6.01.2024r.
Uparta miość .III r.6[2]
Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje.
- Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi?
- . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce?
- Komu oddała klucze?
- Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczęście, że ją diabli gdzieś ponieśli. A naszą Aldonkę, pani pamięta z pierwszych lat!? Okaz zdrowia - a po jakimś czasie chora i chora. Dobrze, że się ten Jakub trafił, bo by też zmarniała. I pani tu chce zamieszkać?
Mirka szła do samochodu, a pani Pelasia za nią, przekonywała, ąz ta wsiadła za kierownicę.
- Dom, to dom! Kłopoty się skończą, a dom, jak stał - tak stał będzie. Jeszcze wam tam słoneczko zaświeci! Samochód ruszył i lekkomyślna dyrektorka reszty nie słyszała.Chciała urządzić się na nowym miejscu, nim dzieci wrócą po przerwie świątecznej. Pozostał ostatni kurs, pozostała rozmowa z Dalszewskimi, by palili w centralnym i trzeba było znaleźć kotka, bo gdzieś przepadł. Gdy już wychodziła, zadzwonił telefon.Dzwonił tato Lis.
- Skąd dzwonisz, tato, tak późno?
- Właśnie wracałem od kapliczki, zaszedłem do Grzesiakowej , na portiernię , bo ciekaw jestem, co tam u was.
Mirka opowiedziała o nocnych odwiedzinach pomijając kradzieże.
- Nabożeństwo jakieś było w salce katechetycznej?
- Nie, nie. Jak tylko tak się stało z Jagusią - tak matka dzień w dzień chodziła do kapliczki, co jest przy tej salce. Kwiaty postawiła, świeczkę zapaliła, pomodliła się, bo tak jej lżej Teraz leży zaziębiona, to ja poszedłem, śnieg odgarnąłem, pacierze odmówiłem i wracam.
- A Piotrek przy mamie?
- O z Piotrkiem to cała historia, nie wiem, czy masz czas słuchać.
- A tobie Grzesiakowa palcem nie grozi, że za długo gadasz?
- Poszła do domu zjeść kolację. To tak w skrócie ci opowiem. Nie wiem, jak u was, ale tu śniegiem dobrze sypnęło. Póki nie rozjeździli, nie odgarnęli, Piotrek musiał pieszo chodzić do roboty, do Zalipia. Wracał już o ciemku.Stefka ostatnio nie przyjeżdżała, a jak już to z narzeczonym. No i jakimś cudem tak się trafiło, że się spotkali, bo ona właśnie do siostry szła. Piotrek, choć w przemoczonych butach, zaprosił ją do kawiarenki. Pogadali; po jakimś czasie przyleciał, bierze kluczyki od samochodu. Matka krzyczy drogę zastawia - Przebieżrz się - mówi - spodnie masz do kolan mokre. Gdzie cię niesie? A on, że do księdza jadą, bo od jutra mają być głoszone zapowiedzi przedślubne. A Stefka już wie, nie chce tamtego, tylko Piotrka. Później, jak nam wszystko opowiadał, to śmiał się i płakał na przemian. Taki szczęśliwy!
11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
Komentarze
Prześlij komentarz