8.11.2024r.
Upart miłość t.III r. 12[2]
Mirka pamiętała,jak przez mgłę, że przyszły dzieci z kwiatami, a ona nie miała siły, ani chęci, by do nich wyjść. Podobnie było z delegacją nauczycieli, tylko, że tych dziadek zaprosił na kawę. A więc, skoro chcą znowu przyjść - musi być, jak należy!Swoim, starym zwyczajem, każdego dnia porządkowała jakąś przestrzeń. PO tygodniu już było widać efekty. Adam ogromnie rad temu przebudzeniu - chwalił, podziwiał, zachęcał, no i pomagał.Po miesiącu wszędzie panował wzorowy ład i porządek - a gości wciąż nie było. Mirka pomyślała, że czas zająć się sobą. Renia podcięła jej włosy, każdego wieczoru na twarz kładła maseczkę. Mąż zachwycony, aż do ojca zadzwonił z tymi rewelacjami; wtedy przyjechała Jagusia.
- Mamuniu, jak ja ciebie kocham taką piękną, zadbaną! Jakże się cieszę, że taką cię widzę- wykrzyknęła ściskając rodzicielkę.
- Ty też - Francja, elegancja, nie to, co w domu przy garach i pieluchach - śmiała się Mirka rada, że córka taka wesoła i jak zawsze urodziwa. - Powiedz, jak wam się żyje we trójkę, co to za ludzie?
-Tytułują mnie - szefowo - co mi bardzo odpowiada, no i słuchają poleceń. Ostatnio przyjechała mama Edytki, nawiozła tyle żarcia, że gdyby Maciek nie wpadał i nie pochłaniał, co mu damy - to chyba by się zepsuło
- To chłopak dalej w Poznaniu?
- Nie znalazł miejsca na odrobienie stażu , gdzieś blisko Poznania, no i szuka dalej. Póki co najmują się z kolego i urządzają ludziom ogrody. Zarobek jest niezły, ale to póki mróz nie ściśnie. Są pewne widoki na pracę w uczelni, jako asystent, może od listopada, zobaczymy. Lokatorzy spoko - szczególnie Rafał,Edytka chciałaby być damą, do roboty się nie garnie. Jak im opowiadałam o naszej ślicznej Marii - pokręciła nosem i rzekła, że ona dzieci nie lubi i pewnie ich mieć nie będzie.Jej sprawa, co mi do tego, ważne, że są bezkonfliktowi. Mają przywieźć z domu kota, wtedy może być gorzej.A propos zwierzaków. Kto wie, czy dziadek w przyszłości z nami nie zamieszka. Ten mąż cioci Irenki nie cierpi psów. Biedny Dino, nawet , jak biegał po obejściu, przeszkadzał panu Sylwkowi. Twierdził, że ma reakcję alergiczną! Nie wiem, jak oni się tam dogadają.
Jagusia zabawiła trzy dni, gdy wyjechała brakowało jej żywiołowości, serdeczności, wiecznego humoru. Rodzice rozmawiając o tym, stwierdzili, że to jest nareszcie ich ukochana córka.
- Tyle, co ona tu roboty zrobiła, a wszystko lekko, bez ociągania, marudzenia. Małą się pięknie zajmowała, z anielską wprost cierpliwością
- Tak, to wszystko prawda - rzekł Adam wychodząc z miską pełną świeżo upranych fatałaszków małej - będę jednak spokojny i zadowolony, jak się okaże, że w szkole też wszystko gra.
- Może powieś w letniej kuchni.
- Nie, nie - niebo gwiaździste, jutro będzie słonecznie.
- Skończył się listopad, a oczekiwanej delegacji ze szkoły, jak nie było, tak nie było. Mirka jednak nie spuszczała z tonu - jak dawniej zadbana, jak dawniej pogodna, czyniła przygotowania do Świąt. Oczami wyobraźni już widziała, jak mała cieszy się choinką, jak chce zaznajomić się z Dino; jak dziadek się wzrusza i popłakuje ze szczęścia.
Na parę dni przed Bożym Narodzeniem
niespodziewanie przyjechali -- zastępca dyrektora pan Jacek , druga matematyczka Aldona i pani Pelagia. Wizyta minęła w przemiłej atmosferze, ale obie strony czego innego się spodziewały. Ci ze szkoły nastawieni byli na pocieszanie i wspieranie chorej dyrektorki - a tu niespodzianka; nie trzeba pocieszać, trzeba podziwiać!~
Mirka zaś
ś spodziewała się bezinteresownej serdeczność - tymczasem każde miało jakiś interes.Wicedyrektor prosił o pomoc w wypełnieniu formularzy, Aldona prosiła, by ją Adam przyjął bez wyczekiwania w przychodni. Pani Pelagia natomiast błagała, żeby doktor pojechał do Rąbina i pomógł Barańskiemu, bo ten jest bardzo chory.
- Moja sąsiadka, no i przyjaciółka, to jakaś daleka krewna Barańskiego żony, no i ona tak bardzo mnie prosiła o pomoc.
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz