Przejdź do głównej zawartości
22.05.2023r. Uparta miłość t.II r. 31[5] Wobec takich wieści , postanowili, że pojadą do Pogórza, by okazać współczucie sąsiadce.Jednakże, gdy Mirka w Wielką Sobotę wieczorem, chciała odwiedzić Grzelakową, mama powstrzymała ją. -Lepiej nie chodź, znowu wróci cały ból; niech choć Święta mają spokojne. Widzisz, córcia, to jest tak - jak Pan Bóg dopuszcza wielką zgryzotę, toi daje siły, żeby to przetrzymać. - A Grzelakowej dał pana Wiesia, by ją pocieszał - wyrwał się Piotrek, jak Filip z konopi. - Czy ty, chłopaku nigdy nie spoważniejesz?!- zamachnęła się ścierką, ale oczy śmiały jej się do syna . Był teraz chlubą rodziny. - Najgorsze dla niej były pierwsze dni, teraz już jest lepiej. Co tu gadać, my obcy, a serce pękało z bólu. Mama przygotowała kolację i swoim zwyczajem chciała przedstawić wydarzenia od samego początku i po kolei. - Któregoś ranka, patrzę, a Krysia stoi przy naszym płocie , trzyma się sztachet, jakby za chwilę miała upaść. Wybiegłam, a ona mówi , że przyszedł z biura Madejski z tą straszną wiadomością. Ledwo ją do drzwi zaprowadziłam, a drzwi zamknięte, Krysia nie pamięta, gdzie schowała klucz.Całkiem kołowta, na schodach siada, choć w nocy śnieżek prószył.Wzięłam ją do nas, koło obiadu trochę przyszła do siebie. Niektóre kobiety słyszały rano w radiu o tym zdarzeniu, kto mógł pomyśleć, że to prawie nas musnęło. Największy ból dla niej, że Lucynka była przy nadziei, sam początek. Brakowało jakiegoś papierka i jeszcze przez tydzień miała jeździć w drużynach konduktorskich;później poszła by do lżejszej pracy. - Co Piotrek miał na myśli z tym Wiesiem ? - zapytała Mirka dokładając mężowi i dzieciom pysznego, świątecznego bigosu. - No bo u niej gości jej znajomy z sanatorium. Listy słał, od kiedy się poznali, a jak się dowiedział, co się stało, to przyjechał. Zobaczycie go; oni co wieczór idą sobie na spacer. - Tato z nami nie siadł do kolacji i jak mi się zdaje, jakiś przygnębiony chodzi - zauważył Adam. -Ze zdrowiem trochę siadł, wszystko powolutku. Żarcie dla zwierzaków szykuje, by w Święta było mniej roboty. A główny jego kłopot- to czy majątek nie rozpadnie się, jak on pójdzie na emeryturę. Czterdzieści lat i jeszcze mu mało - podsumowała mama i wyszła na ganek wołać męża. Gdy dołączył do biesiadujących, Adam wrócił do tematu - Maćkowiak pewnie po nocach nie śpi, rozmyślając, jak sobie bez taty poradzi - Ach, ten to zdziwaczał zupełnie - ubiegła męża mama - Po parku chodzi, do ptaków strzela. Dziwak!~Zarósł, jak dzik taki mrukowaty, ze ludzie boją się o coś zapytać. - Sam jest? Z Sabiną koniec - dopytała Mirka- -Już dawno! Ludzie mówią, że wywozi gdzieś co cenniejsze sprzęty, że zbiera śię opuścić Pogórze. - Wtedy będzie klapa na całej linii - podsumował Piotrek, Druga matematyczka, zaprzyjaźniona z Mirką, organizowała wieczorek pożegnalny, dla kończącej szkołę VIIIa. Poprosiła M irkę o pomoc i tym sposobem oboje państwo Zalewscy mile spędzali czas, wśród młodzieży i znajomych rodziców. Dawno niewidziany Adam przyciągał powszechną uwagę, jednakże od chwili, gdy zjawili się państwo Bączyńscy, głównie oni byli obserwowani .Pani Klara w zasadzie nigdzie nie bywała, toteż przyglądano się jej ciekawie, bo też było na co popatrzeć - była olśniewająco piękna. Tymczasem, po północy towarzystwo poczęło się rozchodzić, w końcu została tylko pani Klara z córką i organizatorki. Pan Ernest wyszedł coś z kimś uzgodnić i przepadł. Trzeba było pomóc dostać się pozostawionym do leśniczówki. - Pan był kiedyś u nas. Może pan by nas odwiózł? - zagadnęła piękna pani stając przed Adamem. - Oczywiście! Ja wysiądę po drodze a ty panie odwieziesz - zdecydowała za męża Mirka. Ach te krótkie noce czerwcowe! Już świtało. Nic się nie zdarzyło, tylko spojrzenie w oczy, tylko uścisk ręki... Od tego czasu Adam stał się wielkim amatorem spacerów po lesie. Koniec tomu drugieg

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...