3.01.2019r.
Witajcie w Nowym Roku! No to lecimy z kolejnym opowiadaniem!
Witajcie w Nowym Roku! No to lecimy z kolejnym opowiadaniem!
Nim zakwitną bzy
Mariola miała już chłopaka upatrzonego na męża, gdy jej
młodsza siostra z konieczności wyszła za mąż. Młodym nie układało się od samego
początku .
Mariola , patrząc na poniewierkę
swojej siostry , odłożyła ślub na później .
I tak
to się zaczęło. Lata mijały, a ona wciąż odkładała decyzje, choć chętni byli
. Małżeństwo jawiło jej się jako pasmo
udręki.
Skończyła
zaocznie studia i pracowała w dużej, nowoczesnej bibliotece . Dyrekcja wysłała
ją na szkolenie do Koszalina .
Styczniowy dzień zaczął się nieprzyjemną mżawką, później
zerwał się wiatr .Było ciemno, zimno i ponuro. Siedziała w dworcowym barze i
kończyła śniadanie , gdy przysiadł się jakiś mężczyzna.
-Dobrze , że skończyłam jeść
bo pod wpływem tego natarczywego spojrzenia chyba bym nawet kęsa nie przełknęła
- pomyślała zerkając katem oka na nieznajomego, który bacznie się jej przyglądał.
-Dziwak jakiś -
skonstatowała i nawet żartowała sobie z niego ze współlokatorką z pokoju.
Nazajutrz poszły na zajęcia. I gdy okazało się, że wykładowcą jest ów mężczyzna
o natarczywym spojrzeniu - Mariola oniemiała ze zdziwienia.
W czasie
kolacji ten pan przysiadł się ; przedstawił się
- Mam na imię Hieronim- dla przyjaciół – Hirek. Wyjaśnił też przyczynę swego zainteresowania, otóż - jak twierdził ,Mariola była niezwykle podobna do jego ulubionej aktorki - Kim Novak.
- Mam na imię Hieronim- dla przyjaciół – Hirek. Wyjaśnił też przyczynę swego zainteresowania, otóż - jak twierdził ,Mariola była niezwykle podobna do jego ulubionej aktorki - Kim Novak.
Po kolacji zaproponował spacer. Opowiadał jej o sobie,
pokazywał miejsca, gdzie się wychował -
pochodził bowiem z Koszalina. Spędzili uroczy wieczór. Kurs trwał tydzień
.
Z żalem myśleli o rozstaniu . W przededniu zakończenia , w
sobotę , poszli na dancing .
Tańczyli przytuleni
, zachwyceni sobą , muzyką i nastrojem . Pragnęli , aby ta noc nie miała
końca .
Mariola wróciła późno . Rano musiała wysłuchiwać złośliwych
docinków koleżanek z pokoju. One poszły na śniadanie, ona spakowała walizkę i
wyjechała. Poprosiła tylko w sekretariacie,
by przesłali jej zaświadczenie o ukończeniu kursu.
Zabrakło jej odwagi , by nadać
zdarzeniom dalszy bieg . Wiedziała, gdzie dzwonić, gdzie pisać, ale zadawała
sobie pytanie, czy to ma sens. Polubiła już swoją samotność, ceniła wolność,
swobodę i niezależność
.-Po co się wiązać? Zeszło do
obiadu, zejdzie i po obiedzie-myślała o swoim życiu. Poszła w odwiedziny do
swojej siostry, która właśnie urodziła piąte dziecko. Ta wizyta dała jej wiele
do myślenia. Rodzina siostry okazała się bardzo spójna, choć niby tak nieudana.
Szwagier patrzył z miłością i pokorą na żonę , starsze dzieci radziły sobie z
obowiązkami, a siostra była tak szczęśliwa, jakby to było pierwsze i jedyne
dziecko.
-W tym tkwi jakaś tajemnica.
Wbrew wszelkiej logice – oni, wśród biedy i kłopotów, są szczęśliwi, a ja
w swoim dostatku i wolności - nie! –
pomyślała ze smutkiem. Postanowiła odszukać Hieronima. Napisała list i
właśnie w tym samym dniu przyszedł list od niego. Rzecz dziwna : zawierał
dokładnie te same przemyślenia i rozterki, jakie ona opisała. Zadzwoniła, by
nie tracić czasu i zaprosiła go do siebie. Przygotowała posłanie i zastanawiała
się, jaka będzie ta noc pod wspólnym dachem. Hieronim jednakże ulokował się w
hotelu, a do niej przyszedł tylko na kolację. Następnego dnia odjechał, a ona
zapamiętała, że miał takie podkrążone oczy z niewyspania, że pomyliły mu się
drogi na dworzec i wydawał się taki bezradny. To napawało ją czułością. A on pamiętał, jak drżały jej ręce,
gdy podawała kolację i jak się speszyła, gdy poprosił o przyprawy. Tak bardzo
chciała, żeby wszystko wypadło jak najlepiej
- i też czuł zalewającą serce czułość.
Maleństwo siostry rozchorowało się i trudno było dostać potrzebne
leki. Mariola pojechała więc do Poznania i poprosiła Hieronima o pomoc.
Jeździli przez pół dnia po aptekach - wreszcie kupili potrzebne lekarstwa.
Wymęczeni dotarli do mieszkania Hirka, jak do cichej przystani. Wypoczywali,
rozmawiali, pożywiali się - zadowoleni i swobodni, jakby się znali wiele, wiele
lat. Oświadczył się jej na dworcu, prawie na stopniu wagonu. Pociąg ruszył, a
ona wykrzyknęła: -Zanim zakwitną bzy , będę twoja!
Od tego czasu coś dziwnego zaczęło
się dziać z Mariolą. Coś takiego, co
zwracało ogólną uwagę. Wypiękniała, stała się smukła, jakby wyższa, pełna
gracji. Patrzyła na świat radosnym spojrzeniem, często się uśmiechała do
znajomych i nieznajomych Ubierała się elegancko, a każde ubranie leżało na
niej, jak ulał .To było dla przyjaciół niepojęte, że kobieta może aż tak się
odmienić. Żyła od spotkania do spotkania. Hieronim
przechodzi podobną metamorfozę. Chodził na siłownię, wieczorami
biegał po parku - a nawet, jak szeptano na uczelni - bywał u kosmetyczki. Gdy
się spotkali nie mogli się dosyć nacieszyć sobą i nadziwić - jacy są piękni. Pod koniec kwietnia wzięli ślub . Bzy miały wtedy spore
pąki, ale jeszcze nie kwitły. Swoje mieszkanie Mariola podarowała siostrzenicy
- swojej chrześniaczce. A sama zamieszkała w Poznaniu u Hieronima. Chcieli mieć
dziecko jak najszybciej, gdyż oboje nie byli już tacy młodzi. Sam lekarz
przynaglał - trzeba zdążyć przed czterdziestką. Niestety, mimo starań i
leczenia - potomka wciąż nie było. Rozważali, czy nie adoptować dziecka. W tym
właśnie czasie u siostry przyszedł na świat szósty potomek. Pojechali i
prosili, żeby dali im tego synka na wychowanie. -Wychowałam
pięcioro, jak mąż pił i nie pracował - to wychowam i szóste, kiedy on stał się prawdziwym
mężem i ojcem !- odrzekła siostra. Odjechali z niczym. W
rodzinie siostry musiały jednakże trwać narady i rozważania, bo po jakimś
czasie przyszedł list, żeby przyjechać, gdyż chcą porozmawiać. Ustalenia trwały
cały dzień. Siostra stawiała jeden stanowczy warunek - żeby dziecko od początku
wiedziało, kim są jego rodzice. Mariola, zrazu niechętnie - po namyśle
przystała na warunki, nie było innej możliwości.
Minęły lata. Wojtuś do dziś - a jest już dorosły - uważa, że rodzice, to Mariola i Hieronim,
choć dawno poznał prawdę. Swoją naturalną rodzinę poznał owszem - lubi ich i
szanuje, ale najukochańszymi na świecie rodzicami są ci, którzy wychowali. W ostatnim okresie zarysowały się
pewne nadzieje, że do rodziny ktoś
przybędzie - Wojtek przyprowadził na niedzielny obiad przemiłą Moniczkę
- ale to już zupełnie inna historia.
Komentarze
Prześlij komentarz