Przejdź do głównej zawartości
10.04.2024r. Upart miłość t.III .7[5] Henio wybierał się za granicę; rzecz jasna, gdyby się okazało, że jest potrzebny ze względu na ojca, czy siostrę - zrezygnował by. Ksiądz, który uczył religii , darzył go wielką sympatią. Po wielu staraniach, został on zakwalifikowany do wyjazdu na placówkę misyjną w ,na okres miesiąca. Mógł wziąć ze sobą dwóch uczniów - padło na Henia i jego kolegę.Mieli zamieszkać na terenie Misji, pomagać tam i zwiedzać okolicę.Mirka wiedziała już dawno o tym zamiarze, dla Adama była to nowość.Niby chciał słuchać, ale czuł się słabo i poszedł się położyć Nie przyszedł na obiad, wiec syn zajrzał do jego pokoju. - Mogę wejść, czy chcesz odpocząć? - a przyjrzawszy się poszarzałej twarzy zapytał z niepokojem - źle się czujesz? Może ja mamę zawołam? - Nie, nie. Chodź, siadaj i wskazał miejsce obok siebie. Henio usiadł i znów niespokojny , zapytał - Boli cię serce? Może i bolało, le tak miło mieć zatroskanego syna tuż przy sobie Tak dobrze było móc położyć rękę na jego dłoni, patrzeć w szczere, pełne współczucia oczy Nie czuło się bólu. Babcia Marynia trafiła do szpitala, bardzo się zmartwiliśmy z ojcem; na szczęście jest lepiej i wkrótce ma wrócić do domu - Tak, ona ma kłopot z sercem od dawna. Jak byłem u nich, kiedyś mi zasłabła, ale się strachu najadłem. Dobrze, że pojechałeś dziadkowi było raźniej.Chodź tato, do kuchni, zjesz obiad; póki wszystko ciepłe. - Ile potrzebujesz na ten wyjazd? - Kosztować nas będzie tylko przejazd, na utrzymanie zapracujemy. Mama już mi dala forsę. - rzekł Henio stawiając przed ojcem talerz z zupą- Księża mają duży ogród z drzewkami, krzewami, warzywami, ziołami - jest co robić. Jak nasz ksiądz Ksawery był tam trzy lata temu, mieli jeszcze dwie kozy!~Są prawie samowystarczalni. Adam ogarniał spojrzeniem smukłą sylwetkę swego syna krzątającego się przy kuchni i myślał z czułością; - Moje dobre kochane, dziecko, czy zasłużyłem na tyle serca? - A Jak jedziecie, przez Niemcy? - Nie. Do Pragi, później Wiedeń i do Zurichu. - Coś wspaniałego! Aż ci zazdroszczę.Gdybym ja, za młodu nie odważył się na wyjazd do Francji, niewiele bym w życiu zobaczył. Posiedzieli, pogadali i wyszli przed dom, zobaczyć, co robi mama.Nie było jej w ogrodzie, okazało się, że ucięła sobie drzemkę. Przed domem spotkali Renię, wracała z konewką z ogrodu. - A ty nie na wczasach,Adam? - zapytała z głupia frant. -Jak nie na wczasach? Od samej wiosny się wczasuję. Niepotrzebnie podlewałaś, od zachodu nadciągają deszcze. - Daj Boże! Stronami pada, a u nas od miesiąca ani kropli.Już królikom nie ma gdzie narwać, trawa marnieje. Dalszewsccy zachowywali wobec sąsiadów rezerwę. Z jednej strony życzyli im zgody; z drugiej zaś, po tym wszystkim, co zaszło, powrót do tego, co bylo, wydawał się i niemożliwy i wręcz nieprzyzwoity. Henio wyjechał, małżonkowie zostali sami, ale nie byli razem - jak jedno w mieszkaniu - drugie w ogrodzie. Jedynie, kiedy dzwonili rodzice, nie umawiając się, byli przy aparacie razem, byle tylko nie dać mamie odczuć, że coś jest nie tak. ---

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę