Przejdź do głównej zawartości
18.01.2020r.


Uparta miłość r,10[1]




dziesiąty


 Pierścionek został w domu, Mirka pojechała do szkoły; o zaręczynach wiedzieli tylko najbliżsi Dziewczyna dużo czasu poświęcała na powtarzanie materiału; uznała, że może pomagać innym  przy tej okazji. Pod jej kierownictwem spora grupa przygotowywała się do matury.
  .
  Paulina  chadzała własnymi drogami, to sprawiało, że inni zabiegali o jej sympatię; do tego  przyrządzała wciąż jakieś nowe przysmaki i  bawiła towarzystwo
 Danka, choć wyniosła i nieprzystępna , miała tę zaletę, że lubiła sprzątać.
 Tym sposobem, choć bardzo się różniły, żyły zgodnie  i ubolewały, że do końca szkoły blisko i że się rozejdą być może na zawsze. Mirka namawiała koleżanki, by chodziły na grupowe powtórki, Danka odrzekła
  – Daj sobie spokój z tym tałatajstwem. Na maturze poda im się ściągę i po krzyku.
  Paulina uważała, że skoro  do tej pory nie zgłębiła tajników geometrii i  matematyki, to i teraz nie zdoła wszystkiego pojąć, Mirka niezmordowanie ciągnęła swoją robotę.
  Koleżanki żyły przygotowaniami do studniówki, randkami, strojami – a ją pochłaniała nauka i czekanie na listy od narzeczonego. Wszystko inne było obok, jakby za mgłą.
  Tak minęła zima, nastało urokliwe przedwiośnie z dniami olśniewająco jasnymi i radosnymi. W domu trwały wiosenne porządki, mama odłożyła sporo ubranek po braciach, lecz, gdy córka chciała je zanieść Sabinie, fuknęła ze złością:
  - Po co jej stare cichy?! Ona teraz ma, co chce!:
  - O czym ty mówisz?
  – To nie wiesz, że zeszła się z naszym agronomem i żyją, jak małżeństwo?
  – Mamo, o ile wiem , jej małżeństwo się rozpadło.  Próbuje sobie życie ułożyć na nowo. Sama chwaliłaś pana Romana, że tak troskliwie zajmuje się Sabiny dziećmi, więc czemu ją teraz potępiasz?
  – Co innego, jak tam czasem zajrzał, a co innego jak razem mieszkają. To wstyd i zgorszenie!
  Mimo wstydu i zgorszenia, Mirka poszła do przyjaciółki.
  Pan Bojarski zastępował chorego kierownika Łukowskiego. Nim Mirka przyszła, miedzy Romanem i Sabina toczyła się taka rozmowa:
   - To mówisz  Romciu, że dałeś Kostka od Bruzdów do stróżowania? – pytała krojąc chleb na kolację.
  Roman coś odpowiedział z pokoju, ale nie słyszała, bo dzieci baraszkowały po podłodze, więc wziął Bogusia na ręce i przyszedł do kuchni.
   – Widzisz w tym cos złego? – zapytał i uważnie słuchał odpowiedzi, bo już nie raz Sabina trafnie podpowiadała, jak postąpić
 – Oczywiście, że widzę! Powiedz mi czemu on nie poprosił o te robotę Starego ? No bo Łukowski dobrze wie, że Kostek chodzi do Kaśki Grzesiaków; a Grzesiak ma klucze od wszystkich magazynów – i nawozowego i zbożowego i tego nowego z paszami. Toż oni obaj by ci nocami pół zasobów wynieśli!
   - Wobec tego, co radzisz?
  – Weź Józka Majdów  od kowala i daj go do stróżowania. Majdy od zawsze z Grzesiakami koty darli, to czego, jak czego – ale magazynów nikt nie tknie. A Kostka daj do kowala i już. Jak nie zechce, droga wolna, ty ludzi masz na jego miejsce.
   – A jakich ja ludzi niby mam?
  – No przecież było tu wczoraj trzech za robotą – stanęła z nożem w ręku wyczekując odpowiedzi.
  – Odesłałem ich do Zalipia, ja nie mam mieszkań
  .- No nie!  - rzuciła nóż na stół – wiosna idzie, roboty do cholery, dwa nowe traktory przysłali, a ty ludzi odsyłasz?! Zdajesz sobie sprawę, ile jest pola do zaorania, jak przyłączyli do nas ten klin pod Ciłkami? To nie mogłeś się poradzić choćby Lisa? Przecież masz mieszkania, stoją puste.
   – O których ty mieszkaniach mówisz Sabinko?
  – Jedno nad stolarnią, a dwa następne za świniarnią, cały budynek stoi pusty, a tam to i trzy rodziny, pamiętam,  mieszkały.
   – Tam nikt nie chce mieszkać za tą świniarnią, tam gnojówka podchodzi pod samo  podwórko.>
   - No bo ciężkimi traktorami zepsuliście dreny, oba ostojniki na gnojówke zasypane, to nic dziwnego, że rozlewa się byle gdzie.
  Jakbyś poprosił kierownika budowy, to z całą pewnością dałby ci ze dwóch ludzi i wszystko by naprawili. Oni  z takim czymś mają doczynienia, jak kopią fundamenty
   - Kiedy widzisz Sabciu, ja nie jestem jeszcze  szefem, nie wiem, czy mogę tak radykalnie... – Ale gdybyś pokazał, że umiesz podejmować śmiałe decyzje, to i załoga i góra by widziała, że dasz sobie radę, jako kierownik!
   – Rządzić to musi ktoś, kto ma lata praktyki, albo wyczucie, albo twardy, bezwzględny charakter, a co ja z tego mam? – popatrzył na nią bezradnie.
  – Wiem, wiem, niewiele z tego masz. Jednakże  jesteś wykształcony, masz wiedzę; ludzie też woleliby ciebie, jak kogoś obcego. Lis chętnie by pomógł, ja bym cos doradziła. Przecież Łukowski to nie żaden rolnik, to żołnierz, frontowiec.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za