Przejdź do głównej zawartości
27.04.2024r. Uparta miłość t.III r.8[3] Uparta miłość t.III r.8[3] Nazajutrz, od samego rana siąpił deszcz.W domu było nieznośenie duszno. poszli więc na ławeczkę przed garażem .żeby pogadać. Ilekroć Adam na niej siadał, przypominały mu się słowa Walusia " Tu pan doktor sobie siądzie, pod daszkiem, za wiatrem, tu sobie zapali, odpocznie, coś tam zaplanuje. Dobrze to obmyśliłem, no nie?" Siedli więc z Przemkiem, za wiatrem, pod daszkiem i opowiadali sobie o trudnych przejściach ostatnich miesięcy.Adam mówił o wszystkim oprócz tego, że los jego małżeństwa też jest niepewny. - W zasadzie najgorsze macie za sobą. Twoja mądra, piękna córka wychodzi na prostą. - A gdzie jest teraz Natalka, u dziadków? - Zapisałem ją na obóz kondycyjny. U rodziców jest taki lament, że to grzech i potępienie, że trzeba cierpieć i nie rozwodzić się!Wolę tego nie słuchać. Co zamierzasz robić przez najbliższe dwa tygodnie urlopu? Nie myślałeś, żeby gdzieś pojechać, odpocząć? - Taki byłem skołowany, ogłuszony, że nie miałem głowy pomyśleć o sobie. Teraz jest pełnia sezonu, gdzie jakie miejsce znajdziesz w dobrym ośrodku? - A Kołobrzeg by ci odpowiadał? Tam mamy znajomą, która wynajmuje pokoje. - Się pytasz! - roześmiał się Przemek i swoim zwyczajem walnął przyjaciela w plecy. Próbowali zadzwonić, ale numer nie odpowiadał, a do nowego domu nie mieli numeru. - A może byś ze mną pojechał , Adaś? Co rozmowa na miejscu i ze znajomym, to nie kombinowanie przez telefon. - Chętnie, ale za parę dni. Muszę jechać do Poznania, chorobowe mi się kończy, Jagusia chce zmienić szkołę; no i trzeba porządek zrobić przed powrotem panienki . Uradzili, że zarz po obiedzie ruszą w drogę, każdy do swoich spraw. Mirka przystała na ten pomysł..Obaj panowie gotowi byli do drogi; Mirka wyszła przed don, by ich pożegnać. ; Przemek żegnając się z nią , wśród wielu komplementów, powiedział: - Zawsze zazdrościłem Adamowi tak wspaniałej żony- przytulił ją i ucałował. Przyjaciel odjechał, a Adam, ośmielony ostatnimi, obiecującymi doznaniami, próbował objąć małżonkę przed podróżą, niestety odtrąciła jego ręce, popatrzyła srogim spojrzeniem i poszła do mieszkania. Wsiadł do samochodu i omal się nie rozpłakał. Dom opustoszał, można było odrobinę odpocząć. Przyjęła taką metodę, by do południa uporać się z wszelkimi pracami domowymi, aby po południu z lubością wyciągnąć się na kocu za garażem. Słońce rozjaśniało nawet najbardziej ponure myśli. Przyszłość rysowała się dosyć jasno, tylko, że w tym obrazie nie było Adama. - Choć bym nie wiadomo jak się starała -nie potrafię zapomnieć, nie mogę wybaczyć - to jest nie do osiągnięcia - rozmyślała nie raz. -Byle z dziećmi wszystko było w porządku - resztę powierzam Panu Bogu, niech się dzieje jego wola. Jagusia miała nadzieję, że na początku sierpnia ' wyjdzie do cywila". Henio napisał obszerny list; był zachwycony wyprawą. Mieszkają w dużym domu Polskiej Misji Katolickiej w Marly - to mała , malowniczo położona miejscowość niedaleko Fryburga. W pokoju jest ich trzech: on , kolega Andrzej i starszy pan - Słowak Janko. Najbliższą wycieczkę planują do muzeum Henryka Sienkiewicza Vevey. Pogodne, łaskawe lato, poczynało się chylić; czas jednakże był wciąż przepiękny.Ogrody zachwycały mnogością kwitnących kwiatów. Na polach dojrzewały zboża, a w lasach było w brud grzybów, jeżyn borówek, przejrzałych już jagód.Obfitość bożych darów weseliła serce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę