26.10. 2019r.
Uparta miłość VI[2]
Na początku znajomości była tylko fascynacja jej osobowością, znajomością języków; bez trudu przechodziła z francuskiego, na angielski, czy niemiecki. Niebrzydka, swobodna; obeznana z tajnikami komunikacji i paryskiej i krajowej była wspaniałą przewodniczką i towarzyszką wypraw w nieznane.
Po krótkim czasie Katie chciała więcej – bezpruderyjna, wolna, namiętna , zawładnęła Adamem. I stało się tak, że Polska w myślach chłopaka malała; szara pliszka - Mirka zupełnie się rozpłynęła.
Za to Paryż kipiał kolorami, pokusami, życiem – a dziewczyna wypełniała myśli. Bywał częstym gościem w pracowni malarskiej, która wynajmowała z kimś do spółki. Podziwiał płótna, które namalowała W Andaluzji, Włoszech, W Normandii. Namówiła go kiedyś na podróż do tej przepięknej krainy.
- A wiesz, że Claude Monet nazywał to miejsce krainą światła? Oczywiście nie wiedział. Katie uwielbiała być alfą i omegą w każdej sprawie. Pojechali do Rouen, spali w przytulnym” czekoladowym” hoteliku, wędrowali po krętych uliczkach pamiętających chyba spalenie Joanny na stosie.
Dziewczyna dużo malowała, a on czuł się przy niej , jak prawdziwy światowiec. Koniecznie chciała dokończyć obraz, potrzebowała tygodnia, ustąpił na jeden dzień, a później naglił do powrotu.
Pokłócili się. Kazała mu wracać do Paryża i „ w zębach” przynieść pieniądze, które na niego wydała.
A więc to taka jest ta uwielbiana? Łuski spadły mu z oczu. Zbierał pieniądze i w ratach, honorowo, oddawał.
Podczas tych wizyt, już bez emocji patrząc – wypatrzył, że Katie pozuje do bardzo nieprzyzwoitych zdjęć i robi jakieś podejrzane interesy.
– No tak, pieniądze nie lecą z nieba, że też wcześniej mnie to nie zastanowiło ; ten dostatek – rozmyślał poniewczasie.
Dopiero teraz jasna dusza Mirki świeciła z daleka, jak latarnia morska. Odezwała się tęsknota, wrócił rozsądek. Nadszedł piękny , pachnący maj, a na Mirkę to wprost żal było patrzeć.
Wychudła, przygarbiła się i nie miała ochoty na rozmowy z nikim. Że z Adamem koniec – to było oczywiste; tylko jak nauczyć się żyć z tą świadomością? Bywała, budziła się w środku nocy i myślała: co to takiego się stało, że tak boli serce? Ach, Adaś. Gdy przyszedł kolejny list od niego – podarła w strzępy nie czytając. Niedługo otrzymała następny z żalami, że nie odpisuje i terminem powrotu. Ucieszyła się, że Adam wraca dopiero przy końcu czerwca.
”Ucieknę przed nim, u babci mnie nie znajdzie. Nie chcę go widzieć, nie chcę słuchać kłamstw, to ponad moje siły.”
Wytłumaczyła rodzicom swoją decyzję a ci nie oponowali. Oboje nieba by jej przychylili, a tu patrzyli na jej ból i nic nie mogli pomóc.
Uparta miłość VI[2]
- Dopiero w
połowie kwietnia nareszcie zrobiło się ciepło; kto żyw ruszył
do wiosennych porządków.
-
Mirka przyjechała i
nie zastała rodziców w domu. Okazało się, że razem z innymi robią porządki wokół kościoła w Pogórzu –
wsi. Łukowski pozwolił wziąć traktor z
przyczepą i potrzebny sprzęt . Ksiądz
ogłosił bowiem, że do Pogórza zawita obraz Matki Boskiej Częstochowskiej
peregrynujący po kraju.
Mirka , nie namyślając się wiele, ruszyła do Pogórza, ale uczestnicy tego czynu społecznego już wracali.
Zapadał ciepły, niebieski wieczór; pachniała wilgotna ziemia i młodziutka zieleń. Spacerkiem szła gromada młodzieży – weseli, roześmiani – jakby ich już musnęło coś z tej bożej łaskawości. Za nimi starsi, całą gromadą, rozprawiali o tym, że tyle ludzi przyszło pracować i że, jak mało kiedy -taka zgoda była miedzy pegeerusami i gospodarzami.
