Przejdź do głównej zawartości
26.10. 2019r.


Uparta miłość VI[2]



-       Dopiero w    połowie kwietnia nareszcie zrobiło się ciepło; kto żyw ruszył do wiosennych porządków.
-           Mirka przyjechała i nie zastała rodziców w domu. Okazało się, że razem z innymi  robią porządki wokół kościoła w Pogórzu – wsi. Łukowski pozwolił  wziąć traktor z przyczepą i potrzebny sprzęt . Ksiądz  ogłosił bowiem, że do Pogórza zawita obraz Matki Boskiej Częstochowskiej peregrynujący po kraju.
 Mirka , nie namyślając się wiele, ruszyła do Pogórza, ale uczestnicy tego czynu społecznego już wracali.
  Zapadał ciepły, niebieski wieczór; pachniała wilgotna ziemia i młodziutka zieleń. Spacerkiem szła gromada młodzieży – weseli, roześmiani – jakby ich już musnęło coś z tej bożej łaskawości. Za nimi starsi, całą gromadą, rozprawiali o tym, że tyle ludzi przyszło pracować i że, jak mało kiedy -taka zgoda była miedzy pegeerusami i gospodarzami.
 Przez całą, pogodną niedzielę w domu też panował miły nastrój; tato wybierał się wraz z innymi pielgrzymami do Częstochowy, gdzie na początku maja miały odbywać się główne uroczystości Milenijne.
 Jakież wiec było zdziwienie Mirki, gdy przyjechawszy do domu przed 1 Maja zastała rodziców smutnych i przybitych. Okazało się, że udział załogi w czynie przy kościele nie minął bez echa.
Tak kierownik, jak i Lis byli wzywani do Komitetu Powiatowego i musieli się gęsto tłumaczyć, że uczestniczyli w czymś, co nie jest ich sprawą, bo oni są urzędnikami państwowymi, nie kościelnymi.
  Podobnie ze świętowaniem Milenium – co innego Kościół, co innego aparat rządowy! A ten kardynał Wyszyński, to powinien zgnić w więzieniu, już za samo to, że się wyrwał z tym przebaczaniem Niemcom!
  Zanim coś zrobią, niech pomyślą, kto im płaci, bo jak nie – to inaczej pogadamy – tak zakończył pouczenie miły pan z Komitetu.
-          Tato i inni z majątku zrezygnowali więc z udziału w pielgrzymce.
 Dla Mirki było zastanawiające, że rodzice unikają rozmowy z nią o jej sprawach, czy tylko tamta  nagonka ich martwi, czy jest jeszcze coś? 
 Dopiero wzięci na spytki chłopcy wygadali się, że przyszedł list od cioci Rozalii, który bardzo zasmucił tatę; a mama, aż talerz rzuciła na podłogę ze złości.
  I tak po nitce do kłębka- dziewczyna dowiedziała się w czym rzecz.
 W liście ciocia bardzo chwaliła Adama, że taki pracowity, zaradny, że coraz lepiej mu idzie na uczelni. No i znalazł tu swoje szczęście. Dziewczyna jest Szwedką, bardzo  Adamem zajęta i bardzo mu pomaga.
 Gdyby ciocia wiedziała, jakiego cierpienia przysporzy swej bratanicy – połamałaby pióro w drobny mak. Ale  nikt jej nie wtajemniczał , co łączy młodych, Adam zaś ,  nie przewidział że tak szybko wszystko się wyda.
  Katie pochodziła ze Szwecji, była parę lat starsza od Adama i studiowała malarstwo. Nauką nie bardzo się przejmowała; uwielbiała zwiedzać, podróżować.
 Na początku znajomości  była tylko fascynacja jej osobowością, znajomością języków; bez trudu przechodziła z francuskiego, na angielski, czy niemiecki. Niebrzydka, swobodna; obeznana z tajnikami komunikacji i paryskiej i krajowej była wspaniałą przewodniczką i towarzyszką wypraw w nieznane.
  Po krótkim czasie Katie chciała więcej – bezpruderyjna, wolna, namiętna , zawładnęła Adamem. I stało się tak, że Polska w myślach chłopaka malała; szara pliszka  - Mirka zupełnie się rozpłynęła.
 Za to Paryż kipiał kolorami, pokusami, życiem – a dziewczyna wypełniała myśli. Bywał częstym gościem w pracowni malarskiej, która wynajmowała z kimś do spółki. Podziwiał płótna, które namalowała W Andaluzji, Włoszech, W Normandii. Namówiła go kiedyś na  podróż do tej przepięknej krainy.
- A wiesz, że Claude Monet nazywał to miejsce krainą światła? Oczywiście nie wiedział.  Katie uwielbiała być alfą i omegą w każdej sprawie. Pojechali do  Rouen, spali w przytulnym” czekoladowym” hoteliku, wędrowali po krętych uliczkach pamiętających chyba spalenie Joanny na stosie.
 Dziewczyna dużo malowała, a on czuł się przy niej , jak prawdziwy światowiec. Koniecznie chciała dokończyć obraz, potrzebowała tygodnia, ustąpił na jeden dzień, a później naglił do powrotu.
Pokłócili się. Kazała mu wracać do Paryża i „ w zębach” przynieść pieniądze, które na niego wydała.
 A więc to taka jest ta uwielbiana? Łuski spadły mu z oczu. Zbierał pieniądze i w ratach, honorowo, oddawał.
  Podczas tych wizyt, już bez emocji patrząc – wypatrzył, że Katie pozuje do bardzo nieprzyzwoitych zdjęć i robi jakieś podejrzane interesy.
 – No tak, pieniądze nie lecą z nieba, że też wcześniej mnie to nie zastanowiło ; ten dostatek – rozmyślał poniewczasie.
 Dopiero teraz jasna dusza Mirki świeciła z daleka, jak latarnia morska. Odezwała się tęsknota, wrócił rozsądek. Nadszedł piękny , pachnący maj, a na Mirkę to wprost żal było patrzeć.
 Wychudła, przygarbiła się i nie miała ochoty na rozmowy z nikim. Że  z Adamem koniec – to było oczywiste; tylko jak nauczyć się żyć z tą świadomością? Bywała, budziła się w środku nocy i myślała: co to takiego się stało, że tak boli serce? Ach, Adaś. Gdy przyszedł kolejny list od niego – podarła w strzępy nie czytając. Niedługo  otrzymała następny z żalami, że nie odpisuje i terminem powrotu. Ucieszyła się, że Adam wraca dopiero przy końcu czerwca. 
”Ucieknę przed nim, u babci mnie nie znajdzie. Nie chcę go widzieć, nie chcę słuchać kłamstw, to ponad moje siły.”
  Wytłumaczyła rodzicom swoją decyzję a ci nie oponowali. Oboje nieba by jej przychylili, a tu patrzyli na jej ból i nic nie mogli pomóc.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę