20.10. 2021r.
Uparta miłość t.II r.13 [3]
– – Ledwo zdał. Zawsze było tak: Piotruś, piękny, mądry, dowcipny, zabawny i nagle klops – Piotruś osioł! A to matki wina; Paweł ile by nie zrobił, pochwały nie dostał, a ten za byle co! Teraz bez trudu zdał do Technikum Kolejowego w Bydgoszczy, a ten mądrala idzie do zawodówki.
– Piotrek, weź no koszyk i idź narwać królikom – zawołał do syna
– Przecież Paweł poszedł!
– To Paweł ma dzieci pilnować i trawę rwać, bo ty pół dnia musisz siedzieć na drzewie? Wróciła mama z pierogami.
– Wczoraj żeśmy z Krysią siedziały i te pierogi lepiły, a lepiły. Ja czekałam na was, a ona na Jaśka, miał przyjechać z narzeczoną; ale widziałam, że sam szedł od pociągu.
– Z sąsiadami zgoda? – zapytała Mirka delektując się poczęstunkiem.
– A tak różnie, jak u Szymków wszystko dobrze, to i ona przychodzi. Jak tam zwada, to chodzi zła, jak by to moja wina była. Na razie w porządku; materiały zwożą będą przybudówkę budować. Chcą tam mieć kuchnię, łazienkę i komórkę na piec co. Wiemy o tym, bo ojciec tam jeździł w tamte strony z Ludmiłą skupować krowy wysokomleczne.
– – Przed zimą nowa obora ma być gotowa, a w niej sam zarodowy materiał – dodał tato nie bez dumy. – Na wiosnę będziemy szukać buhajów z najlepszych ras.
– O ho, ho, a jak młode przyjdą na świat, dopiero będzie uciecha, chyba nie tylko dla Ludmiły – rzekł zięć pałaszując pierogi jeden za drugim - A załoga stara, czy dobrali nowych?
– Stara w dawnej oborze; a w nowej wszyscy młodzi, po przeszkoleniu. Sąsiadka zostaje tam, gdzie była.
- U nich coś tak pusto. Dziadka ani wczoraj, ani dziś nie widziałem – zauważył Adam sięgając po kompot.
. – Dziadka przecież nie ma, wyjechał! – wykrzyknęli Lisowie. – No tak, tyle czasu was tu nie było, że nic nie wiecie. Sabina wyprocesowała zwrot jego własności, znaczy domu, tam gdzieś pod Wyszkowem.
– Czekaj, Piotrek to trzeba po kolei od samego początku. Idź przynieś jeszcze kompotu, tam się studzi przy schodach. Tato poszedł, a mama przystąpiła do relacjonowania minionych zdarzeń.
– Sabina odeszła z kantyny oficerskiej i pracowała w kawiarni – to wiecie? Grzelakowa tam była i opowiadała, że to piękne miejsce. W parku, proszę was, stoi domek – na dole kawiarnia, u góry mieszkanie. Właściciel tego chce na dobre wyjechać do Niemiec; szukał kupca. Sabina zapaliła się, by to nabyć, ale ledwo starczyło na zadatek. Wtedy przypomniała sobie opowieści matki, bo ta miewała okresy, gdy wszystko pamiętała, słowem, była normalna.
Dziadek Czyżewski po kampanii wrześniowej trafił do niewoli, wtedy jego żona związała się z inny mężczyzną. Należał do ruchu oporu, lecz i z Niemcami kolaborował. nasłał na matkę Sabiny Gestapo, bo była przeciwna temu związkowi. Trafiła na Pawiak, później do obozu; wróciła z bękartem, czyli z Sabiną. Rodzina była zastraszona, bo miał broń, dziadkowi nieraz groził że go zabije. Ludzie wyjeżdżali na Ziemie Zachodnie; dziadek wziął córkę z wnuczką i też wyjechali, tak trafili do Pogórza.
Sabina poradziła się prawnika i rozpoczął się proces; sprawy były wciąż odraczane, gdyż brakowało wiarygodnych zeznań świadków. A ludzie zeznawać nie chcieli, bo się bali. Jakiś czas temu na tamtego chojraka przyszła bieda – miał udar, potrzebuje stałej opieki. Wtedy zaznawali i mówili, jak było. Tym sposobem dziadek odzyskał swój dom, należy mu się spłata za ziemię, nawet wnuczce przysługuje jakiś spadek po nieżyjącej babci. No i Sabina kupiła ten pensjonacik, coś tam jeszcze spłaca, ale już jest na swoim!
– Ale u was to się dzieje, jak w jakim filmie – konkludowała Mirka lejąc sobie z dzbanka kompot – jeszcze nie ucichło o Dudko...
– – Dudkowska żyje! – przerwała mama
– Znalazła się? Gdzie jest? -pytali młodzi bardzo poruszeni.
Lisowie i tę historię chcieli przedstawić z detalami, ale nadeszli chłopcy z pełnymi koszami trawy i zawodzącymi bliźniakami. Mimo ścisłego nadzoru, tak jedno, jak drugie, powchodziły do bajorka. Ostro skarcone przez wujka Piotrka – gorzko płakały. Mirka zaprowadziła dzieci do mieszkania, tato z Adamem wzięli się za wieczorne obrządki. Mama poczęła przygotowywać kolację. Gdy siedli do stołu, tato wrócił do opowieści o Dudkowskiej
–
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz