28.09 2019r.
Uparta miłość r.V [2]
Uparta miłość r.V [2]
Akurat! Popatrz na pieczątkę. To jest list od Adama
Zalewskiego! A wiesz, co ona zrobiła z listami tego poczciwego Jacka? Spaliła.
Mówię ci, odsunęła garnek i cały plik wrzuciła w ogień. Ja się pytam, co robi,
a ona, że to już nieaktualne!
– Kiedy to było ?– zapytał tato unosząc głowę znad gazety.
– Kiedy to było ?– zapytał tato unosząc głowę znad gazety.
– No jak się pakowała do
internatu. Przecież ten Jacek , to świata poza nią nie widział, listy słał cały
rok, a ta widzisz, co wymyśliła. Piotrusiu, ty z nią porozmawiaj, w co ona się
pakuje? Przed wyjazdem chodziła, jak nieprzytomna, nic tylko się zadurzyła w
tym pięknisiu. A wiesz, jaką on ma opinię; gdzieś ponoć dziecko ma...
– Lusia, co ty za głupoty powtarzasz, jakie dziecko? Jak ja mam z nią rozmawiać, przecież to już dorosła panienka. Myślisz, że wystarczy powiedzieć tego kochaj, a tego nie – i ona posłucha?
– Lusia, co ty za głupoty powtarzasz, jakie dziecko? Jak ja mam z nią rozmawiać, przecież to już dorosła panienka. Myślisz, że wystarczy powiedzieć tego kochaj, a tego nie – i ona posłucha?
- Jeszcze nie całkiem dorosła – nie ustępowała żona – jeszcze ten
rok nauki przed nią, no i następny
z maturą. Kto ma jej przemówić
do rozumu, jak nie ojciec?
– No ma jeszcze matkę! – odciął się pan Piotr i wrócił do gazety,
ale, że nie bardzo wiedział, co czyta, pośpieszył łagodzić – Lusieńko, z czego ty robisz problem? Po pierwsze, to
tylko list, a po drugie takie młodzieńcze zauroczenie przeważnie szybko mija.
– Tak, tylko, że on umie zwodzić dziewczyny, to raz – a dwa, za
wysokie progi, na jej nogi!
- Znasz Mirkę, wiesz , jak jest
skryta, nic się nie dowiemy. Czas pokaże, co z tego będzie – odrzekł małżonek i
na dobre wziął się do czytania.
Następne listy przychodziły już
na adres koszaliński. Mirka, odbierając je mieniła się na twarzy i uciekała w
najdalszy zakątek, by czytać. Adam
pisał długie, ciekawe listy z przemiłymi wstawkami pełnymi komplementów i nieśmiałych
wyznań. Opisywał też swoje przygotowania
do wyjazdu do Francji. Szlifował język, załatwiał wraz z ojcem dziesiątki
formalności. Pisał: Zaliczę sesje
zimową i w drogę..
– Boże mój, a jeśli nie wróci? – myślała z drżeniem serca. Jeszcze
się nie zaczęło, a już się może skończyć. W listopadzie przyszedł list, o którym Mirka musiała powiedzieć rodzicom.
Zapraszał ją na bal sylwestrowy do
Szczecinka. Wszystko już obstalował, chodziło tylko o jej zgodę. Mama spytała
wystraszona:
-
Jak to, na całą noc, na zabawę? Mowy nie ma! - i trzasnęła ręką w stół, co oznaczało
zamkniecie dyskusji.
Tato nie rzekł słowa, gdyż wiedział, że w takich wypadkach trzeba działać pomaleńku i ostrożnie. Nim córka znów przyjechała z internatu, zdołał osiągnąć pewien kompromis. _
Tato nie rzekł słowa, gdyż wiedział, że w takich wypadkach trzeba działać pomaleńku i ostrożnie. Nim córka znów przyjechała z internatu, zdołał osiągnąć pewien kompromis. _
-Miruśka, słuchaj
dziecko, myśmy tu tak z mamą rozmawiali o tym balu – zaczął ostrożnie wstając
od stołu po sobotniej kolacji – A gdybyśmy po ciebie przyjechali, dajmy na to –
po północy?
