Przejdź do głównej zawartości
19.012024r Uparta miłość t.III r. 6 [4] Mieszkanie w szkole pozwalało zebrać myśli i nieco odpocząć. Przekonana, że Adam czuwa nad sprawami rodzinnym, oddała się pracy.Któregoś popołudnia siedziała nad papierami a za drzwiami ktoś głośno rozmawiał. Uchyliła drzwi -Renia? Co tu robisz?Wejdź do mnie, jak masz czas. - Ja właśnie do ciebie. - Renia opadła na krzesło, a uśmiech zniknął z jej twarzy. - Mirusia, musisz wrócić do domu.Mróz narasta, nie wystarczy już raz przepalić, powinien być stały ogień, a my mamy swoje obowiązki. Do tego opału masz najwyżej na miesiąc. - Tak, pomyślę... - To nie wszystko. Rozmawiałaś w tych dniach z Adamem? - Nie. Na razie nie dzwoni. -No właśnie! Jak się wyniosłaś, a on przyjechał, to chodził po obejściu, jak błędny.Różniej wziął się za robotę: węgiel wniósł, garaż i kotłownię wysprzątał. Siłą go przyprowadziliśmy na obiad. Staszek, widząc, jak źle wygląda, zaklinał go, by na noc nie jechał do Poznania..To mówi - wykąpię się odpocznę i pojadę- zadzwonię, jak będę na miejscu i tak do dziś cisza. - Mam nadzieję, że to koniec nowin, bo masz taką minę... - Chciałabym. Przedwczoraj Staszek obudził się w nocy, a widząc że temperatura spada, ubrał się, by pójść i dołożyć do pieca. Przed domem stała nyska bagażowa - tak cofnęli pod same schody, by dogodnie wynosić jakieś większe gabaryty. Czworo ludzi ustawiało drabinę przy ścianie ganku. Naradzali się, Jak będą wyważać drzwi balkonowe. Było dwie dziewczyny - poznał Jagusię. Zwinęli się w mgnieniu oka, ale mam tu numer rejestracyjny. Mirka siedziała skulona, bliska płaczu, a Renia myślała tylko o tym, by wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Weszła pani Pelagia, zaparzyła herbatę i dyrektorka odzyskała równowagę. Poczęła wydzwaniać do Adama, by my przekazać wieści i zapisany na karteczce fragment numeru rejestracyjnego. Niestety telefon i domowy i w pracy milczał. Spała niespokojnie, pełna złych przeczuć; postanowiła wśród nocnych rozmyślań, że najbliższą niedzielę przeznaczy na przewiezienie sprzętów do domu. Z samego rana zadzwoniła do laboratorium.. Odebrała sekretarka - suchym, beznamiętnym głosem zapytała: - Z kim mam przyjemność? - Z żoną. - Pan kierownik Adam Zalewski został przewieziony do Szpitala Przemienienia Pańskiego, na ulicy Długiej z powodu zawału serca - rzekła bez odrobiny emocji i odłożyła słuchawkę.Mirka czuła w całym ciele trwożne drżenie. Natychmiast próbowała skontaktować się z synem, niestety miał zajęcia warsztatowe i zawołano go do telefonu dopiero po południu.Gdy przyjechał do domu, zaskoczył go rozgardiasz, jaki panował w każdym pokoju. Matka była całkiem rozbita, nie wiedziała, co wpierw robić, o czym najpierw opowiadać. - Mamo, tylko spokojnie, na razie wszyscy żyją, czyli z czasem może być tylko lepiej. Zadzwonimy do wujka Tomka Bondosa, on jest mądry, na wszystko znajdzie radę .Jak się okazało, był to bardzo dobry pomysł. Tomek- bardzo poruszony wieściami, zaprosił Igora w gościnę, do tego obiecał udać się na posterunek, no i rzecz jasna otoczyć opieką Adama. Już następnego dnia Syn dzwonił z najnowszymi wiadomościami: - Ojciec jest bardzo słaby, leży pod aparaturą.Bardzo się ucieszył, prawie się popłakał. Troszkę pogadaliśmy; nalegał bym poszukał w jego szafce kluczy do mieszkania i tam się zatrzymał. Szukałem, weszła pielęgniarka i wyprosiła mnie, że niepokoję chorego Może jutro się uda pobyć dłużej. - A wujostwo też wie, co się dzieje? - Wiedzą, ale są uwiązani. Tatiana z mężem przywieźli dwoje dzieci; to są sieroty wojenne wzięte z ulicy. Jest z nimi dużo kłopotu i obowiązków, bo rodzice pracuj w Warszawie. Wujek Józek obiecał jednak odwiedzać ojca, resztę ci opowiem, jak przyjadę. - Nim syn wrócił, zdołała przewieźć na powrót rzeczy i uporządkować mieszkanie Mieli wieczór, by pogadać od serca -Co to za dzieciaki, widziałeś je? Henio nałożył sobie nową porcję maminej sałatki i orzekł; - Ruscy weszli do Afganistanu i ugrzęźli. Na froncie coraz więcej poległych, a w kraju sierot. Tych jakaś babuszka przygarnęła, ale i tak żyli na ulicy. Tatiana ich adoptowała. Byliśmy tam z Igorem, ale mieli termin jakichś badań w ośrodku zdrowia i ciocia Jadwinia z wujkiem zawieźli ich tam, więc nie widziałem. Tak patrzyłem na ojca, jaki się zrobił mały chudziutki i serce mi się krajało. Niczego tak nie pragnę, jak tego, by wydobrzał i żeby było jak dawniej. A ty, mama? -A ja nie wiem - odrzekła Mirka z miną tak zbolałą, że Henio o nic już nie pytał. - .Syn musiał wracać do szkoły, znowu samotne dni, znów niepokój i zwalające z nóg złe przeczucia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę