Przejdź do głównej zawartości
16.04. 2023r. Uparta miość t.II r.31 [1] Szukając pracy , Adam krzątał się w objęciu, czyniąc przygotowania do zimy. Towarzyszył mu Henio. Pracowali w milczeniu, w zgodzie i harmonii; natomiast Jagusie tylko czekała ,by ojciec siadł bez zajęcia. Tuliła się do niego i relacjonowała, jak żyli i co robili, gdy go n ie było. Gabinet był nadal zaplombowany, wiec począł starania, by mógł choć w domu przyjmować.Zamiast odpowiedzi, zjawili się dwaj panowie z Urzędu Bezpieczeństwa. Adam miał już pewne doświadczenie, jak się rozmawia z tymi funkcjonariuszami. Przedstawił zdjęcia i dokumenty z przebiegu choroby wuja, pokazywał akt zgonu. We Francji był wyłącznie po to by zapewnić bliskiemu człowiekowi fachową i prawie bezpłatną opiekę.Powoływał się tu na swój poprzedni pobyt we Francji, twierdząc, że pobyt wtedy finansował wuj Michael Cerpante. Zeznania te powtarzane przy kolejnych wizytach widocznie zostały przyjęte, jako prawdziwe, gdyż wkrótce otrzymał pozwolenie na praktykę prywatną. Ksiądz Janusz sprzedawał po trochu franki, nie budząc podejrzeń - można było wesprzeć potrzebujących i na bieżące potrzeby nie brakowało W ten sposób czujność doktora została uśpiona; do głowy mu nie przyszło, że zachodzący często leśniczy - pan Ernest Bączkowski jest nasłany. Adam zbliżył sie do niego, gdy obaj zgodnie walczyli na posiedzeniach Rady, by zaprzestać zasypywania mokradeł. Prace przerwano, co było ich sukcesem. Obecnie od omawiania tego problemu, zaczęły się kolejne spotkania. Zmarniało parę hektarów młodnika, bo woda wypchnięta z szuwarów, zalała pobliskie uprawy. Pogawędki były sympatyczne, zawsze przy kieliszku wybranego alkoholu. Zażyłość pewnie by się rozwijała, gdyby nie Mirka -- utrzymywała, że pan Ernest wnosi do mieszkania złą energię, że ona się źle czuje w jego towarzystwie. Do tergo ludzie mówią, że jego piękna żona jest po prostu więziona, że nie wolno jej wyjść poza obrąb obejścia. Zwróciła też mężowi uwagę na to, że gość wciąż o coś pyta, ze interesują go sprawy w końcu prywatne.. Adam ostatnio trochę izolowany, lgnął do ludzi, ale tu przystopował. Po jakimś czasie wizyty zbrzydły obojgu i poczęli pana Ernesta unikać .Praktyka prywatna stanowiła dla doktora Zalewskiego tylko namiastkę pracy; tęsknił za szpitalem z jego prawdziwymi wezwaniami.Ubolewał też, ze ogrom pacy, jaki włożył w specjalizację póki co, idzie na marne.Mimo to, gdy otrzymał propozycję pracy w laboratorium, tańczył z radości.Nie było to, to za czym od miesięcy chodził, ale w dobrym szpitalu i zgodnie też z młodzieńczymi pasjami.Tego dnia przyjechał z Poznania z bukietem kwiatów i słodkościami dla żony i dzieci.Radosny, jak niegdyś, a na dworze siąpił właśnie zimny marcowy deszcz. - Kochanie, pogratuluj mi!~Nie zgadniesz, gdzie będę pracował i kto mi pomógł. Mirka odłożyła uczniowskie zeszyty na kredens, postawiła na stole naczynie żaroodporne z pieczenia i nakazała, by wpierw zjadł, a potem opowiadał - To wszystko dla mnie? A dzieci gdzie, jadły już? - Dzieci u sąsiadów, razem lekcje odrabiają, dawno po obiedzie. Jedz! - Pamiętasz, Miruś, jak kiedyś w Pogórzu opiekowałem się takim małym chłopczykiem? Krzysiem.Wiec wczoraj spotkałem jego ojca - Konrada Rachwała.Teraz doktor nauk medycznych, proszę ciebie, kieruje laboratorium działu hematologicznego przy Akademii Medycznej. Tam i badania pacjentom robią i prace naukowe prowadzą i studentów uczą.Właśnie szukali takiego koordynatora, by to wszystko organizował i zgrywał. Dzięki dawnej zażyłości i ze względu na to, ze nie jedną godzinę sam w laboratorium we Francji przesiedziałem - dostałem tę robotę!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za