Przez całą, pogodną niedzielę w domu też panował miły nastrój; tato wybierał się wraz z innymi pielgrzymami do Częstochowy, gdzie na początku maja miały odbywać się główne uroczystości Milenijne.
Jakież wiec było zdziwienie Mirki, gdy przyjechawszy do domu przed 1 Maja zastała rodziców smutnych i przybitych. Okazało się, że udział załogi w czynie przy kościele nie minął bez echa.
Tak kierownik, jak i Lis byli wzywani do Komitetu Powiatowego i musieli się gęsto tłumaczyć, że uczestniczyli w czymś, co nie jest ich sprawą, bo oni są urzędnikami państwowymi, nie kościelnymi.
Podobnie ze świętowaniem Milenium – co innego Kościół, co innego aparat rządowy! A ten kardynał Wyszyński, to powinien zgnić w więzieniu, już za samo to, że się wyrwał z tym przebaczaniem Niemcom!
Zanim coś zrobią, niech pomyślą, kto im płaci, bo jak nie – to inaczej pogadamy – tak zakończył pouczenie miły pan z Komitetu.
Mirka , nie namyślając się wiele, ruszyła do Pogórza, ale uczestnicy tego czynu społecznego już wracali.
Zapadał ciepły, niebieski wieczór; pachniała wilgotna ziemia i młodziutka zieleń. Spacerkiem szła gromada młodzieży – weseli, roześmiani – jakby ich już musnęło coś z tej bożej łaskawości. Za nimi starsi, całą gromadą, rozprawiali o tym, że tyle ludzi przyszło pracować i że, jak mało kiedy -taka zgoda była miedzy pegeerusami i gospodarzami.
Przez całą, pogodną niedzielę w domu też panował miły nastrój; tato wybierał się wraz z innymi pielgrzymami do Częstochowy, gdzie na początku maja miały odbywać się główne uroczystości Milenijne.
Jakież wiec było zdziwienie Mirki, gdy przyjechawszy do domu przed 1 Maja zastała rodziców smutnych i przybitych. Okazało się, że udział załogi w czynie przy kościele nie minął bez echa.
Tak kierownik, jak i Lis byli wzywani do Komitetu Powiatowego i musieli się gęsto tłumaczyć, że uczestniczyli w czymś, co nie jest ich sprawą, bo oni są urzędnikami państwowymi, nie kościelnymi.
Podobnie ze świętowaniem Milenium – co innego Kościół, co innego aparat rządowy! A ten kardynał Wyszyński, to powinien zgnić w więzieniu, już za samo to, że się wyrwał z tym przebaczaniem Niemcom!
Zanim coś zrobią, niech pomyślą, kto im płaci, bo jak nie – to inaczej pogadamy – tak zakończył pouczenie miły pan z Komitetu.
-
Tato i inni z majątku
zrezygnowali więc z udziału w pielgrzymce.
Dla Mirki było zastanawiające, że rodzice unikają rozmowy z nią o jej sprawach, czy tylko tamta nagonka ich martwi, czy jest jeszcze coś?
Dopiero wzięci na spytki chłopcy wygadali się, że przyszedł list od cioci Rozalii, który bardzo zasmucił tatę; a mama, aż talerz rzuciła na podłogę ze złości.
I tak po nitce do kłębka- dziewczyna dowiedziała się w czym rzecz.
W liście ciocia bardzo chwaliła Adama, że taki pracowity, zaradny, że coraz lepiej mu idzie na uczelni. No i znalazł tu swoje szczęście. Dziewczyna jest Szwedką, bardzo Adamem zajęta i bardzo mu pomaga.
Gdyby ciocia wiedziała, jakiego cierpienia przysporzy swej bratanicy – połamałaby pióro w drobny mak. Ale nikt jej nie wtajemniczał , co łączy młodych, Adam zaś , nie przewidział że tak szybko wszystko się wyda.
Katie pochodziła ze Szwecji,
była parę lat starsza od Adama i studiowała malarstwo. Nauką nie bardzo się
przejmowała; uwielbiała zwiedzać, podróżować. Dla Mirki było zastanawiające, że rodzice unikają rozmowy z nią o jej sprawach, czy tylko tamta nagonka ich martwi, czy jest jeszcze coś?
Dopiero wzięci na spytki chłopcy wygadali się, że przyszedł list od cioci Rozalii, który bardzo zasmucił tatę; a mama, aż talerz rzuciła na podłogę ze złości.
I tak po nitce do kłębka- dziewczyna dowiedziała się w czym rzecz.
W liście ciocia bardzo chwaliła Adama, że taki pracowity, zaradny, że coraz lepiej mu idzie na uczelni. No i znalazł tu swoje szczęście. Dziewczyna jest Szwedką, bardzo Adamem zajęta i bardzo mu pomaga.
Gdyby ciocia wiedziała, jakiego cierpienia przysporzy swej bratanicy – połamałaby pióro w drobny mak. Ale nikt jej nie wtajemniczał , co łączy młodych, Adam zaś , nie przewidział że tak szybko wszystko się wyda.
Na początku znajomości była tylko fascynacja jej osobowością, znajomością języków; bez trudu przechodziła z francuskiego, na angielski, czy niemiecki. Niebrzydka, swobodna; obeznana z tajnikami komunikacji i paryskiej i krajowej była wspaniałą przewodniczką i towarzyszką wypraw w nieznane.
Po krótkim czasie Katie chciała więcej – bezpruderyjna, wolna, namiętna , zawładnęła Adamem. I stało się tak, że Polska w myślach chłopaka malała; szara pliszka - Mirka zupełnie się rozpłynęła.
Za to Paryż kipiał kolorami, pokusami, życiem – a dziewczyna wypełniała myśli. Bywał częstym gościem w pracowni malarskiej, która wynajmowała z kimś do spółki. Podziwiał płótna, które namalowała W Andaluzji, Włoszech, W Normandii. Namówiła go kiedyś na podróż do tej przepięknej krainy.
- A wiesz, że Claude Monet nazywał to miejsce krainą światła? Oczywiście nie wiedział. Katie uwielbiała być alfą i omegą w każdej sprawie. Pojechali do Rouen, spali w przytulnym” czekoladowym” hoteliku, wędrowali po krętych uliczkach pamiętających chyba spalenie Joanny na stosie.
Dziewczyna dużo malowała, a on czuł się przy niej , jak prawdziwy światowiec. Koniecznie chciała dokończyć obraz, potrzebowała tygodnia, ustąpił na jeden dzień, a później naglił do powrotu.
Pokłócili się. Kazała mu wracać do Paryża i „ w zębach” przynieść pieniądze, które na niego wydała.
A więc to taka jest ta uwielbiana? Łuski spadły mu z oczu. Zbierał pieniądze i w ratach, honorowo, oddawał.
Podczas tych wizyt, już bez emocji patrząc – wypatrzył, że Katie pozuje do bardzo nieprzyzwoitych zdjęć i robi jakieś podejrzane interesy.
– No tak, pieniądze nie lecą z nieba, że też wcześniej mnie to nie zastanowiło ; ten dostatek – rozmyślał poniewczasie.
Dopiero teraz jasna dusza Mirki świeciła z daleka, jak latarnia morska. Odezwała się tęsknota, wrócił rozsądek. Nadszedł piękny , pachnący maj, a na Mirkę to wprost żal było patrzeć.
Wychudła, przygarbiła się i nie miała ochoty na rozmowy z nikim. Że z Adamem koniec – to było oczywiste; tylko jak nauczyć się żyć z tą świadomością? Bywała, budziła się w środku nocy i myślała: co to takiego się stało, że tak boli serce? Ach, Adaś. Gdy przyszedł kolejny list od niego – podarła w strzępy nie czytając. Niedługo otrzymała następny z żalami, że nie odpisuje i terminem powrotu. Ucieszyła się, że Adam wraca dopiero przy końcu czerwca.
”Ucieknę przed nim, u babci mnie nie znajdzie. Nie chcę go widzieć, nie chcę słuchać kłamstw, to ponad moje siły.”
Wytłumaczyła rodzicom swoją decyzję a ci nie oponowali. Oboje nieba by jej przychylili, a tu patrzyli na jej ból i nic nie mogli pomóc.
Komentarze
Prześlij komentarz