Mirka już zbierała się pisać do Adama, że nic z tego – teraz ucieszona wyścinała wpierw tatę , później podobne czułości potkały i mamę.
W niedzielę siedziały , przeglądały katalogi i wybierały model sukni na bal.
Mirka już zbierała się pisać do Adama, że nic z tego – teraz ucieszona wyścinała wpierw tatę , później podobne czułości potkały i mamę.
W niedzielę siedziały , przeglądały katalogi i wybierały model sukni na bal.
– A dla ciebie mamo, co wybierzemy? – mama popatrzyła zdziwiona, a
Mirka wykrzyknęła:
- Ależ ty masz piękne oczy, mamo! Całe w kropki, no czekaj, nie mrugaj – żółte, zielone, brązowe...
- Ależ ty masz piękne oczy, mamo! Całe w kropki, no czekaj, nie mrugaj – żółte, zielone, brązowe...
– Dajże ty mi spokój dziewczyno
– mama opędzała się ze śmiechem, bo już
i bliźniaki gramoliły się jej na kolana i kazały patrzeć i nie mrugać. Córka
przekonywała, że mama powinna wystąpić w ciemnej, długiej spódnicy i pięknej,
połyskliwej bluzce z ciemnoróżowego brokatu, od cioci Rozalii.
-W sam raz do twoich ciemnych włosów, podmaluję cię i będziemy,
jak siostry; oczywiście powodzenie będziesz miała większe ode mnie. Bo taka ładna jesteś mamo, no nie chłopaki?
Przytuliła się do rodzicielki; a ta
pomyślała:
Jakie to dobre, kochane dziecko. Boże miłosierny, żeby tylko świat jej nie skrzywdził. – a widziała prze sobą piękną twarz młodego Zalewskiego.
Jakie to dobre, kochane dziecko. Boże miłosierny, żeby tylko świat jej nie skrzywdził. – a widziała prze sobą piękną twarz młodego Zalewskiego.
–
Przed Świętami Lisowa była tak zmęczona i zła, że biedny Piotr
nieraz z obawą szedł do domu. Już od progu zajmowała go ostro do roboty ,
zamiast dać coś zjeść. Ludzie nanieśli tyle szycia, że nie wiedziała, czy
podoła – a obiecała.
Doszło do tego, że mąż gotował wieczorami obiady na następny dzień, chłopcy obrządzali inwentarz, a mama tkwiła przy maszynie do późnej nocy
W drugi dzień Bożego Narodzenia miały ślubować obie Grzelakówny Tak postanowiły bo nie było na co czekać. Helcia była w ciąży.
Basia umyśliła, że wesele będzie jedno – a śluby dwa! By zaoszczędzić matce kosztów.
Były więc do uszycia dwie suknie ślubne, no i dwa kostiumiki do cywilnego Do tego jeszcze trzy suknie na Sylwestra, nie licząc sukni dla Mirki Toteż pani Lusia uwijała się , jak w ukropie.
Pan Piotr pożalił się w biurze na swój ciężki los, Halinka zaczęła przychodzić popołudniami i już było lżej
Dzielna sekretarka miała być na weselu mistrzem ceremonii. Już miała w głowie cały plan, jak się stoły ustawi i gości rozsadzi, kto i kiedy pobłogosławi młodych, w jakim porządku będą potrawy wędrować na stół itd. Dwie pary młode dawały więcej możliwości dla inwencji twórczej pani Halinki. Siedziały wiec obie , wykańczały pozszywane suknie i rozmawiały o weselu.
Doszło do tego, że mąż gotował wieczorami obiady na następny dzień, chłopcy obrządzali inwentarz, a mama tkwiła przy maszynie do późnej nocy
W drugi dzień Bożego Narodzenia miały ślubować obie Grzelakówny Tak postanowiły bo nie było na co czekać. Helcia była w ciąży.
Basia umyśliła, że wesele będzie jedno – a śluby dwa! By zaoszczędzić matce kosztów.
Były więc do uszycia dwie suknie ślubne, no i dwa kostiumiki do cywilnego Do tego jeszcze trzy suknie na Sylwestra, nie licząc sukni dla Mirki Toteż pani Lusia uwijała się , jak w ukropie.
Pan Piotr pożalił się w biurze na swój ciężki los, Halinka zaczęła przychodzić popołudniami i już było lżej
Dzielna sekretarka miała być na weselu mistrzem ceremonii. Już miała w głowie cały plan, jak się stoły ustawi i gości rozsadzi, kto i kiedy pobłogosławi młodych, w jakim porządku będą potrawy wędrować na stół itd. Dwie pary młode dawały więcej możliwości dla inwencji twórczej pani Halinki. Siedziały wiec obie , wykańczały pozszywane suknie i rozmawiały o weselu.
– Salę już mam udekorowaną – relacjonowała Halinka -, tylko nie wiem,
czy kelnerki będą miały dosyć miejsca, bo gości naspraszali, że strach..
Tańczyć będą w malej sali, a jak komu będzie za ciasno, no to jest hol. Kucharki zamówili z miasta, no i dobrze, bo nasze to raz, że kradną, a dwa, że obgadują weselników na piąta wieś! A teść Helci dał byczka i wieprza. Za to drugi, że jest z miasta, to płaci za orkiestrę, za wódkę i za taksówki
Wyobraź sobie, Lisowa – ciągnęła zapalając papierosa-
Tańczyć będą w malej sali, a jak komu będzie za ciasno, no to jest hol. Kucharki zamówili z miasta, no i dobrze, bo nasze to raz, że kradną, a dwa, że obgadują weselników na piąta wieś! A teść Helci dał byczka i wieprza. Za to drugi, że jest z miasta, to płaci za orkiestrę, za wódkę i za taksówki
Wyobraź sobie, Lisowa – ciągnęła zapalając papierosa-
Melania zgodziła się, by ci co
przyjadą z daleka, przespali się w wolnych pokojach w pałacu.
– Przespać się mogą, tylko, żeby nie pomarzli. Przecież tam
wyziębione, jak czort. Ciekawe, które to pokoje, bo jak te z piecami, to bym
poszła z chłopakami i przepaliła. Krysia, już dziś chodzi, jak kołowata, a co
dopiero przed samym weselem.
– Powiem jej, ucieszy się . Każdy, jak może idzie kobiecinie na
rękę
Przed samymi Świętami zima rozpanoszyła się na dobre. Nasypało
białego puchu, wymroziło, a w Wigilię zerwał się na dodatek taki wiatr, że
świata bożego nie było widać. Pogoda narobiła kłopotu weselnikom ; a część gości w ogóle nie przyjechała.
Lisowie nie tylko napalili w piecach, ale i nakarmili przyjezdnych.
Krysia Grzelakowa biegała z pałacu do domu, załatwiała, uzgadniała, dogrywała dziesiątki spraw nie czując ani zimna, ani zmęczenia.
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia zaskoczył wszystkich piękną, słoneczną pagodą. Drobinki śniegu migotały w słońcu, a białe drzewa cudnie odbijały od błękitnego nieba. Było cicho i uroczyście Świat świętował narodzenie Pana.
Lisowie nie tylko napalili w piecach, ale i nakarmili przyjezdnych.
Krysia Grzelakowa biegała z pałacu do domu, załatwiała, uzgadniała, dogrywała dziesiątki spraw nie czując ani zimna, ani zmęczenia.
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia zaskoczył wszystkich piękną, słoneczną pagodą. Drobinki śniegu migotały w słońcu, a białe drzewa cudnie odbijały od błękitnego nieba. Było cicho i uroczyście Świat świętował narodzenie Pana.
–
Lisowa była
przeziębiona. Zaraz po Wieczerzy położyła się do łóżka z gorączką i wyglądało
na to, że na wesele nie pójdą. Jednakże następnego dnia było już lepiej, a w
drugi dzień Świąt oświadczyła, że da radę, że choć na dwie, trzy godzinki muszą
iść. Przyszli późnym wieczorem, gdy
goście byli już dobrze rozbawieni.
