2.11.2024r
Uparta miłość t.III r. 12 [1]
Na początku września Heniek pojechał do szkoły; Jagusię zaś odwiózł ojciec. Było bowiem umówione spotkanie z małżeństwem, które chciało wynająć mieszkanie. Maciek przywiózł zainteresowanych - okazali się bardzo sympatyczni , podpisano więc umowę. Adam wrócił do domu zadowolony, pełen dobrych myśli, lecz zastał żonę przybitą, bliską płaczu.
- Dom pustoszeje, dzieci mają swoje życie, dziadek lada chwila zechce jechać do siebie i jak ja tu sobie poradzę?
- Kochanie, maleństwo nam zdrowo rośnie, ty jesteś coraz silniejsza - czyli idzie ku dobremu - rzekł Adam i próbował przygarnąć małżonkę.
Tak, ale mnie jest strasznie smutno, nic mnie nie cieszy.
Mamy wrzesień, a pogoda, jak w listopadzie - zimno, mglisto, to dlatego. Poza tym - czy cieszy, czy nie, ale ponoć wczoraj ubrałaś małą po kąpieli i poszło ci znakomicie. Mirka uśmiechnęła się nareszcie i przytulia do męża.
- Pamiętam ten mus z jabłek, który robiłaś w zeszłym roku - ciasto z nim, to była poezja.
- Poszukam przepisu - rzekła po czym oboje pośpieszyli do pokoju skąd rozlegał się donośny płacz małej Marii
Dziadek wytrzymał do połowy września . Na odjezdne popłakał się tuląc synową i maleństwo.
- Stary nigdzie nie jest u siebie - samemu żle a w dużej rodzinie, myśli człowiek, czy nie zawadza, czy jest pożyteczny - z latami może być jeszcze gorzej.
- Tato, tak bardzo cię kochamy, tyle dobrego od ciebie doznaliśmy. Przepraszam cię, może aż nadto cię wykorzystywaliśmy.
- Już nic nie mów, gołąbeczko moja, bo będę ryczał, jak baba! - śmiał się ocierając łzy.
Któregoś dnia , gdy zapowiadało się, że wróci późno; Adam poszedł do Reni z prośbą, by zajrzała do Mirki. I tak , jak tylko samochód doktora nie stał przed gankiem - sąsiadka przychodziła pomagać. W takie dni, naczynia nie mogły czekać w zlewie, ani stos pieluszek w łazience. Mobilizowała siły, by stanąć na wysokości zadania. To był jeden pożytek, a następny, to że zaczynała po dawnemu dostrzegać problemy innych, o których sąsiadka opowiadała. Jedynym mankamentem było to, że ilekroć pojawił się temat Jagusi - wyczuwało się niechęć Reni do dziewczyny. Kiedyś pochylona nad maleństwem rzekła: tamta była ladna, ale to, to prawdziwa ślicznotka.. Kiedyś wypaliła: Adam powinien częściej jeździć do Poznania, bo panna pozostawiona sama sobie, znów pójdzie w tango.
Z tego Mirka zorientowała się, że sąsiadka nie zna stanu faktycznego, czyli Maciek ukrywa, że ma z Jagusią kontakt.
- Wiesz, że Barańskiego ktoś widział w Rąbinie? Ponoć ziemniaki zbiera u gospodarzy. To cud, że nikt go dotąd nie podkablował.
- Jakoś mi go nie szkoda, ze na to mu przyszło. Jak była szansa na zmianę życia, nie wykorzystał jej. Może bieda go nauczy. - rzekła Mirka podając sąsiadce butlę z mlekiem. Pamiętasz,, jak przychodziłaś i pomagałaś mi przy bliźniakach? - popatrz, jak to zleciało.
- No, pamiętam - dzieciaki jednakowo chowane, chłopak mądry, może i na studia pójdzie, a dziewczynie, co innego w głowie. Ja nieraz myślę, że już jestem gotowa, by zostać babcią. Może już bym była, gdyby Kasia obrała inną drogę. Myślę, że Maciek, jak tylko zaczepi się gdzieś na stałą posadę, znajdzie sobie dziewczynę. Ma tak dobry charakter, że to dla panienki będzie los na loterii. No a Julka darzy wielką sympatią Igora. On listy do niej pisze, parę razy odwiedził ją w internacie; ale to jeszcze dzieciaki, czas pokaże, co z tego będzie.
Na koniec jeszcze opowiedziała Mirce o swojej rozmowie z woźną - panią Pelagią, która wypytywała, czy dyrektorka już zdrowa i czy przyjmuje gości. Chodziły bowiem słuchy, ze chora i nikogo nie chce widzieć
- Tak, ze spodziewaj się delegacji ze szkoły - rzekła Renia na odchodne. A przed domem stał już samochód Adama.
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz