Przejdź do głównej zawartości
4.01.2023r. Uparta miłość t.II r. 28[1] W połowie stycznia przyszły takie śnieżyce, że Adam utknął w połowie drogi jadąc do Rostowa. Sznur samochodów sięgał kilometra, gdyż zatarasowała zepsuta ciężarówka. Możliwości zjechania nie było ze względu na zwały śniegu po obu stronach szosy. Zapadł zmrok, nie było na co czekać - uwięzieni, wydostali się z samochodów i pomagając sobie nawzajem dobrnęli przez zaspy do pobliskiej wioski. W szkole uwijał się lekarz pomagając potrzebującym pomocy .Adam nie bacząc na to, że prawie do pasa jest mokry, przyłączył się do niego.Był szczęśliwy, gdy nakarmiony i w cieple ułożony, mógł przespać w ośrodku zdrowia noc. Nazajutrz, do południa trwało odśnieżanie i udrożnianie drogi, a prawie do wieczora podróż do domu. Wymęczony do cna, nie miał siły opowiadać zgnębionej żonie, co przeżył.W nocy dosypało ;oboje wyjechali dużo wcześniej, by na czas dotrzeć do pracy. Adam raniutko rozpalił w piecu. Zgasło, może dlatego, że śnieg padał i nie było cugu. Mirka, gdy wróciła z pracy, czym prędzej pobiegła do pieca, bo w mieszkaniu panował nieznośny ziąb. Jednakże piec był wyziębiony, prawdopodobnie woda zaczęła zamarzać. W pewnym momencie para rozerwała główny zawór. Woda zalała piwnicę. Adam zastał żonę płaczącą , zajętą zbieraniem i wynoszeniem wody. Zaprowadził dzieci do sąsiadów i czym prędzej pojechał do Rąbina po Alka, by awarię naprawił. Późnym wieczorem, gdy już wszystko wróciło do normy, rozważali, co dalej. - Najlepszym wyjściem byłoby mieszkanie w Poznaniu, a tu domek na weekendowe wypady. - zaczął ostrożnie Adam. - Myślałam o tym nie raz. Coś musimy postanowić, byś nie musiał pracować w dwóch miejscach; a teraz najważniejsze to przetrwać tę groźną zimę.Jutro spodziewamy się telefonu zezwalającego zamknąć szkołę.Ja sobie będę w domciu, a ty jakoś musisz wrócić do Poznania. A może zadzwonisz, że jesteś przeziębiony? ? -Jak by przyszło do tego, to ciężko by ci było opuścić to miejsce? - Adaśku - przytuliła męża - gdzie ty tam ja. Zawsze. Tylko, że, póki co - nie mamy pieniędzy i musimy sobie radzić w tej sytuacji, która jest. Oby się ta zima przestała tak strasznie srożyć! Jednakże zima nie pofolgowała ani w lutym, ani w marcu. Wciąż mroziło, dosypywało śniegu, a zimne wietrzysko dopełniało udręki. Kiedy nareszcie, w połowie kwietnia nastały ciepłe dni i śnieg stopniał, ludzie patrzyli na odsłoniętą ziemię ze łzami w oczach. Na Wielkanoc, przyjechał w odwiedziny tato. Jechał z Białośliwia, wiec przywiózł młodym wyroby ze świniobicia i najnowsze nowiny. - Wszyscy wkoło narzekają, a u Miłorzębów biedy nie widać. Gospodarze mają się dobrze, inwentarz także. Anulka rośnie - bardzo dobre i mądre z niej dziecko. Babcia Henia świata poza nią nie widzi. Może bym się do was nie pchał, bo po tej zimie jakiś słaby jestem, ale mam dla ciebie, Adam, list od ciotki Rozalii;przez to przyjechałem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę