Przejdź do głównej zawartości
21.09.2022r. Uparta miłość t.II r. 23[3] Minął tydzień, Mirka znów poprosiła męża, by po pracy odebrał dzieci i zajął się nimi, gdyż przed nią moc domowej roboty. W pośpiechu wywieszała pranie, ciesząc się ze słonecznej pogody w nadziei, ze do wieczora wyschnie. Pilne prace znów zostały przerwane, tym razem przez dwóch rosłych panów w średnim wieku. - Co to, plaga jakaś, czy co? - myślała wycierając ręce w fartuch , by móc sie przywitać. - Jesteśmy z Powiatowego Komitetu Partii, chcemy z panią, pani Zalewska chwilę porozmawiać - zagaił starszy. Zaprosiła więc gości do mieszkania, poczęstowała paluszkami , zaparzyła kawę, cały czas rozmyślając, co za sprawę mają do niej owi panowie. - Jak pani zapewne wiadomo, pan Stanislaw Dalszewski w najbliższym czasie obejmie stanowisko wicedyrektora w szkole zawodowej - wyjaśnił młodszy rozpierając się w fotelu. Naszym zadaniem jest znalezienie bardzo dobrego kandydata na jego miejsce - uzupełnił starszy. - Lepszego, niż obecny zastępca - pan Majewski , nie znajdziecie - poradziła w najlepszej wierze. - Pani także jest brana pod uwagę - uśmiechnęli się obaj do gospodyni. - Właśnie pan Dalszewski panią rekomenduje. - - Tak poważną funkcję chcielibyśmy powierzyć osobie godnej zaufania, ukształtowanej ideowo. Dlatego chcielibyśmy, by pani rozważyła kwestię wstąpienia do PZPR. - Taka decyzja nie może być pochopna, dlatego zostawimy pani Statut i inne materiały, by sobie pani spokojnie poczytała - dodał młodszy widząc zaskoczenie gospodyni. - W przyszłym tygodniu ktoś się z panią , wyjaśni ewentualne wątpliwości no i pewnie wciągnie na listę kandydatów - zakończył starszy dopijając kawę. - Przemyślę to wszystko, poradzę się męża, dziś doprawdy nie wiem, co mam odpowiedzieć. Wrócił Adam, zrelacjonował żonie rozmowę z Renią, ze jest tak rada, że Julka po powrocie z rehabilitacji nareszcie nie utyka, że zaprosiła bliźniaki do siebie. Pobawią się razem, a potem zjedzą jakąś specjalną kolację. - A ja to bym się machnął na godzinkę, jak nie masz nic przeciwko - przymilał się, zupełnie nie spostrzegając tego, ze żona jest czymś bardzo poruszona Nie było mowy o spokojnym sprzątaniu, zmywaniu - nie miała tego w zwyczaju, ale teraz zostawiła cały bałagan i poszła na przechadzkę. Było ciepło, pachnąco, majowo, lecz dosyć wietrznie. Mama zwykła mawiać - jak wieje, to i coś przywieje. Deszcz by się przydał. Wizyta partyjniaków nie podobała się Mirce. Ojciec latami był nachodzony, agitowany, straszony, ze straci stanowisko. Tu może być podobnie, tylko, ze tu posada jest pewnie wabikiem. Ani przez chwilę nie traktowała możliwości zostania dyrektorką szkoły, Stasiu palnął, co mu do głowy przyszło, a ci podchwycili. Wracając przypomniała sobie, jak kiedyś stały z mamą na ganku, a ojciec odprowadzał kolejnego a agitatora, tan przekonywał - Przecież sam pan rozumie, ze nie może pan piastować tak odpowiedzialnego stanowiska, nie będąc członkiem naszej partii. - obie zamarły słysząc ojca odpowiedź: - Myślę, że mogę, bo jestem uczciwym człowiekiem i rzetelnie wykonuję swoją pracę. Po powrocie mile zaskoczył Mirkę porządek, mąż posprzątał i szykował dzieci do spania. - Renia była i opowiedziała mi , kto cię odwiedził - zaczął zaciekawiony. - Jutro ci wszystko zrelacjonuję, wieczór taki piękny, nie chcę tego psuć -uśmiechnęła się zagadkow

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę