27.12. 2020r.
Uparta miłość r.26 [3]
- Na początku listopada
listopada
znalazł się nauczyciel chętny do nauczania matematyki w starszych klasach.
Jednakże pojawił się problem: do
kierownika szkoły przyszła delegacja rodziców z prośbą by pani Zalewska uczyła
ósmą „c” do końca roku! Młodzież ją
polubiła, przekonali się wreszcie do tego trudnego przedmiotu, no a przecież
przed nimi egzaminy do szkół średnich!
I znowu Stasiu przyszedł i znów
prosił, by uczyła dalej. Zrobi się taki plan, by mogła odbyć lekcje przed pracą
w GS-ie, lub po.
-
Adam nie miał nic przeciwko temu, głównie
dlatego, że dzieci miały doskonałą opiekę; a i on nieraz był zaproszony na
obiad.
Maluchy zdrowo rosły, oni pracowali nie
szczędząc sił, czuli, że żyją pełnią życia!
Niedziele mieli dla siebie, starali się
więc przygotować wszystko tak, by to było małe, rodzinne święto. Jagusia umiała już podnieść się w łóżeczku i dreptać
przy szczebelkach. Henio dopiero uczył się wstawać. Siostra we wszystkim go
wyprzedzała, a do tego wymuszała pierwszeństwo. Ją pierwszą trzeba było karmić,
przewijać, zabawiać. Braciszek nauczył się cierpliwie czekać na swoją kolej.
Był kochanym spokojnym dzieckiem, prawie nie słyszało się jego płaczu.
W deszczową niedzielę listopadową, gdy
po południu baraszkowali z maluchami na dywanie, niespodziewanie odwiedził ich
Tomasz. Wytłumaczył, że zbiera materiały do reportażu w tej okolicy, więc
wpadł. Przy kawie wyjawił powód wizyty: chodziło o to, by Adam spowrotem
zamieszkał u Bondosów, a jego kawalerkę zwolnił. Liliana znalazła pracę w
Świetlicy dla młodzieży z trudnych rodzin, właśnie niedaleko jego
mieszkania. Na koniec jeszcze
nadmienił, że próbuje ustalić, gdzie obecnie przebywa niejaka Wioletta Baciarek
i wytoczyć jej proces.
– To przecież nie jest wina LIli, że
jest piękną dziewczyną i ktoś tam może na nią popatrzeć; a już z całą
pewnością, to nie powód, żeby ją pobić!
Mirka popatrzyła na męża, ten
delikatnie począł przekonywać, że taki proces to strata czasu, pieniędzy i co
najważniejsze nerwów. Najlepiej machnąć na wszystko ręką. Z kawalerki rzecz
jasna wyprowadzi się, a gdzie – to się jeszcze zobaczy.
-
Tomek odjechał, Adam siedział w kuchni i
palił papierosa. Już długi czas nie palił, z czego był bardzo dumny. A teraz
poddawany coraz poważniejszym próbom i w szpitalu i w przychodni – wrócił do
nałogu.
– Widzę, że ci Tomasz zepsuł humor?
- podała mu Henia, sama zaś wzięła małą do łazienki, by umyć jej
umorusaną buzię. Zgasił papierosa, przytulił dziecko i uspokoił się. Gdy żona siadła obok rzekł:
- Miałem
z nim pogadać, jak z przyjacielem, ale ł jak tak, to niech sobie robią, co
chcą! Chodził za mną: „Adam wprowadź się, bo już za długo stoi puste. Teraz „
Adam wyprowadź się, bo Lilianna...” I widząc, że Henio zasną, dodał: Ma swoje
lata i swój rozum, niech patrzą gały, co będą brały!
Położyła list w kuchni na radioodbiorniku i zapomniała o nim. Dopiero w sobotę przy porządkach przypomniała sobie i podała list mężowi Adam przeczytał początek chwycił się za głowę i wykrzyknął:
- Mój Boże, mój Boże! Mirka przybiegła z pokoju
– Co się stało? Skąd ten list?
- Pisze dziewczyna Przemka Zeligi; pamiętasz takiego dryblasa, co szukał roboty w wojskowej służbie zdrowia?
– Pamiętam, gdzieś go zawoziłeś, a myśmy czekali na was chyba ze dwie godziny. A co się stało?
–
Komentarze
Prześlij komentarz