7.05.2022r.
Uparta miłość t.II r.19 [2]
Dni mijały, o podróży do Pogórza nie było mowy. W szkole nawał pracy, na uczelni przygotowanie do pisania pracy magisterskiej , w domu dwoje żywych sześciolatków, no i zapracowany mąż.. Tłumaczyła ojcu, jaka jest sytuacja i jasne było, że zobaczą się dopiero na Boże Narodzenie. Nastał wyjątkowo chłodny, dżdżysty październik. W któryś mroczny, mglisty poranek obudził Mirkę dzwonek telefonu. trąciła w ramię śpiącego obok męża.
- Adaś, idź, odbierz, bo dzieci się pobudzą. Pewnie ktoś pilnie potrzebuje pomocy lekarskiej; Jeszcze nie ma szóstej.Po chwili Adam wołał z dołu
- Chodź, Miruś, to do ciebie! Przybiegła bez tchu .
- Tato? Co się stało? Okazało się, że tato miał bardzo smutną wiadomość.Dzwonił tak wcześnie, gdyż obawiał się, że później nie zastanie córki w domu. Donosił, że nagle zmarła Stasia Fabisiakowa, a pogrzeb miał być następnego dnia.Tato był bardzo przybity, oboje z mamą byli wstrząśnięci odejściem kogoś, tak bliskiego, jak członek rodziny.
- Boże kochany, przecież ja jutro prowadzę lekcję pokazową dla nauczycieli z całej gminy; nie mogę jechać. Ona mnie kochała jak córkę. Tak czekała, tak wyglądała mnie, czy to wtedy, jak byłam w internacie, czy teraz, jak bywaliśmy u rodziców. A ja przeważnie nie miałam czasu. Już tego nie nadgonię, nie nadrobię. Wystraszone dzieciaki tarły zaspane oczy.
- Dlaczego płaczesz?Coś cię boli? Nie płacz, mamusiu - Henio obejmował ją za szyję, ocierał rączką łzy. Jagusia chlipiąc tuliła się do matki.
- Co jej się stało? Nie mówił ojciec? Mam jej obraz przed oczami - żywa, pogodna, życzliwa ludziom i światu. Można by pomyśleć, ze do setki dociągnie.
- Tato nie słuchał moich pytań, mówił o tym, jak bardzo oboje z mamą cierpią. A ja nie mogę być jutro z nimi!
- Taki piękny dzbanek nam dała, przyciągał spojrzenia, gdziekolwiek stał. Był prawdziwą ozdobą. No i nie ma już dzbanka i nie ma cioci Stasi - rzekł smutnie Adam i zszedł na dół przygotować śniadanie.
-Na Wszystkich Świętych Mirka pojechała do Pogórza sama, mąż został z dziećmi. Poszła na grób chrzestnej i modliła się przytulona do ramienia znękanego, płaczącego pana Michała.Obok stały - Małgosia i Bożena, a z boku Celina z narzeczonym, równie przybita stratą przybranej matki, jak rodzone córki. W domu podzieliła się z matką swymi spostrzeżeniami.
- O, kochana, to jest cała historia, co było z Celiną. Narazie wołaj ojca i chłopaków, już nalewam rosół do wazy. Niby słonecznie, a powietrze ostre. Wszyscyśmy troch zmarźli na cmentarzu. Gdy rodzina zasiadła do obiadu, wróciła do zaczętej rozmowy
- Wiesz, jak Stasia lubiła się stroić. Nie było miesiąca, by nie przyszła z jakimś ładnym materiałem - na wspomnienie tych miłych wizyt oczy zaszkliły się mamie łzami. - A gust miała dobry, jak już coś wymyśliła, to zawsze było szykowne. Teraz wszystko zostało; pełne szafy. Parę dni po pogrzebie obie córki dalejże do tych bluzek, spódnic, sukienek, fartuszków, dalejże przebierać, wybierać. Michał wrócił z roboty i stanął, jak wryty, po czym pokazał córkom drzwi. Później sam przygotował dla każdej po parę rzeczy, by miały coś po matce. Dla Celiny też. Obie ciężko urażone, całą złość wylały właśnie na te biedną dziewczynę. Małgosia wróciła do siebie, do Wałbrzycha, Bożena unika ojca, a Celina wyprowadziła się do narzeczonego.
- Ano. Michał został sam. Wysechł na wiór; żal patrzeć na chłopa. A resztę ubrań zawiózł do księdza na plebanię, by wspomógł biednych.
- dodał tato.
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz