Przejdź do głównej zawartości
19.06. 2023r. Uparta miłośc t.III r. 1 [4] Przez dwa pierwsze dni, Adam usypiał czujność małżonki oddając się całkowicie rodzinie. Dzień był chłodny i zbierało się na deszcz, ale pan Andrzej się przyłączył i pojechali zwiedzać. Najpierw Zamek Książąt Pomorskich, później pospacerowali poWałach Chrobrego, zjedli obiad i pojechali obejrzeć Bramę Królewską. Adam chciał jeszcze pojeździć pokazać dzieciom zabytkowe kościoły, fontannę z orłem i swoją uczelnię, ale rodzinka miała dość. Nazajutrz od rana lało, jak z cebra, pan Andrzej narzekał, że go "w gnatach rwie;" ale jak się po obiedzie wypogodziło, nabrał chęci, by im pokazać, gdzie kiedyś pracował.Pojechali wiec na ulicę Jarowita do urzędu wojewódzkiego. - Zastanawiam się, Jak pan trafiał do swego biura, przecież tu jest z dziesięć gmachów połączonych ze sobą i chyba ze sto wejść! - dziwiła się Jagusia. Ujęła starszego pana pod ramię, by my łatwiej było iść po nierównym chodniku z licznymi kałużami. - Podjedźmy tu kawałek, przy plaży nad jęzorem Dąbie jest miła kawiarenka ; maja tam dobre lody - rzekł uśmiechnięty pan Andrzej. Był w dobrym nastroju, opowiadał z jakim entuzjazmem, po wojnie pracowali i urządzali się na nowym. Z rozrzewnieniem mówił o swojej żonie, jedynej miłości jego życia, której później juz nikt nie zastąpił. Adama zdawały się te opowieści nudzić, począł przynaglać do powrotu - Mirce bardzo zachowanie męża nie podobało się. Następnego dnia wieczorem, oświadczył, ze jest umówiony z Przemkiem i że pewnie wróci późno.Mogliby pojechać razem, ale Elwira znowu pije i przyjaciel woli, by Mirka tego nie oglądała. Mirka pokiwała głową, a Henio ni z tego ni z owego , wstał od stołu i wyszedł do ogrodu. Nazajutrz ojciec wrócił ze śladami świeżej opalenizny, jak takowej nabył, przesiadując z przyjacielem, najpierw w przychodni, a później w mieszkaniu - nikt nie dociekał. Po paru dniach goszczenia na Kijewie, pożegnali przemiłego pana Andrzeja i pojechali do Wolina. Na obrzeżach miasta, bliziutko wody - nie Zalewu, lecz rzeki Dziwnej, znajdował się pensjonat "Sosna", gdzie zamieszkali. Pogoda wciąż dopisywała Mirka szczęśliwa, że ma obok dzieci i męża oddawała się błogiemu wypoczynkowi Nieświadoma niczego, przyjmowała wyrazy uwielbienia, całe morze czułości i wciąż nowe drobne prezenciki. Tymczasem dzieci, choć rodzice dawali im dużo swobody, wcale się nie kwapili , by po młodzieńczemu poszaleć. Oboje starali się być w pobliżu matki i śledzić manewry ojca Gdy któregoś wieczoru,A dam przypomniał sobie, że zostawił u Przemka saszetkę z ważnymi dokumentami, Mirka tylko machnęła ręką. Henio zaproponował siostrze spacer w pobliżu nadmorskich szelfów. Tego wieczoru wyjawili sobie nawzajem, ze wiedzą o romansie ojca. Spacerowali w pobliżu urwisk i rozmawiali. - Myślisz, że starsza domyśla się, co się dzieje? - zagadnął i choć się starał opanować, głos mu drżał. - Nic a nic. Mama jest naiwna i nie umie kombinować, u niej - tak - znaczy tak. A nie - znaczy nie.a le ojciec już i idzie na całość i tylko patrzeć - jak wszystko się wyda. - Wszyscy mówili, że pani Klara taka uwięziona, a tu proszę, co wyprawia! - Wiem od koleżanek, ze wystąpiła o rozwód i Bączyński poluzował. Chyba przyjeżdżała do Poznania, bo wpierw słyszałam strzępy rozmów ojca, który zamawiał miejsce w hotelu, a później tato wybywał na pilny, nocny dyżur - rzekła Jagusia, odwróciła głowę i jak to u niej - przy mocno zaciśniętych ustał potoczyły się po twarzy łzy, jak grochy. - Nigdy bym nie pomyślał, że w ojcu jest tyle podłości. Boże, jak on kłamie! Widziałaś, jak dziś po obiedzie całował matkę po rekach, a teraz, co robi? - Może mu przejdzie, zaczął siwieć, wtedy ponoć chłopom odbija. Przecież on matkę naprawdę kocha. - Jagusia wytrząsnęła piasek z sandałów i stwierdziła, ze muszą wracać, bo mama będzie niespokojna. - Ciekaw jestem, czy już wrócił; nie będę zdziwiony, jak ściągnie nad ranem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za