Przejdź do głównej zawartości
2.12. 2024r. Uparta miłość t.III r.12 [5] Adam wrócił z Poznania bardzo późno. Żona czekała pełna niepokoju, gdyż drogi zasypywał wciąż od nowa padający śnieg. Gdy nareszcie usłyszała podjeżdżający samochód, wybiegła na ganek i witała męża wylewnie, , jak za dawnych lat. - Wszystko dobrze, pozałatwiałem co chciałem, a droga faktycznie ciężka - rzekł siadając przy stole - Nic nie będę jadł, nie szykuj - powstrzymał małżonkę. - Najdłużej mi zeszło w szpitalu, gdyby nie Krzysiek, nic bym nie wskórał. Pamiętasz Krzyśka? - Pamiętam uroczego blondaska, którego pilnowało i karmiło pół Pogórza - śmiała się Mirka. - No widzisz, a teraz to lekarz po doktoracie z hematologii, znany nie tylko w Polsce. W szkole też mi zeszło, bo chciałem gadać z wychowawczynią, a ta miała lekcję za lekcją. Jest lepiej niż myślałem, całkiem przyzwoite oceny. A co u nich w mieszkaniu? Córki nie zastałem, okazało się, ze dwa razy w tygodniu pracuje w zakładzie fotograficznym; za to zastałem dwóch rosłych młodzianów - razem z lokatorami zakuwają, bo mają sesję. Na Jagusię czekał w piekarniku obiad, podzieliła się ze mną. Dało się zjeść. Na drzwiach lodówki był grafik, kto kiedy gotuje, Maciek też tam figurował, widać bywa u nich - Pamiętasz, w Ośrodku opowiadała o swoim koledze - pasjonacie fotografii, miejmy nadzieję, że to nie u niego pracuje? - Obawiam się, ze to właśnie o nim opowiadała. Na odchodne pytałem, czy nie lepiej dać biżuterię do Rostowa. Odpowiedziała, że nikt nie wie, że to ma - a na wyroby z Jabloneksu jest popyt i można zarobić. Na co jej forsa - dociekałem,, ale nie było odpowiedzi. Nic mnie nie zaniepokoiło konkretnego; tylko, ze my, już zawsze będziemy mieli te obawy... - A jak wygląda? - Kwitnąco! Wesoła, ożywiona, pełna energii. - W Bogu nadzieja, że już nigdy nie wróci do prochów - rzekła Mirka zmierzając do łazienki Dziecko zdrowo się chowało, bliźniaki całkiem dobrze radziły sobie w szkole; skąd ten niepokój? Bywało, ze przyjeżdżały jednocześnie, wtedy i rzazem pracowali i lubili spędzać czas na rozmowach na pietrze. - Gdyby coś było nie tak, przecież Heniek by nam powiedział - uspakajała się. Małej Marii poczęły wyrastać ząbki; rodzice mieli wiele radości, ale, że szły jeden za drugim, osłabiły dziecko. Widząc ją taką bladziutka, Mirka pomyślała, ze dobrze jej zrobi, jak posiedzi w wózku w pełnym słońcu. Była połowa marca i przyszły dni prawdziwie wiosenne; można było robić porządki w obejściu. Pomysł był niby dobry, ale skutki fatalne - mała przeziębiła się. Trzeba było kołysać i nosić całe noce. Adam, z obawy, by przemęczona żona nie popadła znów w stany depresyjne - wyręczał ją , jak mógł. Z kolei Mirka, widząc, jak mąż się dwoi i troi, by wszystkiemu podołać - chciała radzić ze wszystkimmu sama. Po tygodniu zmagań, wreszcie przyszła poprawa. Ostatnią rzeczą, jakiej by sobie życzyli w ten czas byli jacyś goście A ktoś pukał do drzwi.Mirka oddała marudzącą córeczkę ojcu i poszła otworzyć. W progu stała Jagusia, a za nią Maciek - oboje jacyś zmieszani i smutni - No co tak stoicie? Wchodźcie, bo ciągnie z ganku. A w ogóle, to skąd się wzięliście o tej porze? - No rozbierajcie się, chyba nie zamierzacie zaraz wyjść uśmiechnął się Adam Mała nam słabuje, przydadzą się pomocnicy do bawienia. - Przyjechaliśmy jakiś czas temu z kolegą, który jechał służbowo do Chodzieży i poszliśmy najpierw do moich.- - Chcieliśmy powiedzieć, ze wzięliśmy ślub, ale oboje wyszli i nie było komu powiedzieć - dodała córka i rozpłakała sie. Mirka patrzyła to na jedno, to na drugie i z trudem zbierała myśli. - No dobrze, a czego tu płakać? - zapytał ojciec zupełnie nie zbity z tropu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...