Przejdź do głównej zawartości
11.02.2022r. Uparta miłość t.II r.18[1] Młodzi Zalewscy stali wśród tłumu przechodzących pasażerów, na placu przed głównym dworcem w Dreźnie i bezradnie rozglądali się dokoła. – Albo wysiedliśmy za wcześnie, albo za późno; inaczej Waldek czekałby tu na nas. Patrz tam, czy to jest ulica Beritzstr – tak tam jest napisane? – Tak, to jest ta ulica. -No to dobrze wysiedliśmy. Pokaż notes, masz tam zapisaną nazwę hotelu; pokażemy taksówkarzowi i nas zawiezie. Poradzimy sobie! – Adam już chwytał za walizki, by przejść na drugą stronę, do postoju taksówek, gdy nadbiegł Waldek – Przecież mieliście czekać na peronie, tam, gdzie wysiedliście! - zawołał zasapany – Dobrze, że was znalazłem. Chodźcie do samochodu, zawieziemy was do hotelu. Za kierownicą siedziała kobieta o kanciastej twarzy z krótko, po męsku przyciętymi włosami i uśmiechała się z daleka. – To moja przyjaciółka Joasia – rzekł Waldek stawiając walizkę i po niemiecku przedstawił gości Przed hotelem pani Joasia wysiadła z samochodu. Była wysoka, zgrabna i bardzo gustownie ubrana - w powiewne , letnie spodnie , zamszową kamizelkę i nieskazitelnie białą bluzkę. Gdy szła po schodach, Mirka podziwiała eleganckie, skórzane półbuty. W holu przywołała młodego mężczyznę w hotelowej liberii, wręczyła mu kartonik z numerem pokoju i kazała zanieść walizki na górę, sama zaś zapytała gości – czy chcą odpocząć , czy pójść na wspólny posiłek. Adam wolał odpocząć, wobec tego gospodarze poszli zamówić im podwieczorek do pokoju. Oglądali swój apartament, gdy kelner wniósł tacę z jedzeniem. Oboje byli głodni, lecz Adam siedział milczący, zamyślony ; na jedzenie nawet nie spojrzał. – A tobie co się stało? Minę masz, jakby cię zęby bolały! Jedz! -Tak myślę , co łączy tych dwoje: ona dużo starsza, urodą nie grzeszy do tego nim rządzi, jak chce. No i jaką rolę my tu mamy do odegrania.? – Kotku, żyj chwilą. Dali jeść, to jedz. Opłacili ci wczasy, to korzystaj. Czym się martwisz? Moim zdaniem to kobitka z klasą, Waldek przy niej może do czegoś dojść.. – A co to za mamałyga? – pokazał na talerz z sałatką rybną. – Nie wiem, co to jest, ale smaczne – odrzekła ze śmiechem. – Następny dzień upłynął im na błogim leniuchowaniu i spacerach po sąsiednich ulicach . Pod wieczór czekali na Waldka; na plac wjechała nowa wypolerowana, jak – lusterko, granatowa wołga. Wysiadł Waldek, Jean i starszy , siwiejący jegomość. Młody Łukowski przedstawił gości z Polski. – Niezmiernie się cieszę – William Arden, jestem ojcem Jean – przetłumaczył Waldek. Starszy pan zapytał następnie młodego człowieka, czy chcą, by po nich przyjechać. – Oboje podziękowali ojcu, zapewnili, że będą korzystać z komunikacji miejskiej, lub wezwą taksówkę. Adam kłaniał się , na styl japoński, lecz usta miał zaciśnięte, bez cienia uśmiechu. – No to kochani, ruszamy w miasto, czy wolicie kolację na miejscu? - zapytał Waldek gości – Tu bardzo dobrze karmią, jedzenie jest pyszne! – odrzekła Mirka uśmiechając się do Joasi. Zajęli stolik, po czym panie poszły poprawić urodę. Gdy wróciły, ponów nie było; naradzali się z kelnerem przy stoisku z alkoholami. Okazało się, że Jean dosyć dobrze zna rosyjski, mówiła też po angielsku, ale z ciężkim, niemieckim akcentem. Zdążyła trochę opowiedzieć o sobie, że pracuje w częściowo odbudowanym Teatrze Państwowym; jest asystentką głównego scenografa. Mieszka z rodzicami na obrzeżach miasta, ale ma też swoje mieszkanie niedaleko teatru przy Ostra Allee. W czasie kolacji Mirka obserwowała Waldka – wielki, silny; przystojny i urodziwy, ale taki chłoptaś – myślała. -Czym on zaimponował tej mądrej kobiecie? Teraz pragnął tak wiele wyjaśnić Adamowi, przekonać go do swoich racji, wspomagał się przy tym alkoholem. Jean co i raz popatrywała na niego marszcząc czoło; pewnie usiłowała zrozumieć, o czym tak zawzięcie rozprawia z kuzynem. – – Tak patrzy kobieta, której zależy i to bardzo – rzekła cicho do męża. – Gdy wreszcie gospodarze odjechali, a Zalewscy wrócili do swego apartamentu, Adam długą chwilę leżał w ubraniu na szerokim, hotelowym łóżku i patrzył w sufit. – Żałuję, że się dałem namówić na te wczasy. Ja się tu źle czuję. Ona za wszystko płaci, z jakiej racji i co w zamian? To nie jest czysta gra! - A jak będziesz naburmuszony , niezadowolony, to coś zmieni?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...