Przejdź do głównej zawartości

 16.01.2021r.

 

 Uparta miłość II - r.2[2]


Ttramwajem kołysało; spojrzał przelotnie na dwoje ludzi na przednim pomoście – i zdrętwiał To był Adam! Obok stała wysoka, postawna brunetka.To, że sylwetki kołysały się i muskały, to by jeszcze można złożyć na karb ruchów pojazdu, ale, że na drążku, którego się trzymali –jego ręka obejmowała jej dłoń?

 Zgnębiony, opowiedział żonie, co widział. Ta też aż czoło potarła, jakby i jej ten fakt nie mógł się w głowie zmieścić.
 – Lusia tak nas prosiła, byśmy go przyjęli pod swój dach, bo , jak powiedziała: Strzeżonego, Pan Bóg strzeże. I co teraz? Może to nic poważnego?
  Choć początkowo mieli zamiar jechać do Rostowa na Roczek bliźniaków, zrezygnowali. Pojechał Tomek z Lilianą. Zaraz po tym zdarzeniu, sprzątając, ciocia znalazła klipsy. Oddała je Admowi bez słowa. Podziękował i popatrzył z niemym błaganiem, by o nic nie pytała.

 A to było niedopatrzenie, gdyż Ania towarzyszyła mu w wyprawie do Warszawy. Tam, w bardzo dobrym szpitalu wojskowym , na Szaserów przebywał Przemek; miał mieć odtwarzane ścięgna w obu rękach
 .Anię klipsy uwierały w uszy, włożyła je do kieszonki adamowej marynarki. Widać zemściło się to, że marynarki nie powiesił, a tylko rzucił na krzesło. Oboje państwo Bondosowie rozmyślali, co począć, jak działać, by nikomu nie uczynić krzywdy, a osiągnąć zamierzony cel.
  Postanowili, że ośmieszą pannę; w tym celu trzeba ją zwabić do mieszkania. Powiedzieli  Adamowi, że jadą do Jarka, do Warszawy na jakieś dwa, trzy dni. Tymczasem wrócili następnego dnia i jak się spodziewali – zastali oboje w mieszkaniu.
 Ania była bardzo zawstydzona i zmieszana, lecz wuj Józef nie zdąży przemówić jej do rozumu, bo ulotniła się tak szybko, że można by pomyśleć, że była zjawą. Wziął więc Adama na męską rozmowę. Ten błagał i zaklinał, by nikomu o tym zdarzeniu nie mówić. To nic nie znacząca przelotna przygoda. Właśnie zakończona! Państwo Bondosowie uwierzyli i odetchnęli
 Minął dobry miesiąc w całkowitym spokoju; Adam informował o rozkładzie dyżurów i wracał, jak zapowiedział. Jedynie do kuchni prawie nie zaglądał i unikał wspólnego spożywania posiłków.
 Ciocia Jadwinia cierpiała z tego powodu, gdyż do tej pory lokator, jak nikt, potrafił docenić jej kunszt kucharski! Wszyscy widzieli, jak nabrał wigoru i siły , odkąd zamieszkał u wujostwa i korzystał z posiłków, które ona szykowała.
  – Dużo pracuje, mało je; z domu też ostatnio rzadko coś przywozi. Podkopie sobie zdrowie i to pod naszym dachem – ubolewała, rozmawiając z mężem.
  – Daj mu trochę czasu, niech uporządkuje swoje sprawy, a wszystko wróci do normy – uspakajał pan Józef.
  Kiedy więc któregoś dnia Adam zapowiedział, że po nocnym dyżurze musi zostać na naradzie u ordynatora, a po południu znów idzie do pracy – postanowiła, że zawiezie mu coś niecoś do jedzenia.
 Portier nie był zbyt uprzejmy i nie miał ochoty na rozmowę. Pani Jadzia odcięła spory kawałek ciasta przeznaczonego dla Adama i starszy pan zaraz się ożywił. Potwierdził, że istotnie lekarze i pielęgniarki mieli jakąś naradę u ordynatora, ale już się skończyła. Widział, jak gromadnie wychodzili.
 A torbę, jak najbardziej przekaże doktorowi Zalewskiemu; tu ludzie ciągle coś zostawiają i dla pacjentów i personelu – a wszystko trafia do kogo trzeba!
  Dzień był, jak na maj, dosyć chłodny, tylko klony rozsypując wokół swoje żółto –zielone kwiatuszki, uparcie przypominały, że to wiosna.
 Ciocia wyszła przed szpitalne budynki i już miała przejść przez skwer i udać się na przystanek autobusowy,gdy mignęła jej znajoma sylwetka.

 Adam przechadzał się po pobliskiej alejce z wysoką , postawną panią.  Była w beżowym, wiosennym płaszczu, on w białym fartuchu. Tak, to ona! Nadjechał tramwaj, Adam objął swą towarzyszkę i pocałował, po czym pośpiesznie wrócił do szpitala, pani wsiadła do tramwaju.
 Ciocia Jadwinia stała przy bramie, jak wmurowana.
 – Po co mnie tu diabli przynieśli?! – rozmyślała roztrzęsiona. –Lepiej, żebym tego nie widziała! Co teraz? Tak mi żal tej poczciwej Mireczki. Łajdus, zdradza ją nadal. Jedzie do domu na dwa, trzy dni i pewnie zgrywa się na wzorowego mężusia i tatusia; a tu robi swoje. Lusi tego nie powiemy, bo zrobiłaby taka awanturę, że pewnie małżeństwo to by się nie ostało. Co robić? Milczeć, jakby nigdy nic?
 W domu, po długich naradach, postanowili powiedzieć o wszystkim rodzicom Adama. W połowie czerwca, jadąc na wczasy, nadłożą drogi i zajadą do Stargardu. Bagaże dali znajomym do samochodu i  zrobili, jak umyślili.

 Starsi państwo Zalewscy, niezwykle mili na początku wizyty; w miarę, jak poznawali jej powód, stawali się coraz sztywniejsi. A przy pożegnaniu byli już bardzo oziębli. Mówiło się o podwiezieniu na stację, a jak przyszło co do czego,  doktorowi coś nagle wypadło. Bondosowie , w upał maszerowali na dworzec bardzo niekontenci.
 – Józuś nie pędź tak, już całą bluzkę mam na plecach mokrą – biadoliła ciocia Jadwinia doganiając męża.
 – Żebym ja się, cholera, za moje dobre serce doczekał takiego podziękowania, O, nie! Już on długo u nas miejsca nie zagrzeje!~- sapał równie zmęczony i zdenerwowany wujek.
 – O to, to. Tak i ja pomyślałam, już wtedy, gdy ta nadęta Zalewska brząkała mi przed nosem tą swoją porcelaną. Tylko, co powiemy Mirusi?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za