Przejdź do głównej zawartości

 05.09.2020r.

 

 

Uparta miłość r.22 [1]

 

 Nazajutrz Adam , aczkolwiek niechętnie,  szykował się do Pogórza. Tymczasem żona wróciła wcześniej z pracy podekscytowana i oświadczyła, że ma dobre wiadomości.
  – Czyżby urlop? – zapytał niedowierzająco.
  – Tak, brzydalu, dopiąłeś swego, jedziemy razem! Adam odtańczył taniec radości, wycałował  małżonkę i pytał , jak to się udało załatwić.
  – Wróciła koleżanka z urlopu wychowawczego a ściślej mówiąc skróciła go ze względu na finanse. No to siadłyśmy, poprzestawiałyśmy trochę w grafiku i tym sposobem mam dla ciebie aż dziesięć dni, utrapieńcze jeden!   
   W samochodzie naradzali się, jak spędzić te dni, by pomóc rodzicom, ale i nacieszyć się latem i sobą. Weźmiemy ten namiot, który kiedyś przywiozłem, a ty mi uciekłaś do babci i pojedziemy nad jezioro.
   – Ależ na Pogórskie przyjeżdża tyle ludzi i tyle przychodzi dzieciarni, ze chwili spokoju nie będziemy mieli.
   – A kto mówi o Pogórskim? W lesie za Zalipiem jest małe, piękne jeziorko, byłaś tam kiedyś?
  – No oczywiście, przecież tam się chodzi na jagody. Widziałeś jagodziska? Kilometrami się ciągną.
  Tak rozprawiając, zapomnieli zajechać do Białośliwia. Dopiero za Piłą sobie przypomnieli, ale już się nie wracali.
  - A może mama zechce pojechać do Babci? Albo będzie miała coś do przekazania, to by się wzięło chłopaków i kiedyś skoczyło – rozważali.
  Przyjechawszy na miejsce zdziwili się przeto niezmiernie, że Szymek już jest. Mało tego, zdążył postawić szkielet szopki. Mama, o dziwo wcale nie była zadowolona z obecności brata.  Gdy siedli do kolacji; a Szymek z ojcem wciąż przybijali deski, Mirka zapytała skąd ta rezerwa, wszak tak się stara, tak pomaga.
   – A co wy tacy naiwni? Nie wiecie, czemu się tak rwał do Pogórza? – a ponieważ młodzi nie wiedzieli – ciągnęła ze zwykłą u niej energią.- Uwija się przez dzień, jak w ukropie, do jedzenia trudno przywołać, ale całe wieczory, co tam wieczory – cale noce u Grzelaków siedzi! Młodzi słuchali niedowierzając.
  – A jak żeście myśleli/?! Zauroczyła go, czy co! My to my, ale niech się mama dowie, to dopiero będzie. 
  – No a cóż on zamierza; tu narzeczony, tam ojciec dziecka i na dodatek jeszcze Szymek.- rozważał Adam: Mirka kroiła chleb i kiwała głowa. 
  – A dzieciaczek jak tam? – zapytała. 

        No śliczna dziewuszka, jakoś na jesieni będzie miała roczek. Najwięcej to Basia przy niej siedzi. Oni dzieci nie mają, jakby mogła to by ją siostrze ukradła. No ale Brygida nie odda dziecka.
   I Szymon i Adam gnani pragnieniem  przebywania z damami swoich serc naglili z robotą nadzwyczajnie. I tak, ku uciesze taty, w tydzień stanęła zgrabna szopka, pokryta papą; nawet skobla u drzwi nie brakowało. Mimo to Szymek ani myślał wracać do domu, choć żniwa były tuż, tuż.
  Mirka z mężem spakowali rzeczy i przytroczywszy wszystko do rowerów, ruszyli nad małe jeziorko. I dnie i noce były, póki co, cieplutkie; czas wprost idealny na takie wywczasy nad jeziorem. Mama, zajęta gotowaniem dla licznego grona domowników, rozmyślająca o poczynaniach brata, nie bardzo uważnie słuchała, gdzie młodzi zamierzają biwakować. Gdy ochłonęła i dopytała się o miejsce, aż w ręce plasnęła:
  -  A gdzież ich tam licho poniosło?! Boże kochany, toż tam takie mokradła przy tym jeziorku, że ani dojść! Nieraz wracaliśmy z jagodami, to rąk nie było jak umyć. Do tego leśniczy ostrzegał przed żmijami!

          – Wczoraj słuchałem prognozy pogody, mówili że idą deszcze, to długo tam nie zabawią – rzekł pan Piotr, który wrócił ze Szczecinka z narady przedżniwnej i moczył zmęczone nogi w misce.

  – Też wymyślili urlop! – utyskiwała mama – Pojedziesz Szymuś jutro do nich i każesz im wracać do domu! Komarzyska ich tam zjedzą; a oni pewnie głodują.  I tak biadoliła następnego dnia, że Szymek wziął Piotrka za przewodnika, zabrał naszykowany kosz wszelkiego jadła i pojechali nad jezioro.
  A jeziorko, jak jeziorko; miało jeden brzeg grząski, ale miało też i drugi – łagodny i piaszczysty. Parę starych, pochylonych , brzóz spuszczało do wody swoje wiotkie warkocze. Zaraz za drzewami były kładki dla rybaków. Na wodzie kołysało się parę łódek przywiązanych do drzew łańcuchami. Gdy nadjechali Szymek z Piotrkiem, koło namiotu nie było nikogo. Adam poszedł sprawdzić sieci, a Mirka gromadziła gałęzie na wieczorne ognisko.
  – Ale tu mają pięknie urządzone!  Kuchenka z kamieni, stolik i klocki do siedzenia. Sznurki rozciągnięte, co chcesz, to suszysz -  Szymkowi  bardzo się  podobało.
  – Cale to bogactwo w jednej chwili możemy stracić, wystarczy, ze rybacy przyjadą na ryby, to wszystko ich – odezwał się Adam, który właśnie wrócił i wyplątywał z siatki pokaźnego lina.
 – Ja tu zostaję z wami! Ale Ryba! – zachwycał się  Piotrek. Nadeszła Mirka, Szymek podał jej torbę z prowiantem.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę