Przejdź do głównej zawartości
4.12. 2023r. Uparta miłość t.III r.5[6] Opadł ciężko na krzesło do cna wyczerpany, samotny w nieszczęściu. bezradny i zaczął opowiadać. - We wtorek wyszła po południu i wróciła bardzo późno. Przeprosiła, ze się zagadała. W środę poszła do szkoły, później uczyła się w swoim pokoju. Powiedziała, ze musi wyskoczyć do koleżanki, że zaraz wraca. Nie wróciła na noc, pojechałem do szkoły, rozmawiałem z wychowawczynią i koleżankami - nikt jej nie widział i nic nie wiedzieli. - A ta Karolina, u której spędzała wakacje? - Ni była u nich ani jednego dnia. - No to gdzie była prawie półtora miesiąca? Zabrała jakieś rzeczy? -Nie wiadomo. - Nic nie wzięła.. "Pożyczyła" sobie tylko wszystkie pieniądze, jaki e były w domu.W tej sytuacji pojechałem na Milicję. Towarzyszyłem im do późna, sprawdziliśmy szpitale, prosektoria, kluby młodzieżowe, na darmo, żadnego śladu. Mirka przyglądała się przez chwilę człowiekowi, którego kochała nade wszystko, jak obcemu: Mnóstwo siwych włosów, poszarzała twarz, zarośnięty ; udręczone oczy żebrały o wsparcie, łagodność- zamiast tego usłyszał: - No to się spisałeś na medal i jako mąż i jako ojciec! - Mirka, na litość Boską nie mówmy teraz o mnie, o mojej winie i karze. Będziemy na to mieli resztę życia. Teraz nie ma nic ważniejszego, jak odnaleźć nasze dziecko! Siedziała długą chwilę w milczeniu próbując zebrać myśli. - Trzeba zadzwonić do Piotrka, mama mówiła, że widział ją na ulicy z jakimiś grajkami. - Do kogo chcesz dzwonić? Biuro zamknięte, czy wujek Łukowski zechce teraz po nocy szukać Piotrka po wsi, albo czy Grzesiakowa zostawi portiernię i pójdzie do Lisów wołać chłopaka? Musimy czekać do jutra, rano zadzwonimy.Sam obdzwoniłem rodzinę , dałem też na posterunku namiary na krewnych i znajomych - wszędzie szukają. Nastała koszmarna noc. Adam pościelił sobie w dawnym gabinecie, żeby słyszał telefon, jak zadzwoni.Najgorsze było to, że cierpieli straszliwie w zupełnym osamotnieniu.Dwoje ludzi związanych węzłem małżeńskim, niestety doszczętnie zdeptanym.Mirka klęczała przy tapczanie i próbowała się modlić, ale nie pamiętała słów żadnej modlitwy, więc szeptała, co dyktowało serce: Panie mój, Boże mój ulżyj mi choć trochę, ja tyle nie udźwignę. Jestem zdradzona, oszukana, wystawiona na ludzkie pośmiewisko. Dobrze, ja to przecierpię, tylko proszę, ocal moje dziecko. Błagam Cię spraw by się Jagusia odnalazła, by nic złego jej się nie stało. Panie, proszę strzeż jej, osłoń. Ty wszystko możesz, bo jesteś Wszechmogący. Chwilami głowa opadała jej na poduszki i przysypiała. Budziła się i nieznośna męka wracała. Rano mąż krzątał się w kotłowni; widziała jak przykrywał plandeką wciąż nie wrzucony węgiel.Nie siedli do wspólnego śniadanie; dopiero, jak zadzwonił telefon razem przypadli do aparatu. Dzwonił tato Lis; widać miał dużo do przekazania, a mało czasu: - Wszystko wiemy, posterunkowy był u nas. To niedobrze, że nikt nie odbiera u was telefonu, bo przecież dziewczyna może dzwonić, może potrzebować pomocy. Wołali mnie do biura, bo dzwoniła Bojanowska. - Jaka Bojanowska? - No Zosia Bojanowska - teściowa naszego Pawła. U nich, w Pile jest jakiś maraton, czy festiwal dżezowy, dziś się kończy. Na jednym z koncertów był młodszy brat Antosiu i on twierdzi, że tam Jagusia śpiewała; co prawda wcześniej widział ją tylko raz , ale jest pewien. To jest możliwe, bo nasz Piotrek ją widział w Poznaniu na ulicy z jakimiś grajkami. To trzeba zgłosić, może to milicjantom pomoże. Mirka wypytała jeszcze, gdzie te koncerty się odbywają i powtórzyła treść rozmowy mężowi. Postanowili niezwłocznie tam pojechać. Gdy już wychodzili, zadzwonił telefon - znów biegli na wyścigi. Dzwonił Henio. Radził, by przeszukać biurko u Jagusi, może zachowała się koperta z adresem. -Do Jagusi jakiś czas pisywał listy ten wysoki chłopak - Kajtek, którego poznaliśmy w Wolinie, może do niego pojechała?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za