Przejdź do głównej zawartości
18.03.2024r. Uparta miłośc t.III r. 7[3] Odwieźli córkę i jak uważali, oddali ją we właściwe ręce.Nastał spokojniejszy czas. Kończył się kwiecień, na początku maja Adam zaczynał kurację w sanatorium, w Nałęczowie.Byli oboje bardzo zmęczeni doznaniami ostatnich miesięcy, bardzo pragnęli ukojenia i odpoczynku. Można było zanurzyć się w świeżutkiej zieleni, powąchać, nasłuchać się - czemu więc w sercu wciąż było mroczno?Potrzebne było drugie, kochające serce, oczy z ciepłym spojrzeniem, bliskość , czułość. Tego wciąż nie było, choć Adam był gotowy na wszelkie żądania,zapewnienia, przysięgi. W Mirce zaś żal i zawód był tak wielki, że o zgodzie nie było mowy. Najchętniej by poleżał, czy posiedział na balkonie, bo siły wciąż były wątłe; ale brał się za robotę. Na żonę czekał obiad, wysprzątane mieszkanie, gdy wracala ze szkoły. Pilnował też ogrodu - żadnego uznania. Zawiedziony, tłumaczył sobie, ze jednak jest postęp: Siadła do wspólnego posiłku, troszkę opowiedziała, co w szkole, pochwaliła nowe nasadzenia!Kiedyś mimochodem poradziła, by pojechał do Poznania zobaczyć, co z mieszkaniem samochodem; no i walizki trzeba spakować na dłuższy wyjazd. Posłuchał natychmiast. Okazało się,że samochód wymaga przeglądu, a mieszkanie gruntownego sprzątania.Zgromadził w jednym miejscu, co zamierzał spakować i postanowił od rana robić pranie. Rano, ledwo zdążył zaparzyć sobie kawę- dzwonek do drzwi. Zdziwiony i poirytowany gościem nie w porę, poszedł otworzyć. W progu stała Klara: piękna, zwiewna, pachnąca. Zaprosił ją do kuchni, gdzie panował jaki, taki porządek. Nim postawił przed nią szklankę z herbatą, chwilę przyglądał się jej. Myślał - to my oboje, jakby walec drogowy po nas przejechał, a ona nadal olśniewa urodą. Ktoś niewtajemniczony nawet by nie spostrzegł, że krzywo trzyma głowę, że ręka niesprawna.Toż ona straciła wszystko, jak to możliwe.?! Chwilę rozmawiali; opowiadała mu, jak się urządzają u cioci Rózi, jak dorabiają we trzy chodząc do ludzi sprzątać. no i że musiała przyjechać, bo starsza córka ostro kuje do matury. - Muszę pilnować, by regularnie jadła posiłki, bo by się zagłodziła - skończyła , śmiejąc się.Po chwili milczenia dodała: - Każdego wieczoru przychodziłam i patrzyłam, czy się światło pali w twoich oknach - to niedaleko od nas, ledwo dwa przystanki. No i wczoraj nareszcie się doczekałam! Milczał ciekaw dalszego ciągu. -Wiem, że chorowałeś, że potrzebna ci opieka. - Żadnej odpowiedzi, cisza, więc brnęła dalej: - Chcę ci powiedzieć, że niczego nie żałuję! Gdyby ktoś zapytał, czy chcę przeżyć to wszystko z tobą jeszcze raz - znając konsekwencje, wiedząc o tym, ze śmierć zajrzy mi w oczy - powiedziałabym, tak Chcę!Na koniec zapytała cichutko: - A ty!?Co zamierzasz, chcesz być z żoną? Milczał spuściwszy głowę. Czuł pulsowanie krwi w całym ciele, wszak ostatnie miesiące przeżył w celibacie. A oto, ona przyszła ofiarować mu siebie, ba, swoje życie! Z wielkim trudem, ale stanowczo , rzekł na koniec: - Tak, chcę żyć z moją żoną i moimi dziećmi! Cofnęła się, jak po uderzeniu, w oczach zabłysły łzy. Wstała. -Gdybyś kiedyś zmienił zdanie, wiesz, ze ja czekam. Położyła na stole karteczkę z adresem i pośpiesznie wyszła .Adam łapał powietrze, jak ryba, otworzył okno, by ochłonąć. Chwycił karteluszek zmiął w ręku i rzucił do kosza na śmieci. Koniec z tym! - rzekł głośno nie wiadomo do kogo.Czuł się wyzwolony, wolny. Pozostało tylko uświadomić to żonie Czekał parę dni. Nadarzyła się okazja, gdy szykowała się do spania. Usiadła na chwilę przy kuchennym stole; przeglądała jakieś pismo, masując sobie ręce kremem. Usiadł naprzeciwko. Obrzuciła go chmurnym spojrzeniem. Jego czarne oczy patrzyły z takim smutkiem i natężeniem, że nie miała sumienia odejść bez słowa. - Miruś, ty wiesz, ze ja cię bardzo kocham, ciebie jedyną!Wiem, że cię zawiodłem, zraniłem. Masz żal i mi nie ufasz. Otóż tamto minęło i nie wróci - a my możemy zacząć od początku. Po długiej chwili milczenia rzekła: - Obawiam się,ze nie. - Nie możemy żyć, jak dawniej? - Tak. Myślę, że nie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę