Przejdź do głównej zawartości
7.03.2020r.


Uparta miłość r.12[2]




 Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.  W czasie trwania obrządków ślubnych  też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka  kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.
  Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.
 Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.
 Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona  siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.
 -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy
  . Msza ślubna skończyła się i Młoda Para wyszła na dziedziniec ; przyjmowali życzenia od grupki weselników.
 Wyszło też trochę pielgrzymów i spontanicznie przyłączyli się do winszujących nowożeńcom. A młodzi stali otoczeni i bliskimi i obcymi ludźmi – słuchali wiwatów, śląskich przyśpiewek i byli bardzo wzruszeni,
..  Na koniec dwie stare góralki,  złożyły życzenia i wygłosiły jakiś starodawny, obrzędowy wiersz; goście nie wszystko rozumieli, lecz zgodnie twierdzili, że był przepiękny!
 To niespodziewane zbratanie z zupełnie obcymi ludźmi, tyle okazanego serca, tyle najlepszych słów, tyle łez prawdziwego wzruszenia  - a wszystko przy tej, jednej na świecie Świątyni, Ach, to wszystko starczało za cały tłum gości!
  , Odprowadzeni przez rozśpiewaną grupkę młodych Ślązaków, dotarli do restauracji, gdzie tato obstalował ślubne przyjęcie.
 Ponieważ grono weselników było niewielkie, nakryto dla nich w małej , bocznej salce.  Na dużej właśnie zaczynał się dansing, do tańca przygrywała orkiestra cygańska. 
 Cyganie zerwali się z miejsc, otoczyli Młodych i poczęli przygrywać tak, że nogi same niosły  do tańca.
  Nestor zespołu, stary, wąsaty Cygan, zachwycony czystą, subtelną urodą Panny Młodej. giął się w ukłonach i pięknie przygrywał na skrzypeczkach , aż Młodzi usadowili się na swoich miejscach.
 Adam hojnie nagrodził jego staranie, przeto ten skinął na resztę i cały zespół, czas jakiś grał dla gości weselnych.
 Młode, pełne wdzięku kelnereczki sprawnie obsługiwały gości.
  Pani Lusia, siedząc u boku Adama, w towarzystwie doktora Zalewskiego, uśmiechała się zadowolona.
  Nikt nie wiedział , jak ciężkie przeżyła chwile. Pomysł Mirki, by ślubować w Częstochowie na początku wprost ją przeraził. Później w trakcie przygotowań i rozmaitych starań, doszła jeszcze zwyczajna złość na  córkę, że tak wydziwia. A nie mogła zdradzić się choćby słówkiem, co przeżywa. Przyrzekła  sobie, że nie zepsuje Mirce szczęścia swoimi strachami i obawami. Jeden Pan Bóg wie, ile ja to kosztowało.
   A dziewczyna od samego powrotu Adama z Francji, żyła, jak w transie, jak we śnie., jakże mogłaby przerwać ten szczęśliwy czas swoimi nerwami.
  Jedynie mąż odgadywał, co przeżywa. Być może i on rozmyślał: jak to będzie, jak to się wszystko ułoży?
 Co powiedzą Zalewscy, jak się nie uda?
  Dopiero w Częstochowie, gdy wczesnym rankiem podążali Aleją ku Jasnej Górze ogarnął ich spokój. Nawet, widząc rosnący niepokój córki , tej równowagi nie tracili.  Pani Lusia przygarnęła  Mirkę i szepnęła
   – Wszystko będzie dobrze, moje dziecko, jesteśmy pod skrzydłami Panienki Częstochowskiej, ona zadba, by się wszystko pięknie poukładało.
   W czasie ceremonii ślubnej, gdy stali z rodzicami Adama tuż za klęczącą parą – myślała: Tak jest najlepiej, tak jest najpiękniej, lepiej nigdzie by nie było! A gdy spojrzała w twarz męża, odgadła ze szczęśliwego spojrzenia, że on myśli tak samo. Zresztą wszystkim weselnikom udzielił się ten podniosły, radosny nastrój.
  Z Pogórza przyjechała Grzelakowa z Brygidką,.  Łukowscy z Waldkiem i Fabisiakowie, bo Stasia Fabisiakowa była Mirki chrzestną. Waldek i Paulina świadkowali,a ze strony Adama były tylko dwie starsze kuzynki pani Maryni i przyjaciel Adama – ze studiów – Przemek Żeliga.

   Jeśli coś mąciło zadowolenie pani Lusi, to tylko ten, rzucający się w oczy zachwyt z jakim, czy to kelnerki, czy inne kobiety patrzyły na Adasia.
 On natomiast świata bożego nie widział poza swoją śliczną żoną.
 Wciąż miał  ją przed oczyma, gdy wyszła do niego ze swego pokoju – nie, jak się spodziewał w błękitnym kostiumie, przywiezionym z Francji, lecz w białej sukni i welonie! Doznał wtedy trudnego do opisania wzruszenia i zachwytu. 
 – Tak, teraz jest tylko ona, a co będzie za rok, za dwa?
   Skoro świt Młodzi pojechali pociągiem do Katowic, a stamtąd przez Niemcy do Paryża, do cioci Rozalii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za