Przejdź do głównej zawartości

 26.06.2021r.

 

Uparta miłość t.II r. 7[2]

 

 

        ,. Henryś chwycił koszyk i poważnie niósł go do domu. Już ze schodów gospodyni zawołała;
 - Paweł nasmaruj plecy Adamowi i przynieś mi drewienek! Gdy ten zjawił się w kuchni, zarządziła:
 - Idź no synu pod pałac, tam pewnie jest Piotrek z małą. Niech mi tu zaraz daje dziecko, toż to żar leje się z nieba! Nakarmimy maluchy i położymy spać. Po drodze zawołaj Adama na obiad.
  – Nie czekamy na tatę? – zapytał zięć, którego głód przygonił.
 – A kto go tam wie, kiedy przyjdzie. Teraz stołówka ruszyła, to pójdzie i zje. Brygada budowlana się stołuje i ze stałych też wielu wykupuje obiady; jest komu gotować.
 – Kto rządzi  w kuchni, dalej Bruzdowa? – dopytywał zięć karmiąc synka.
 – A skąd! Bruzdy dawno w Zalipiu. U nas nie ma świniarni. Przewieźli świniaki do rozbudowanego obiektu do Zalipia, Bruzda został głównym szefem Tu by go Ludmiła wykończyła, jak Dudkowskiego – rzekła mama dolewając zupy do wazy.
 – Z tak licznej rodziny Dudkowskich, to chyba jedna Weronika tu została?
  - I Celinka. Fabisiaki ją wzięli do siebie i starają się o adopcję. Michał jest jej chrzestnym, dziewczyna grzeczniutka, ładniutka; trudno nie pokochać.
 – A co tam u Wojtka od stelmacha?
 – Pod naciskiem rodziców ożenił się. W Ciłkach jest brygadzistą, niedługo zostanie ojcem – Zahotowie dopięli swego!
 Tato jednakże przyszedł do domu na obiad. Zaraz od progu poinformował, że Jagusia śpi u Stasi Fabisiakowej, a Piotrek pojechał z kolegami nad jeziorko, wykąpać się.
 – Pewnie, jak zwykle Bronek Bruzdów go namówił. Że też ten chłopak nie ma zajęcia w domu, wiecznie tu się szwęda!~
 - Chłopak tu się wychował, tu ma kolegów, to przyjeżdża. A Piotrek zgłodnieje, to przyjedzie – nie martw się.  – Nalej mi barszczyku, kochanie. Mam jeszcze roboty na jakieś dwie godzinki, jak będę wracał, przyprowadzę małą – rzekł tato na odchodne.
 Na Piotrka nie trzeba było długo czekać. Wpadł do kuchni zdyszany , z mokrą czupryną i uprzedzając reprymendę matki oznajmił:

         - Werkę pogotowie zabrało!.
 – A co jej się stało?- zapytali domownicy
 – Na mój rozum, pojechała rodzić – odrzekł chłopak siadając przy stole.
 – Ty nie bądź taki znawca. Skąd wiesz, że ją zabrali? 
 - Widziałem na własne oczy.
 – Myj łapska, nalewam ci barszczu – mama wolała nie drążyć tematu.

         – Ale nie dużo. U cioci Stasi zjadłem pełen talerz rosołu z kluseczkami. A Jagusia ile wsunęła, wszyscy się dziwili.
 – No i po coś tam polazł i to w porze obiadu?!
 – Ciocia mnie zawołała, wypytywali, czy doktor Adam jeszcze u nas jest. Chcą przyjść z tym małym od pani Bożeny.
 – Faktycznie, wnuczek Stasi słabuje; w niedzielę tośmy Bożenkę przepuścili , wzięła mleko bez kolejki, bo śpieszyła się do chorego dziecka, które wymiotuje.
 – No, no wymioty u dziecka w taki upał, nic dobrego. Może ja bym tam poszedł, zobaczyłbym, co  z moją córką i zbadał tamto dziecko, ile ono ma?
 – No tak ze trzy latka będzie miał. Nasz doktor Wasilewski coś mu tam przepisał, ale widać nie pomogło. I dodała jeszcze:
 – Poczekamy, może oni chcą, by się trochę ochłodziło.  Co to za pomysł był, żeby tam małą zostawiać! Oj, Piotrek, Piotrek! 
 – No bo jak się tak objadła, to Celinka wzięła ją do pokoju, by odpoczęła . No i się pospała. I ciocia powiedziała, ze mogę iść do kolegów a małą oni przyprowadzą.

 – O, idą! A nasza Jaguśka na przedzie! – rzekł Pawełek patrząc w okno.
 – Ubieraj się Adaś, taki porozbierany doktor - to żaden  lekarz - poradził Piotrek poważnie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę