Przejdź do głównej zawartości
6 październik 2018r.

 Witajcie!


Moje wesele 3

trzymać się blisko Janka. Trochę się bałam , ale nadrabiałam miną i traktowałam go nieco z góry. Dość obcesowo Zanurzyliśmy się w leśną gęstwinę; wkrótce stwierdziłam, że moja Jola gdzieś przepadła, nie wypytywałam o gospodarstwo, o zawód; posunęłam się tak daleko, że zapytałam, czemu się nie ożenił.
   Odpowiadał machinalnie, jakby myślał o czymś dalekim, cały czas jednakże bacznie mi się przyglądał. Ja też łapałam się na tym, że zamiast pod nogi – gapiłam się na niego. W jego uśmiechu krył się jakiś trudny do opisania urok.
   Wkrótce napełniliśmy grzybami i koszyk i zapasową torbę. Odpoczywaliśmy. Przytuliłam się do smukłej brzózki i odczuwałam błogi spokój. Pomyślałam, że mogłabym tak stać godzinami. Gdy oddawałam się błogiej medytacji, Jan podszedł i objął mnie i drzewo.
-         A wie pani co ja teraz zrobię? – zapytał szeptem.
-         Wolę nie wiedzieć, mam nadzieję, że nic – odrzekłam trwożnie. Czułam zimne ciarki na plecach, choć od mężczyzny biło gorąco. Odsunął się i rzekł uśmiechając się figlarnie:
-         Ucieknę i zostawię panią samą w lesie.
-         Nie! Proszę, tylko nie to. – A wiadomo, co mu strzeli do głowy? Byłam naprawdę wystraszona.
-         No dobrze, zastanowię się; zostanę i razem wrócimy, jeśli zgodzi się pani na spotkanie...
  
   Popatrzyłam z bliska w jego szare, szczere oczy i pomyślałam, że jedno spotkanie, to nie problem, tylko co dalej?
  Ja na przelotne romansiki nie mam ochoty, ani czasu – a brnąć w coś, co z góry skazane jest na porażkę? Po co? Już miała mu to powiedzieć, gdy zza krzaków wyłoniła się Jola. Patrzyła na nasze niepewne miny i śmiała się, i żartowała sobie z nas.
 Nie chciałam się umawiać – wyznaczać dzień, godzinę... Chciałam mieć czas na pozbieranie  myśli; w końcu to był zupełnie obcy człowiek. Że ładny, że miły, że mną wyraźnie zainteresowany? Wszystko to brałam pod uwagę, ale on jest ze wsi, no i ta mama.
   Wróciłam do domu i tu ani przez chwilę  nie mogłam przestać myśleć o Janku.
   Rozsądek wyraźnie mówił: dziewczyno, nie jesteście połówkami tego samego jabłka, a serce zupełnie coś przeciwnego. Właściwie nic się nie stało, nic nie zostało powiedziane, ani postanowione, ale chyba coś się we mnie zmieniło, bo i w domu i w pracy wciąż mi powtarzali, że się zakochałam.
   Walczyłam ze sobą – jechać tam znów, czy nie. No bo i po co? Nikt mnie nie zaprasza, oni mają swoje sprawy, swoje życie , nie  czekają na moje powtórne odwiedziny. A grzyby już się skończyły.
  I właśnie wtedy zadzwoniła Jola i zaprosiła mnie na zabawę andrzejkową! Przygotowania trwały trzy dni – nowa fryzura, nowa sukienka, buty, kurtka, torebka. Maseczki, wypróbowywanie nowych kosmetyków – słowem, wariactwo! Rodzice byli niezmiernie ciekawi dla kogo to wszystko, kto do tego stopnia zawrócił mi w głowie. Nic im nie powiedziałam.

   Całą paczką poszliśmy na tę dyskotekę: Ja, Jola ze swoim chłopakiem, siostrą i dwoma młodszymi braćmi. Zabawa była wyborna, hulałam „siłą rozpędu”, lecz  wraz z kolejnymi godzinami przemijał też mój zapał i humor.
  Nie było Janka! Udawałam zainteresowanie kolejnymi partnerami do tańca, ale nieustannie go wypatrywałam wśród tłumu młodzieży. W końcu oklapłam zupełnie; nie chciało mi się ani tańczyć, ani rozmawiać – ba, z trudem hamowałam łzy. Jola kazała bratu zaprowadzić mnie do domu. Po drodze wypytywałam go o sąsiada. Powiedział mi o wiele więcej, niż skłonna była wyjawić siostra.
  Dowiedziałam się, że jego ojciec – budowlaniec, pracował na budowach, lecz zawsze wybierał pracę jak najbliżej domu – a od kiedy żona zachorowała, wyjeżdża w delegacje jak najdalej – najchętniej na drugi koniec Polski, tak ,że cały ciężar opieki spoczywa na Janku. No, czasem zagląda siostra z PCK. Jest jeszcze Bożena – siostra Jaśka, o niej to się już zupełnie nie wspomina, bo tam w Niemczech, gdzie pojechała zarobić, związała się z jakimś Arabem!
  Rodzina się jej wyrzekła. Ludzie mówią, że przez to wszystko matka miała ten wylew. A w nocy u sąsiadów  coś się działo, bo światła się świeciły i jakiś samochód odjeżdżał sprzed domu. Być może wzywali pogotowie do  chorej, albo ktoś odwiózł ją do szpitala. Dziś u nich puściutko było na podwórku, no i Janek nie przyszedł do remizy , choć wiedział,  kto ma przyjechać.
  Zastanawiałam się, dlaczego Jola nie wspomniała o tym wszystkim ani słowem. Następnego dnie odrzekła, gdy ją zagadnęłam:
  -Na nasze potańcówki przyjeżdżają chłopacy

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...