25.09.2023r.
Uparta miłść t.III r. 4[1]
Zima powolutku poczęła ustępować, dni były coraz cieplejsze.W taki ciepły, kwietniowy wieczór, Jagusia wysiadła z pociągu i wkrótce spostrzegła, że idzie za nią, tak samo objuczona plecakiem, Luiza Bączkowska. Zaczekała i ten wspólny kawałek drogi, nim Luiza nie skręciła do leśniczówki - przebyły razem. Coś tam było takiego , co nie powinno się wydarzyć między ich rodzicami, ale na szczęście minęło, rozmawiały jakby nigdy nic. Młoda Bączkowska opowiadała o swojej szkole, o stancji , gdzie z koleżanką mieszka i ogólnie, jak milo spędza czas w tym pięknym Poznaniu.Opowiadała o klubie studenckim - Eskulap, że nigdzie tak dobrze się nie bawiła i czyby Jaga z nią nie poszła. Umówiły się i po tygodniu wybrały się do tego zadymionego i zatłoczonego klubu, by się zabawić. Pewnie po godzinie miała by Jagusia chęć wracać, gdyby, jak spod ziemi, nie wyrośli przed nią dwaj znajomi z Wolina - Kajtek Mroczkowski i Borys Mańczuk. Niegdyś studenci, obecnie waletowali po akademikach, a na życie zarabiali grając z różnymi zespołami; miedzy innymi i w Eskulapie.Kajtek przez jakiś czas pisywał do dziewczyny liryczne listy, ale, ze odpowiadała skąpo - korespondencja się urwała; obecnie adorowali dawną znajomą z jednakowym zaangażowaniem.Spędzili przemiły wieczór, ani się spostrzegli, jak minęła północ. Wychodząc , Jagusia napisała kartkę, że idzie do koleżanki i wróci późno - teraz wpadła w popłoch, ze ojciec będzie się gniewał. Panowie znaleźli się elegancko, poszukali kumpla z samochodem i odwieźli dziewczyny do domu. Jak duch, bezszelestnie położyła się córka do łózka - rano stwierdziła, ze ojca nie było przez noc w domu. Wrócił nad ranem wcześnie się wyszykował i pośpieszył do pracy. Jak wyjaśnił - miał nocny dyżur.Dziwne było to, ze po tej nocnej szychcie musiał iść do pracy. Wrócił zmęczony, położył się i spał do wieczora.Kiedy wiec po jakimś czasie uprzedził, że znów ma nocny dyżur - szczerz mu współczuła. Jednakże to była okazja, by znów wyskoczyć na nocną balangę. Zaproponowała Luizie, wspólną wyprawę. Ta odpowiedziała, ze bardzo chętnie, tylko, ze nie przewiozła sobie z domu żadnej letniej sukienki, czy bluzki; a dni i noce były już bardzo ciepłe. Jagusia chętnie pożyczyła. Znowu wypad był udany, do tego luz i swoboda, bo ojca nie było. Po paru dniach Luiza przyniosła bluzkę i w dowód wdzięczności zaprosiła koleżankę na lody. Siedziały w cukierni i rozmawiały. Luiza wyjaśnił, trochę zakłopotana, że mogła by sobie potrzebne rzeczy kupić, ale ostatnio żyją oszczędnie. Mama poważnie chorowała, nawet była w szpitalu; teraz jest lepiej, musi jednak co jakiś czas jeździć do Poznania na badania kontrolne. W jednej chwili pyszny lód przestał Jagusi smakować, a wnętrzności poraził nagły skurcz. Pożegnała się pośpiesznie i poszła do domu, by się wypłakać. Cały szereg drobnych faktów złożył się w całość i wiedziała już, ze ojciec znów spotyka się z kochanką.
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz