10.02. 2019r
Słomiany wdowiec
Moją Alę poznałem na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum
pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni
mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby
skończyć szkołę, i wziąć ślub. Dyrektor
mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy
gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci.
Czułem się zepchnięty na boczny tor, traciłem humor, wigor, męskość. Wtedy
zdarzyła się ta historia z Klarą.
Minął drugi tydzień mego szaleństwa. Atmosfera w domu gęstniała.
Usprawiedliwieniem mojej kolejnej wyprawy do lasu miało być wiadereczko jagód ;
zbierałem zawzięcie zastanawiając się, czy mnie znajdzie wśród gęstych jałowców. Przyszła – powabna,
uśmiechnięta, przemiła! Zabrała się zaraz
do zbierania; tak, że wkrótce
miałem pełniutkie naczynie dorodnych jagód.
Może i lepiej. Wszystko zostało w sferze marzeń i pragnień, zawieszone w
tym wonnym, leśnym powietrzu. Przez to stało się jeszcze piękniejsze. Ostrożnie
badałem grunt: co synowa wie, czy bardzo mnie potępia, czy zostanie do powrotu
teściowej? Odpowiadała wymijająco.
Słomiany wdowiec
Komentarze
Prześlij komentarz