Przejdź do głównej zawartości
22.02.2020r.


Uparta miłość r 11 [3]




        Hauleres deGaulle ma gościć w Polsce jesienią, to Warszawa jest  tak odnawiana, że jak byłaś przedtem, to jej nie poznasz – rzekł  doktor Zalewski, gdy minęli Sochaczew.
   – Mnie i przedtem wszystko się podobało. Byłam w stolicy tylko raz, jak ciocia Rozalia przyleciała  nas odwiedzić..
  – A my to nawet jakiś czas mieszkaliśmy w Warszawie, na Pradze, ale Wiciu uparł się jechać na Ziemie Odzyskane, no i zostawiliśmy piękne mieszkanie w prawie wcale nie uszkodzonej kamienicy i pojechaliśmy do Stargardu – westchnęła pani Marynia
 
  Widocznie tak miało być, inaczej nie spotkałabym mojego  Adasia – uśmiechnęła się Mirka, a rodzice tylko wymienili spojrzenia.
  Wypatrywali szczupłej , delikatnej sylwetki syna, tymczasem podszedł do nich mężczyzna słusznego wzrostu, barczysty i opalony na brąz. Do tego kryl oczy za fantazyjnymi okularami, tak, ze nie od razu go poznali. Dopiero gdy się odezwał, roześmiał – rzucili się witać, ściskać, całować.. Praca pod francuskim ciepłym i
        słonecznym niebem najwidoczniej służyła mu. 
  – Mój ty śliczny , kochany, nareszcie jesteś. Wspaniale wyglądasz – szeptała mu czule do ucha, gdy tulił ja w objęciach. Pani Marynia chlipała w chusteczkę, a ojciec patrzył trochę zazdrośnie, ze rodzice zeszli już na drugi plan.
  Zanosiło się na burzę; rodzice po nieprzespanej z emocji nocy, najchętniej zostaliby na odpoczynek w stolicy, lecz Adam parł do domu.  Postanowili więc jechać, choć ulewa wisiała w powietrzu.
 Pod Kutnem musieli się zatrzymać w przydrożnym zajeździe, gdyż burza szalała z taką siłą, ze niepodobna było podróżować.
 Wynajęli pokój, zamówili kolację i czekali aż nawałnica minie. Grzmoty to cichły, to wracały z podwójną siłą i wyglądało na to będą musieli zanocować.
 Rodzice pokładli się i zmęczeni, posnęli. Młodzi siedzieli przytuleni i patrzyli w okno. Błyskawice raz po raz rozświetlały  widok tak, że wyraźnie było widać gałęzie drzew z pobliskiego lasu, A w chwilach ciszy było ciemno, że choć oko wykol ,
 . Nareszcie burza minęła i zrobiło się zupełnie widno, choć dochodziła dziesiąta.
 Adaś otworzył okno, a że było ciepło i przyjemnie zapragnęli pospacerować. Wyszli na dziedziniec i omijając wielkie kałuże, poszli w stronę lasu.
  Wymyty i napojony do sta, stary bór roztaczał cudowną woń. Poprzez konary prześwitywały różowe błyski zachodu, gdzieś z głębi podnosiły się mlecznobiałe mgły; a ptactwo nawoływało swoje młode do gniazd.
  Stali przy ścianie lasu i nie mogli się dosyć napatrzeć, nazachwycać, nadziwić. Adam przygarnął narzeczoną.
  – Chyba mi serce pęknie ze szczęścia, nie mogę tego pomieścić! I moja najmilejsza przy mnie i mój kochany kraj dookoła!
 Tymczasem rodzice powstawali, znieśli torby i rozglądali się za dziećmi, bo tato postanowił jednak jechać do domu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę