Przejdź do głównej zawartości
21.10.2024r. Uparta miłość t.III r.11[6] Nastał lipiec a z nim fala upałów; Mirka wychodziła jedynie rankiem, albo wieczorami, by posiedzieć przed domem. Kiedyś, Gdy tak rozmyślała, chłonąc nareszcie chłodne powietrze w ciszy, nadeszła Renia i usiadła obok - Współczuję ci, Mirka; te ostatnie tygodnie muszą być ciężkie?Jak się czujesz? -Jakoś daję radę ze wszystkim, ale wolałabym chłodniejszą pogodę.A co u was, widzę,że sama zostałaś na włościach.? - Ano, Staszek na szkoleniu, Julka na obozie, a Maciek szuka Nadleśnictwa, gdzie by mógł odbyć staż - jednak są z tym kłopoty. Jakbyś czegoś potrzebowała - jestem do dyspozycji, bo widzę, że też sama jesteś przez cały dzień . Faktycznie, Adam albo w ośrodku, albo na wizytach domowych. Jagusia pojechała z dziadkiem urządzać mu nowe mieszkanie, ale lada dzień wracają. - Daleko do końca? Synek już daje znać, że chciałby na świat? - Koniec lipca, według lekarzy. Skąd wiesz, ze synek? Ja się na tym znam, widzę po kształcie brzucha. -Co tam słychać w sprawie Barańskiego? Może to on zawiadomił straż? - A skąd! W lesie suchutko, na ambonach siedzą strażnicy dzień i noc, to oni zrobili alarm. Tego drania ponoć ktoś w lesie widział, ukrywa się! - Nie do wiary, że tak można postąpić. Nigdy go nie szanowałam, ale że nie ma w nim żadnych ludzkich uczuć? Za tyle serca, co mu Janicka okazała - zostawił ją na pewną śmierć. - Prędzej, czy później złapią go-do ostatnich, swoich dni, z więzienia nie wyjdzie!łajdak, to mało powiedziane. Pod koniec miesiąca mąż z teściem zawieźli Mirkę do szpitala na Polnej. W czteroosobowej sali leżały trzy współtowarzyszki niedoli. Było miło póki się nie zorientowały, że nowa jest pod szczególną opieką; wtedy traktowały ją z rezerwą.W zasadzie było jej to obojętne, tylko, ze bardziej atakowały złe myśli: Może coś jest nie tak, ze mnie tu umieścili? Żeby nie rozmyślać, czytała, modliła się, albo obserwowała spacery chorych po skwerku między szpitalnymi budynkami. Trzeciego dnia, nad ranem przyszły bóle.Przed wieczorem, w ostatni dzień lipca urodziła się dorodna córeczka. Pomagał przemiły starszy położnik i młodziutka, wesoła położna. Oboje z Adamem byli bardzo szczęśliwi i zaskoczeni, bo miał być chłopak! Imię było dawno wybrane - to dar od babci - wiec Maria .Dni mijały, a wypisu do domu ni było. Przyczyną była wielka słabość pacjentki. Wciąż trzeba było pomagać jej w drodze do łazienki, z wielkim trudem poprawiała swe posłanie. Zlecono badania - nic nie wykazały.Mirka utrzymywała, że w domu wszystko szybko wróci do normy, więc, choć z oporami lekarza prowadzącego, wypisano ją. Niestety i to nie przyniosło poprawy. zaciskała zęby, powtarzała sobie: muszę - ale, kiedy omal nie upadła z małą na rakach - poddała się. Domownicy, zaniepokojeni i zmartwieni zajęli się i dzieckiem i domem. Dziadek z Heniem gotowali posiłki, Adam zajmował się małą Marysią, a Jagusia prała, sprzątała, doglądała ogrodu.Tak minął tydzień i drugi - teść obmyślał, jak zawieść Mirkę do Poznania na kompletne przebadanie. Wtedy niespodziewanie przyjechał Przemek Zeliga ze swoją drugą żoną- Zuzią Popławską. Jak zwykle pełen werwy, humoru, zaczął od wymówek. - Kto to słyszał, żeby nie powiadomić przyjaciela?! Od obcych ludzi się dowiedziałam! - Adam od rana był w przychodni, dziadek słuchał roztargniony, a Mirkę wydawała się męczyć ta wizyta. Przemek zmienił ton, zaofiarował swoją pomoc w kuchni, Zuzia chętnie zabrała małą na spacer. Uwijając się przy gotowaniu, pan Wiktor opowiedział o stanie synowej. Przemek milczał , zatroskany; dopiero gdy siedli po obiedzie do kawy , wyraził swoje zdanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za