Przejdź do głównej zawartości
07.01. 2019r.



Tylko ty 2

, dochodziło do coraz większych awantur, Paweł próbował rękoczynów. Może ten sposób wymuszania swoich racji by się utrwalił, lecz mężnie stawała do walki; nie chciał paradować z podrapaną twarzą i dał spokój.
   Nadrabiał wyzwiskami i nieustannym wmawianiem kolejnych romansów. W tym czasie ojciec Sabiny  - ceniony chemik, wyjechał na kontrakt do Niemiec, podobało mu się tam i w krótkim czasie ściągnął matkę i młodszego brata. Chcieli, aby dołączyła do nich, póki nie ma dziecka
   Kochała Pawła i nie chciała wyjeżdżać. Paweł zaś  zdał sobie sprawę, że może ją stracić i złagodniał .             
    Wkrótce urodził się Artur, a po dziewięciu latach Marzenka. Znów bywało burzliwie, na czym najbardziej cierpiały dzieci . Arek stał się milczkiem, zamkniętym w sobie z problemami w szkole, Marzenka za to wymuszała wszystko krzykiem  i histerią.
 Wiele sobie obiecywała po tym, jak mąż przeszedł na emeryturę, jednakże wtedy zaczęła się choroba.
Narastające kłopoty z wątrobą nie przypisywał swojej skłonności do alkoholu, lecz błędom dietetycznym, jakie ona rzekomo popełniała od zawsze.

 Konkurs recytatorski na szczeblu rejonu miał bogatą oprawę artystyczną. Po deklamacjach dzieci i młodzieży, grał i śpiewał zespół z Domu Kultury, a później wystąpiła trójka aktorów z Warszawy: starsze małżeństwo i wysoki mężczyzna w średnim wieku.
   Recytowali najpiękniejsze wiersze, prezentowali fragmenty znanych sztuk – bawili publiczność komicznymi scenami.
  Wreszcie rozdano nagrody i sala opustoszała. Za kulisami trwały wciąż ożywione rozmowy, radosne okrzyki, a że i Arek w nich uczestniczył, Sabina przysiadła w holu, wyjęła robótkę i kończyła robić na szydełku czapkę dla Marzenki. Po jakimś kwadransie nadszedł wreszcie synek, ale w towarzystwie owego wysokiego aktora.

-         Pani  syn ma zdolności aktorskie, ma niezwykłe wyczucie taktu, wewnętrznego rytmu tekstu – jestem pod wrażeniem – odezwał się do zarumienionej mamy przysiadając obok.
-         Jego polonistka też tak twierdzi. Wciąż powtarza, że po gimnazjum musi wybrać dobrą szkołę w dużym mieście, żeby tam działało kółko teatralne – odpowiedziała uśmiechając się do pana Marcina – tylko że u nas teraz ciężko z finansami i nie wiem....
-          Ależ droga pani – przerwał – jest tyle możliwości dofinansowania, tyle źródeł z których wspomaga się wybitnie uzdolnione dzieci, trzeba z tego korzystać.
-          No tak, tylko, że trzeba mieć jakąś wiedzę o tym wszystkim.
-         Proszę  do mnie zadzwonić, postaram się pani pomóc – rzekł podając Sabinie wizytówkę. – A może byśmy się spotkali na przykład jutro? My tu będziemy jeszcze przez trzy dni, bo mamy zaproszenia do okolicznych szkół. Jutro będę mądrzejszy, dowiem się co i jak. No to co, jutro o tej porze w hotelowej kawiarence?
-         No w zasadzie możemy przyjść, bo będziemy tu niedaleko w szpitalu u męża – odrzekła. Tak powiedziała, ale w duchu powzięła już postanowienia, że na to spotkanie przyjedzie sama.
        Przyjechała zaraz po południu, okłamała męża, że wraca wcześniejszym autobusem i z drżeniem serca przekroczyła próg kawiarni. Pan Marcin wstał od stolika i zapraszał ruchem ręki.
   Dysponował , póki co, tylko adresem bursy prowadzonej  przez zakonników pod Warszawą; lecz cóż to była za przyjemność wieść spokojną rozmowę, bez aluzji, przytyków i złośliwości.
   Dowiedziała się, że  jej rozmówca ma za sobą dwa  małżeństwa. Pierwsze zawarte na początku studiów rozpadło się po trzech latach, mimo, że jeszcze przed  ślubem urodziła im się córeczka, która teraz jest dorastającą panienką  wychowywaną przez dziadków. Druga żona – śpiewaczka operetkowa, podczas tournee po  krajach skandynawskich poznała pewnego  wspaniałego  Szweda – do tego stopnia  niezwykłego, że postanowiła resztę życia spędzić przy nim w Sztokholmie.
   Ale, że jest dobrą kobietą, to przysyła od czasu do czasu trochę forsy i można wtedy wesprzeć teściów i córeczkę
. -No bo aktor to człowiek do wynajęcia, jak nie wynajmują – to się nie ma gotówki – zakończył swoją prezentację pan Marcin  i czekał, aż Sabina opowie o sobie.
   – O czym mówić o poniewierce, zawodzie, żalu? Czy o niedostatku ostatnich lat? Sabina milczała długą chwilę, później zbyła pana Marcina jakimiś ogólnikami i zaczęli rozmawiać na inne, weselsze tematy.
  Czas tak szybko przeminął, że ledwo zdążyła na autobus. Prosił, by przyszła pożegnać się, gdy będą wyjeżdżali.
   Po dwóch dniach znów się spotkali. Przyglądali się sobie, jakby chcieli zapamiętać swoje twarze przed rozłąką. Dwoje ludzi bardzo pragnących ciepła, uczucia , bliskości. Prawił jej komplementy, delikatnie dotykał dłoni, patrzył w oczy i prosił, by kontynuowali znajomość. Był gotów zboczyć z trasy, kiedy będą wracać do Warszawy, żeby móc znowu tak posiedzieć i porozmawiać. Umówili się, że napisze list na adres hotelu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...