam , gdzie stała.
– U nas albo jesteś pod dachem, albo na polu, rozumiesz?
– Czyli na dworze – upewniłem się.
– Noo. – potwierdziła i nawet się uśmiechnęła.
Komentarze
Prześlij komentarz