Obie Panny Młode witały ich z wielką radością; bo kogo, jak koga, ale takich sąsiadów na weselu nie mogło zabraknąć!
Obie Panny Młode witały ich z wielką radością; bo kogo, jak koga, ale takich sąsiadów na weselu nie mogło zabraknąć!
–
Helcia, choć młodsza
nie wyglądała zbyt dobrze, ciąża ją szpeciła, a do tego sprawiała wrażenie ogromnie zmęczonej tym tumultem, hałasem,
zamętem – nie było jednak wyjścia, trzeba wytrzymać i już.
Basia za to prezentowała się wspaniale, suknia leżała, jak ulał, co bardzo pochlebiało pani Lusi.
Tak, czy siak najmłodsza – Brygidka wyglądała najpiękniej, choć bez ślubnego stroju. Ta dopiero przyciągała oczy! A gdy ruszyła do tańca, było na co popatrzeć. Tańczyły z nią rozpuszczone włosy, tańczyła nieco za obszerna sukienka po starszej siostrze. Tak się składało, że najczęściej Waldek prosił ją do tańca, a że i on umiał tańczyć, to doprawdy dawali prawdziwy popis gracji i wdzięku. Wszyscy patrzyli i podziwiali, jedna tylko kierownikowa odwracała głowę i krzywiła się , jak po gorzkim lekarstwie.
Basia za to prezentowała się wspaniale, suknia leżała, jak ulał, co bardzo pochlebiało pani Lusi.
Tak, czy siak najmłodsza – Brygidka wyglądała najpiękniej, choć bez ślubnego stroju. Ta dopiero przyciągała oczy! A gdy ruszyła do tańca, było na co popatrzeć. Tańczyły z nią rozpuszczone włosy, tańczyła nieco za obszerna sukienka po starszej siostrze. Tak się składało, że najczęściej Waldek prosił ją do tańca, a że i on umiał tańczyć, to doprawdy dawali prawdziwy popis gracji i wdzięku. Wszyscy patrzyli i podziwiali, jedna tylko kierownikowa odwracała głowę i krzywiła się , jak po gorzkim lekarstwie.
Znalazł sobie pannę, nie ma co – rozmyślała – czyż w całej
okolicy jest bardziej dziadowska rodzina, jak te Grzelaki? I mój syn w takie
coś musiał wdepnąć! Czy może być coś
gorszego dla takiego szczeniaka, jak taka ładna i taka głupia dziewczyna? Nie ma
wyjścia, trzeba mu ją wybić z głowy – obiecywała sobie siląc się na
uśmiech.
Bywało, że w tańcu piękną Brygidką rządziły dzikie żywioły, lecz w życiu była dziewczyną spokojną, o łagodnym usposobieniu i bardzo dobrym serduszku. Gdyby nie ona, ojciec dogorywałby w szpitalu w całkowitym osamotnieniu. Jeździła, zaopatrywała w to, czego potrzebował i jak mogła pielęgnowała. Za jej namową matka zabrała się z Lisami i pojechała do męża. Wyglądało na to, ze na ostatnią chwilę. Nie mógł już mówić, ale oczy mu rozbłysły, podniósł rękę żony do ust i kiedy ona przytulona ,oblewała stygnące policzki łzami – odszedł w spokoju.
Bywało, że w tańcu piękną Brygidką rządziły dzikie żywioły, lecz w życiu była dziewczyną spokojną, o łagodnym usposobieniu i bardzo dobrym serduszku. Gdyby nie ona, ojciec dogorywałby w szpitalu w całkowitym osamotnieniu. Jeździła, zaopatrywała w to, czego potrzebował i jak mogła pielęgnowała. Za jej namową matka zabrała się z Lisami i pojechała do męża. Wyglądało na to, ze na ostatnią chwilę. Nie mógł już mówić, ale oczy mu rozbłysły, podniósł rękę żony do ust i kiedy ona przytulona ,oblewała stygnące policzki łzami – odszedł w spokoju.
–
:
Komentarze
Prześlij komentarz