18,11. 20p024r.
Uparta miłość t.III r. 12 [3]
Z niemałym trudem udało się Mirce przekonać męża, by zbadał i pomógł Barańskiemu.
- Jak ty to sobie wyobrażasz, będę chodził po wsi i pytał, gdzie jest pan inżynier?
- Przecież ci tłumaczę, że nikt go u siebie nie chciał, więc sołtys, niejako z urzędu wziął go do siebie. Wstawił trociniak do przybudówki i tam chorego dogląda.Gdyby tak Wójt potrzebował pomocy w samym środku Świąt pewnie nie miał byś takich oporów - a to taki sam człowiek.Wobec takich argumentów, obiecał, że zaraz po Świętach pojedzie do Rąbina. Tymczasem tuż przed Wigilią zadzwonił dziadek, że nie przyjedzie, bo się przeziębił. Przyjęli to spokojnie, lecz kiedy w następne dni nie można było się do niego dodzwonić, Adam zaczął się niepokoić. Zaraz też po Świętch, w ranek mglisty i mokry ruszyli z Heńkiem w drogę.
Na miejscu nie zastali ojca - Irena z mężem bardzo zmieszani i zawstydzeni oświadczyli, że pewnie jest u swego przyjaciela - pana Andrzeja.Jakoż faktycznie dziadek pozostawiony sam sobie, słaby i chory zadzwonił do przyjaciela, że od dwóch dni nikt do niego nie zajrzał, a on już nie ma siły chodzić.Pan Andrzej przyjechał ,wziął go do siebie i pielęgnował w chorobie. Było już na tyle lepiej, ze pan Wiktor chciał do siebie, ale na to zgody nie było.
- Popatrz , Adam, co to za ludzie, jak chcieli forsę - do rany przyłóż, a teraz zajęci szykowaniem gościny dla obcych, nie mieli czasu, by zapytać, czy czegoś nie potrzebuje. Nie ma rady, jak Witka zawiozę - wygarnę im, ze w pięty im pójdzie.
Adam z synem wrócili do Ireny - ta bardzo zmieszana przepraszała, usprawiedliwiała się i była gotowa już jechać po ojca
- Tylu znajomych zapowiedziało się, żeby nas odwiedzić na nowym miejscu, że trochę straciłam głowę. Poza tym widziałam, że ojciec chodzi z psem po ogrodzie, nie miałam pojęcia, że jest aż tak chory.
Adam słuchał jednym uchem - pojechali po większe zakupy, zajrzeli jeszcze raz do starszych panów, a widząc ojca w dobrej formie ruszyli w drogę powrotną. Następnego dnia, nim ojciec wrócił z przychodni, Henio opowiadał, jak ich pan Andrzej ugościł, jaki to przemiły człowiek.
- Byłbym jeszcze bardziej zauroczony, gdyby nie zamęczał mnie omawianiem sytuacji politycznej:
- Czy ty sobie zdajesz sprawę, młody człowieku, w jak przełomowych czasach żyjemy?
- Normalka...
- Ależ skąd! Ten kolos na glinianych nogach, czyli Związek Radziecki rozsypuje się dzień po dniu! Coraz to nowa republika odłącza się i ogłasza niepodległość!
- Całe szczęście, że Gorbaczow nie zawraca biegu rzeki, poza nielicznymi wypadkami - proces przebiega pokojowo - dodał dziadek , który, widać, też był na bieżąco. - Ja będę szczęśliwy, jak Wałęsa dotrzyma słowa i sprawi, że wojska radzieckie opuszczą nasz kraj! - dodał łykając podane przez ojca tabletki.
Przy takiej rozmowie zastał ich ociec. Żona pośpiesznie podała obiad, przekonana, że zje i pojedzie do Rąbina. Adam miał inny plan.
- Jutro pracuję po południu, ruszę więc z samego rana, dobrze, że póki co, drogi suche i pogoda łagodna. Słyszałem dziś prognozę: na przełomie roku - tęgi mróz i śnieżyce.
- Ojej, to trzeba przenieść resztę słoików do piwnicy - zerwała się Mirka.
- Idę z tobą - rzekł Henio.
- Weście Jagusię, będzie prędzej.
-Usypiała małą i sama zasnęła, niech śpią- odrzekła żona wychodząc. Gdy byli przed gankiem, zajechał samochód Dalszewskich. Renia wysiadła, wzięła torby z bagażnika, a widząc sąsiadkę rzuciła w przestrzeń
- Słyszeliście? Barański się powiesił!
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz