Przejdź do głównej zawartości
22.09.2024r. Zaraz po Świętach przyszło zaproszenie na ślub od Piotrka i Stefki.Wesele miało być w połowie czerwca,szczegółów nie było, jednak Mirka pomyślała, że to w jakimś lokalu, że będzie trzeba podać liczbę gości; a wiec trzeba koniecznie uprzedzić, ze jej nie będzie.Przez Grzesiakową umówiła się z ojcem, ze przyjdzie do portierni i pogadają.Jednakże okoliczności nie sprzyjały rozmowie - słychać było jakieś głosy w tle, no to powiedziała ojcu, że przyjedzie Adam z bliźniakami, a jej nie będzie - a dlaczego to napisze w liście. Znając swoją matkę mogła się spodziewać takiej reakcji - pani Lusia zaniepokojona, rzuciła wszystko i przyjechała do Rostowa! Dobrze trafiła, bo Mirka wróciła ze szkoły wcześniej.Zbierało się na deszcz, szykowała się wiec, by wysadzić zakupione flance Jeden rzut oka wystarczy pani Lusi, by zrozumiała, czemu córka nie zamierza przyjechać. Witały się śmiejąc się i płacząc na przemian. Po obiedzie córka przynaglała mamę, by się położyła i odpoczęła, mama okazywała tę samą troskę; przeto poszły do pokoju Adama i obie się położyły na szerokim tapczanie. Co za słodycz, tak się przytulić do matki - myślała obejmując rodzicielkę. - My tu o wszystkim gadamy, a gdzie Adam? - Dziś przyjmuje po południu, mówiłam ci, że ze wszystkim przeniósł się do Rostowa. - No i bardzo dobrze, a ty - tak jakoś ze skrępowaniem mówisz o dzieciątku. - Może troszkę, ja już zaczynam siwieć, popatrz,, a tu młoda mama z wózeczkiem - roześmiała się. - Pan Bóg wie , co komu trzeba i kiedy mu to dać. Moja mama, proszę ciebie, mając dwadzieścia lat - miała już dwoje odchowanych dzieci - Józka i mnie. Można by ręce załamać - a po wojnie, jak ojca brakło - syn był jej wielką podporą.Po czterdziestce urodziła Szymona - taki wstyd! A przy kim teraz szczęśliwie dożywa swoich lat? Tak będzie i u was - wszystko jest w porę i tak, jak powinno być. Przy tym pięknie wyglądasz;pewnie będzie chłopak!' Trzeba było jeszcze opowiedzieć o dzieciach i teściu, wreszcie przyszedł czas, by mama zdała relację, co w majątku. - Strasznie się kotłuje dookoła. U nas jeszcze w miarę spokojnie. Obie obory pełne bydła, Wojtek Zahota otworzył mieszalnię pasz, te nowe hale, gdzie były warsztaty, przerabiają na ubojnie. Za granicę pójdzie świeżutkie, czyściutkie mięsko, a cały brud i smród zostanie u nas. Ludzie cicho siedzą , zadowoleni, ze roboty nie braknie.W Ciłkach pracują wielkie maszyny, ponoć niemieckie - zbierają kamienie i równają ziemię, ma być ogromne ogrodnictwo. Najgorzej na tych przemianach wyszło Zalipie. Ktoś kupił ziemię i stajnie i zaczyna sprowadzać konie. Przeszkadzał sad, więc przysłali pilarzy, by te młodziutkie, rodzące jabłonie wycięli. Wilkiewicz, proszę ciebie, ruszył na nich z wielkim kijem. Niestety padł po drodze, ledwo go w szpitalu w Szczecinku odratowali. Nie wiadomo, kto ludzi podburzył, że kto żyw ruszył na tych robotników. Odjechali, ale następnego dnia przyjechali z milicyjną obstawą. Kamienie leciały na nich ze wszystkich stron, znów się zwinęli. Było zebranie - straszyli ludzi więzieniem, karaimi wznowili wycinanie. Ktoś im poprzebijał opony w obu samochodach, to robotę przerwali, zresztą był już grudzień. Tylko gałęzie spalili. Być może to już koniec wojny, bo mamy koniec kwietnia - a pół sadu ocalało! I tak gwarzyły o wszystkim, słuchając szumu padającego deszczu, aż wrócił Adam. Mama musiała w skrócie przedstawić mu wszystkie nowiny. - A co wujek Łukowski na to wszystko? - zapytał podczas wspólnej kolacji. - Rzadko do nas przychodzi, jednak jak już - to strasznie krytykuje rząd, że tak pozwala gnoić tych z PGRów. Mówi, że Jaruzelski może się na tym nie znać, ale, że Mazowiecki nie odważył się na jakąś sprawiedliwą politykę, na przemyślaną prywatyzację?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za