05.06.2021r
Uparta miłość t.II r 6 [3]
Gdy tato Lis
przyjechał do młodych przed Świętami, nie mógł się nadziwić, że aż tyle od
jesieni udało się zrobić. Zgrabny budynek za domem i nowiutki parkan dookoła
działki! Mirka natomiast stanęła zdumiona na widok braci – obaj ją przerośli!
– Ale was wyciągnęło chłopaki! Dajcie
spokój, toż to już kawalerka! – ściskała gości i zapraszała do mieszkania.
-Ano tak, jeszcze trochę i wyfruną z
domu – rzekł tato stawiając torby z maminymi podarunkami na kuchennych
krzesłach. Mirka przygotowała posiłek,
chłopcy pochłonęli talerz kanapek i rozglądali się za czymś jeszcze. Siostra
pytała, czy chłopcy mają już plany na przyszłość.
– Ja to bym nigdzie nie wyjeżdżał –
odpowiadał Piotrek – wybudują nowe warsztaty, to po szkole poszedłbym do roboty
maszyny naprawiać.
– Coś takiego jest w planie? Tato nie
odpowiedział, zapytał o Adama, chciał by i on usłyszał o wielkim rozmachu
inwestycyjnym.
– Pojechał po zakupy dla nas i Dalszewskich, ma też pokazać dzieciom , jak
pięknie przybrany jest kościół na Święta. Sąsiadka na ostatnich nogach,
niedługo będzie rodzić. Mąż czyni przygotowania do Wielkanocy, a ona poleguje. I tak jest bardzo dzielna i ze
wszystkim sobie radziła.
– Jak ją zapamiętałem, to ona wciąż w
biegu ! – uśmiechnął się ojciec.-Tak jak nasza matka. Bardzo chciała do was
jechać, ale chłopaki podnieśli taki krzyk, ze musiała ustąpić. Nakazała byśmy
wracając wstąpili do Białośliwia; tyle wiemy, co Brygidka zdążyła opowiedzieć.
Przyjechała sama, bo dwie krowy ocieliły się i dziadek sam nie dałby rady z
robotą. No i dobrze, ze przyjechała, bo Krysia byłaby sama. Dziadek Czyżewski
pojechał do Sabiny, Jasiek do jakiejś panny, a córki świętują u siebie. Helcia
bardzo zajęta ; Rogowscy zaczęli budować dom! Grzelakowa przebąkuje, że jako
emerytka być może do nich się przeniesie. Szkoda by było, żyjemy po sąsiedzku tyle lat...Że Bojarski
przeniósł się do Zalipia, to wiesz? Dyrektoruje tam. Bardzo zadowolony, tylko
ostatnio bieda ich dopadła – Ela przy
nadziei, a ciąża zagrożona.
Nowin było więcej, ale przyjechał Adam
z dziećmi i tematy się zmieniły. Po obiedzie wyszli przed dom i rozkoszowali
się wiosennym słoneczkiem i cudnym zapachem budzącego się na nowo życia
dookoła.
Jedynie gospodyni, korzystając z tego,
że bliźniaki mają opiekę, wróciła pośpiesznie do mieszkania i zabrała się za
przygotowanie ćwikły. Nie dokończyła jednak, bo rodzinka zgłodniała i trzeba
było nakarmić.
Dopiero późnym wieczorem, gdy chłopcy
wzięli dzieci na górę, można było spokojnie porozmawiać i myśleć o
przygotowaniach świątecznych.
– To mówisz, tato, że jak teraz
przyjedziemy do was, to Pogórza nie poznamy?
– A żebyś wiedziała! Już równają plac pod dwa bloki
dwunastorodzinne! I jeszcze mniejsze mają stanąć, ale nie wiem kiedy. Do
tego stanie wielka hala do naprawy
maszyn. Ludmiła jeździ po okolicy i ogląda nowoczesne obory i cielętniki, bo to
też jest w planie.
– Nie za dużo tego wszystkiego?
Przecież to ogromne koszta, skąd na to fundusze? Pamięta tato, jak było z
kotłownią dla bloków? Miała być, już nawet pustaki zaczęli zwozić i co? Zabrakło pieniędzy. Czy aby teraz nie
skończy się na planach? – rozważała Mirka kończąc trzeć buraczki; zachęcała
usilnie męża, by starł chrzan.
– Gierek ma sojuszników na zachodzie ,
dostaniemy pożyczki. A jak tam sprawa zaginionej, wyjaśniło się coś? – rzekł
Adam dojadając zostawioną przez maluchy jajecznicę.. W stronę chrzanu nawet nie
spojrzał. Dawał żonie dyskretne znaki, by obarczyła tą robotą ojca.
– Ani widu, ani słychu. Kamień w wodę.
Mówią, że te pioruńskie sekty młodych zwabiają, a tu kobieta po sześćdziesiątce
i też poszła za nimi. Maćkowiak wezwał starsze dzieci kazał opróżnić
mieszkanie, zrobili remont i już tam mieszka nowa rodzina – on mechanik, ona
krawcowa. Matka ma konkurentkę – śmiał się tato, ale przez łzy, bo właśnie
zaczął trzeć chrzan.- Przyjechała też Alka i okropnie ubolewała, że Jacek i
Bronek trafili do domu dziecka.
– To ci, co byli z Weroniką? – wtrąciła Mirka
– Ano byli, tylko, ze ona nie dawała
sobie z nimi rady. Nie uczyli się, wagarowali, łobuzowali. Dyrektor szkoły
przyjeżdżał do Werki, z Maćkowiakiem radził, jak pomóc. Ten dawał jej
mieszkanie po rodzicach, Łukowscy też przekonywali dziewczynę, wspierali. A ona
nie i nie! A co się działo, jak przyjechali po te dzieci, niech Pan Bóg broni!
Chłopcy klękali przed siostrą, błagali by ich nie oddawała, po rękach całowali.
A ona powiedziała, ze ich nie chce i już. Musiała policja pomagać. Sąsiadki to
w głos płakały, patrząc na to wszystko.
-Alka taka dzielna, szkoda, ze ona nie
znalazła jakiegoś wyjścia. –
– A Weronika dalej w pałacu? Sama, czy z narzeczony? Zdaje się, że miała wyjść za mąż za syna stelmacha? – dopytywał Adam.
– Wojtek ma inną, Werki Zahotowie nie chcieli w rodzinie! I jeszcze mniejsze mają stanąć, ale nie wiem kiedy. Do tego stanie wielka hala do naprawy maszyn. Ludmiła jeździ po okolicy i ogląda nowoczesne obory i cielętniki, bo to też jest w planie.
– Nie za dużo tego wszystkiego? Przecież to ogromne koszta, skąd na to fundusze? Pamięta tato, jak było z kotłownią dla bloków? Miała być, już nawet pustaki zaczęli zwozić i co? Zabrakło pieniędzy. Czy aby teraz nie skończy się na planach? – rozważała Mirka kończąc trzeć buraczki; zachęcała usilnie męża, by starł chrzan.
– Gierek ma sojuszników na zachodzie , dostaniemy pożyczki. A jak tam sprawa zaginionej, wyjaśniło się coś? – rzekł Adam dojadając zostawioną przez maluchy jajecznicę.. W stronę chrzanu nawet nie spojrzał. Dawał żonie dyskretne znaki, by obarczyła tą robotą ojca.
– Ani widu, ani słychu. Kamień w wodę. Mówią, że te pioruńskie sekty młodych zwabiają, a tu kobieta po sześćdziesiątce i też poszła za nimi. Maćkowiak wezwał starsze dzieci kazał opróżnić mieszkanie, zrobili remont i już tam mieszka nowa rodzina – on mechanik, ona krawcowa. Matka ma konkurentkę – śmiał się tato, ale przez łzy, bo właśnie zaczął trzeć chrzan.- Przyjechała też Alka i okropnie ubolewała, że Jacek i Bronek trafili do domu dziecka.
– To ci, co byli z Weroniką? – wtrąciła Mirka
– Ano byli, tylko, ze ona nie dawała sobie z nimi rady. Nie uczyli się, wagarowali, łobuzowali. Dyrektor szkoły przyjeżdżał do Werki, z Maćkowiakiem radził, jak pomóc. Ten dawał jej mieszkanie po rodzicach, Łukowscy też przekonywali dziewczynę, wspierali. A ona nie i nie! A co się działo, jak przyjechali po te dzieci, niech Pan Bóg broni! Chłopcy klękali przed siostrą, błagali by ich nie oddawała, po rękach całowali. A ona powiedziała, ze ich nie chce i już. Musiała policja pomagać. Sąsiadki to w głos płakały, patrząc na to wszystko.
-Alka taka dzielna, szkoda, ze ona nie znalazła jakiegoś wyjścia. –
Komentarze
Prześlij komentarz