Przejdź do głównej zawartości
13 08 2022r. Upata miłośc t.II r. 23[2] Przed niedzielą przyjechał Adam z dobrymi wiadomościami - kryzys minął. Za parę dni Liliana ma być wypisana ze szpitala. -Ona wciąż przesiadywała na balkonie, bo tam lżej się jej oddychało, no i przeziębiła się. Dla niej każda infekcja jest zagrożeniem życia - tłumaczył mąż zasiadając do kolacji. - Tomek zamierza umieścić ją u rodziców i starać się o miejsce w klinice rządowej. Już raz ją tam ładnie podleczyli - dodał nakładając bliźniakom, które się przysiadły, po porcji sałatki. Mirka odetchnęła z ulgą; a ze życie niosło wciąż nowe sprawy i problemy - przestała rozmyślać o Lili i swoim zobowiązaniu. Pamiętnego dnia 25 marca, Mirka i jej trzech kolegów obroniło pracę magisterską. Ten szczęśliwy dla nich dzień był wyjątkowo nieciekawy, jeśli chodzi o pogodę. Wiał dokuczliwy wiatr; odsłaniając bezchmurne niebo, po chwili zaś, przypływały ciemne chmury - sypało śniegiem, zacinało deszczem. Nowo upieczeni magistrowie strojni i eleganccy , nim dotarli na przystanek tramwajowy, zostali przewiani i przemoczeni. Nie bardzo im się chciało organizować bankiet pożegnalny; skończyło się na filiżance gorącej kawy i kieliszku wina. Mirka przez parę dni leczyła przeziębienie; z tego też powodu nie przyjmowali gości, ani nie jechali do rodzinki na Wielkanoc. Był koniec kwietnia, nareszcie przyszły dni ciepłe słoneczne, prawdziwie wiosenne. Gospodyni z narzędziami i nasionami wybrała się do ogrodu. ,spoglądala na drogę; Adam obiecał odebrać dzieci i zabrać je do miasta na ciastka, lada chwila powinni wrócić. Podjechał wiśniowy samochód. Pacjent?. Sylwetka była dziwnie znajoma. Przecież, to Barański! Zaprosiła gościa do mieszkania. - Szukałam z panem kontaktu, gdyż żona mojego kuzyna - pani Lila Bondos, życzyła sobie spotkania z panem. Wtedy, zimą, stan jej był bardzo ciężki; na szczęście teraz jest dużo lepiej - zaczęła od progu. Przyjechałem, bo zabieramy stąd sprzęt i ludzi, pracownicy opisali panią tak, ze od razu wiedziałem o kogo chodzi. Bardzo proszę o informację, gdzie przebywa pani Lila. Barański miał w pięknych oczach najprawdziwszą udrękę. Pierwszy raz nie budził w Mirce odrazy. - Ostatnio byłam bardzo zajęta, a wiedząc, że stan zdrowia pani Bondos poprawił się - nie odwiedzałam jej ostatnio. Tak, że nie wiem, gdzie obecnie przebywa - No nie! Jakieś żarty sobie pani ze mnie robi!? Przecież tu nie chodzi o jakąś schadzkę. Ja chcę zobaczyć bliską mojemu sercu osobę, może po raz ostatni... - zerwał się z krzesła, na które dopiero co usiadł. - Proszę pana, naprawdę nie wiem. Być może jest w klinice w Warszawie, może u teściów w Poznaniu, albo u rodziców w Czarnkowie. - Przecież pani mąż mieszka w Poznaniu! To co, nie kontaktujecie się z rodziną? On lekarz, nie wie, co się dzieje z ciężko chorą kuzynką?! Ma pani mnie za idiotę?! - urodziwa twarz była pełna i bólu i złości. - Dla pani liczą się durne zasady no i własne zastrachanie, no nie? Jak sobie pani przypomni, to tu jest wizytówka - rzucił kartonik na stół i wybiegł z mieszkania. Z furią ruszył z miejsca. Po chwili zaś we wjeździe ukazał się samochód Adasia. - Czy mi się zdawało, czy to Barański wyjechał od nas? - Tak, pytał gdzie ma szukać Liliany. - - Tylko jego nam tu brakuje - utyskiwał kładąc na stół zakupy. Jest u Bondosów. Powiedziałaś mu? - Nie, bo nie wiedziałam. - rzekła chowając niepostrzeżenie wizytówkę. - No i bardzo dobrze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą   zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę,   i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci.    Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano   mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
20.07.2019r. Uparta miłość t.I r.I [5] Tak więc Lis wrócił na stanowisko        księgowego, otrzymał trochę wyższą pensję i osobny pokój do pracy. Kiedyś sekretarka Halinka zaszła tam do niego i wyjawiła, że kiedy Łukowski dowiedział się, że Lisowie mają zamiar wyprowadzić się - pojechał do Komitetu Partii i postawił wszystko na jedną kartę: albo Lis będzie oczyszczony z bzdurnych zarzutów, albo on też odchodzi! No i wygrał. Nikt o tym nie wie, nawet Melania, ale ona   - Halina wie, bo ma swoje kontakty. –           Późnym wieczorem, gdy dzieci spały, Piotr dzielił się z żoną zasłyszanymi rewelacjami. Siedzieli przy kuchennym stole i popijali przepisane   Lisowi ziółka. Pani Lusia krzywiła się przy każdym łyku, ale, że nie chciało jej się palić i gotować wody na herbatę, męczyła się spożywając gorzki napar. –           – Ja ci już dawno mówiłam, że Paweł ...