Przejdź do głównej zawartości

 13.03.2021r.

 

 

Uparta miłość t.II r.3[3]

 

 

 

Synowie zaprosili do rodziców swoje        dziewczyny i Bondosowie  znów się gościli  i wzajemnie poznawali; Adam wymówił się brakiem czasu. Ostatnimi czasy czuł się podle. Jako jedynak był zawsze w centrum uwagi, teraz rodzice trochę się od niego odsunęli. Ojciec drżał  o zdrowie żony; wolał by syn nie przyjeżdżał zbyt często  i nie zakłócał z trudem zbudowanego spokoju i zgody.
 Wobec Mirki czuł się winien i tylko jej bezgraniczne zaufanie pozwalało mu zachować twarz. Romans z Anią i jego konsekwencje kosztowały go dużo zdrowia i nieźle zdołowały.
  Marzył o wyjeździe, jak powietrza potrzebował wyróżnienia, sukcesu, oderwania od  szarej rzeczywistości.
 Kiedyś na nocnym dyżurze, gdy ślęczał nad papierami w gabinecie lekarskim, przyszła siostra Trudzia i przyniosła mu kawę. Była najstarszą na oddziale i najbardziej lubianą pielęgniarką. Miał chęć pogadać, odpocząć od pisaniny,  poprosił, by przyszła ze swoją kawą - że w jej towarzystwie będzie mu lepiej smakować.
 -Słyszała może siostra, kiedy ogłoszenie werdyktu komisji  - kto jedzie na to stypendium?
 – Tak, jak było ustalone  - dziesiątego sierpnia, czyli w poniedziałek. A co, denerwuje się doktor?
 – Okropnie.  Jestem , jak na huśtawce – raz pełen wiary, mknę w górę, to znów pewien porażki i spadam w dół!
 – O, kochany, teraz to już po herbacie, trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Tak, jak niektórzy wziąć asystenta  Przebierka na tańce, powdzięczyć się do adiunkta Samborskiego, robić słodkie oczy do  Profesora,  zakręcić się koło się do naszego ordynatora..

          – Ktoś tak robił? – śmiał się Adam. – Robił, robił! Kto ma oczy otwarte, ten wiele i jeszcze więcej widział; ale doktor chodził zamyślony, duchem nieobecny – to nic nie spostrzegł.
 Siostra Trudzia zdradziłaby pewnie jeszcze coś niecoś, ale dzwonek wezwał ją do chorego, a później już nie było czasu na pogawędkę.
 Ogłoszony w poniedziałek z samego rana, werdykt komisji nikogo nie zaskoczył. Jeden doktor Zalewski stał przy tablicy ogłoszeń oniemiały, zdruzgotany; jakby czymś ciężkim dostał w głowę.
 W kategorii – młody, obiecujący lekarz , pokonała rywali doktor Anna Jarosz, a jako dobrze zapowiadającego się specjalistę , komisja wybrała Eugeniusza Pacułę.
 – No tak, no tak – powtarzał idąc korytarzem.
 Przegrałem! Anka nie zna języka, dużo gorsze noty uzyskała na  Lekarskim Egzaminie Państwowym po stażu – więc czemu ona, nie ja?
 Wieczorem, po całym dniu pracy, był do granic możliwości wyczerpany, nie wysiadał z samochodu – siedział; i rozmyślał.
 – Jak ja im to powiem? Mirka już spakowała walizkę dla mnie. Bondosowie, o ile jeszcze zachowali odrobinę szacunku

         

         

        , to ze względu na ten pewny wyjazd. Dopiero teraz widzę, jaką podłą grę prowadziła Anka – a ja , jak zawsze głupi i naiwny. Boże mój, tylko Mirka nigdy mnie nie oszukała, nie zawiodła, nie wykorzystała – a co ja daję w zamian?

         

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę