Przejdź do głównej zawartości


-                    się dziecku w życiu szczęściło – powiedziała.   No i rzeczywiście, jakimś cudem dziecku służyło to mroczne, wilgotne mieszkanie w młynie. Nie chorował i do dziś jest z was najodporniejszy
-                    Mama umilkła i wyglądało na to, że dalszego ciągu nie będzie; zresztą starsi bracia pamiętali, jak Mikołaj się urodził.
§     -A ja jak zwykle się nie liczę i o mnie nie warto mówić – westchnął mój najmłodszy brat i poszedł przyłożyć do pieca.
§     - Mamo, opowiadaj dalej – szepnął  Karol; więc mama wróciła do przerwanego wątku:
§     -Budowa szła kulawo.
  Ojciec często zaglądał do kieliszka; kiedy był najbardziej potrzebny –  nie przyjeżdżał.
  Lekarz wyznaczył termin porodu na szóstego grudnia, stąd to jego piękne imię – a jakby była dziewczynka to – Nikola miała być. Jednakże maleństwo nie śpieszyło się na ten świat pełen kłopotów. Urodził się dopiero w połowie grudnia – a że oboje nie byliśmy za bardzo zdrowi, to do domu przyjechaliśmy  przed Nowym Rokiem.
   Nastały dni mgliste, ciemne, ponure – tak bardzo czekałam na promyk słońca, na trochę radości, a tego wciąż nie było. Ojciec dostał dwa tygodnie urlopu i jak potrafił, pomagał. Nie mógł się nadziwić, że w domu jest tyle do zrobienia. Nic dziwnego, zawsze był gościem. Najchętniej uciekłby do swoich wierceń, ale jakoś wytrwał. Gdy wyjechał, ja całkiem oklapłam – nic mi się nie chciało. I kiedyś, pamiętam zajrzałam do naszej sypialni – nie sypiałam tam, lecz w najcieplejszym pokoju z Mikołajkiem. A tam proszę was, mimo chłodu i braku słońca -  zakwitł  grudnik! I to jak – calutki był obwieszony różowymi dzwoneczkami .O, ty mój śliczny! –wykrzyknęłam Przyniosłam kwiatuszka do małego pokoju i wierzcie mi, albo nie, ale jakaś siła we mnie wstąpiła i chęć do życia, do działania.
§     - A teraz stoją te grudniki i żaden nie kwitnie- zauważył Karol.
-                    -A jak było z waszymi siostrami to pamiętacie? – zapytała mama zmęczona widać już tym opowiadaniem.
-                    Pewnie, że pamiętaliśmy. Nowy dom, nowa pozycja wśród ludzi. Urządziliśmy go już kompletnie i jako dopełnienie – bliźniaczki!
  Rodzice od zawsze marzyli o córce , no i spełniło się – urodziły się dwie! Ileż kwiatów nanieśli znajomi i nieznajomi, ile było prezentów, gości, przyjęć!
-                     To najgorsze przyszło później, gdy ojciec po długim urlopie wrócił do pracy. On wyjechał, a my musieliśmy pomagać przy tych  wrzeszczących stworzeniach.
-                    Było nas sześcioro; jak mama to robiła, że byliśmy zawsze czyści i najedzeni? Zaradność i zmysł organizacyjny ma we krwi. Pracę zawodową przerywała na krótko, szukała opiekunki do  dziecka, a jak podrosło – brała ze sobą do przedszkola. W domu jakoś zawsze miała dla nas czas, choć roboty było moc. Ojcem zaś cieszyliśmy się od święta, do święta., bo, gdy przyjeżdżał na parę dni – to zawsze było święto.
-                    Rodzice prawie nigdy się nie kłócili, cenili sobie ten czas, gdy byli razem. Poza tym darzyli się zaufaniem, to cementowało ich związek. Te rzeczy człowiek zaczyna rozumieć i cenić , jak założy własną rodzinę.
-                     Jak już mowa o rodzinie – to moja od niedawna składa się z trzech osób! Urodziła mi się córka. Może i wolałem kiedyś syna, możliwe, nie pamiętam. W każdym razie, gdy patrzę na naszą maleńką ślicznotkę, niczego mi nie żal i niczego innego nie pragnę.
-                    Żona szczęśliwie ukończyła wydział leśny, ja rolnictwo. Stoimy, jak kosiarze przed ukwieconą łąką – to nasze życie się zaczyna, jesteśmy na swoim. Tworzymy rodzinę. Ile zdołamy zagarnąć? Ile dobrego uczynić? To tylko od nas zależy.


[1] Ednakże, o dziwo
9 listopada 2018r.


Nasza mama 3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...