Przejdź do głównej zawartości
29.01.1022r. Uparta miłośc t.II r.17[1] Waldek Łukowski szczęśliwie obronił pracę magisterską, miesiąc odpoczywał u rodziców, po czym wyjechał do pracy do Drezna. Tam się osiedlił Sylwek Markowski i namówił kolejny raz żądnego przygód i zarobku młodziana by przybył. Po paru miesiącach Waldek przyjechał do Polski pozałatwiać formalności, gdyż zamierzał osiąść w Niemczech na dobre. Odwiedził też Adama, ten przyjechawszy do domu, zdawał żonie relację z tej niespodziewanej wizyty. -Waldek mnie odwiedził! Nie zgadniesz po co. Zaprasza nas usilnie na dwa tygodnie do niego, do Drezna. Tyle razy był przejazdem w Poznaniu, tyle razy czekał z powodu przesiadek, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, by się ze mną spotkać. A teraz zadał sobie tyle trudu, by mnie znaleźć w szpitalu Przez dobrą godzinę trajlował, namawiał, przekonywał byśmy skorzystali z jego zaproszenia. Dla mnie to dziwne, że mu aż tak zależy, byśmy przyjechali. Mirka ogławiała pomidory, mąż dreptał za nią, opowiadal i czekał odpowiedzi. Zaskoczona, nie wiedziała, co powiedzieć. Z jednej strony taki wyjazd kusił, z drugiej zaś czuła instyktownie, że coś się za tym kryje. – Ciekawe, czemu rodzicom nie zaproponował tych wystrzałowych dwóch tygodni? – rzekła ugniatając chwasty w koszu. – Wynieś to kotku na kompost i idź zobacz, co dzieci robią. Dziwnie cicho się zrobiło w tej piaskownicy. Po obiedzie, gdy wrócili do tematu, zadzwonił telefon. Tato dzwonił z budki, że mieli krótki postój we Wronkach, by się pożywić, już ruszają w drogę i za godzinkę będą w Rostowie. Mirka przebrała dzieci w czyste ubranka, swoje robocze spodnie zamieniła na odświętną sukienkę i czekali gości. Przy kawie teściowie opowiadali, że wrócili właśnie ze Szczecina, gdzie gościli u pana Andrzeja. Oboje byli w doskonałych humorach, zadowoleni z urlopu i wypoczęci. Jednakże, było coś, co te słoneczne wspomnienia mąciło. Mama ze smutkiem relacjonowała – Gdyby nie torba z prezentami, którą Adaśku dałeś dla chrześniaczki – Natalki, zrezygnowalibyśmy z wizyty u twego przyjaciela. Mieszkanie zmieniali już chyba ze trzy razy, żadnej stabilizacji. Elwira pije. Przemek zrezygnował z pracy w szpitalu, pracuje w przychodni zakładowej, w porcie. Często dzwonią ze żłobka, by odebrał dziecko, bo mama była, ale pijana. – No, a Elwira pracuje, tak po pijanemu? – Nie wiem, jak ona to robi, ale pracuje, ma wyniki i jest lubiana; Przemek nie miał interesu, by kłamać. Z nią samą widzieliśmy się krótko, bo śpieszyła się na posiedzenie komisji rekrutacyjnej. Gdy poszła, mąż prosił byśmy się dowiedzieli, gdzie by ją można umieścić na odwyk. W Szczecinie nie, bo takie wieści rozchodzą się lotem błyskawicy – dodał tato. Nazajutrz panowie, skoro świt ruszyli na grzyby, ale po długim okresie suszy grzybów nie było. Wrócili prawie z niczym i po obfitym śniadaniu zamknęli się w gabinecie, bo Adam musiał się uczyć do kolejnych egzaminów, a ojciec chętnie służył fachową pomocą. Dzieci, że poprzedniego dnia baraszkowały do późna, spały w najlepsze.. Panie wyniosły wiklinowe fotele i poszły na balkon, by wypić poranną kawę i nacieszyć oczy pięknym widokiem. – Irena leczy alkoholików – mama wróciła do wczorajszej rozmowy – jednakże nie znam jej aktualnego adresu. – To siostra Adama? – Ano. Siostra przyrodnia, jak to się dawniej mówiło – z nieprawego łoża. Jej matka też pielęgniarka, kiedyś razem pracowałyśmy. Nie bardzo mam chęć dzwonić do niej i Witka też wolałabym nie posyłać; może Adam zna jej nowy adres? Coś mi się zdaje, że w Płocku z mężem mieszkają. Lubiłam ją, bo co ten dzieciak był winien, bywała u nas; myślę, że pomogłaby Elwirze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za