9.12.2024r.
Upata miłość t.III r. 12[6]
- Tato, ale myśmy przyjechali prosić ich o błogosławieństwo. Oni zaś wyszli zanim Maciek otworzył usta, tylko dlatego, że byliśmy razem i trzymaliśmy się za ręce. Mirka podeszła do szafki, wyjęła krzyżyk; młodzi widząc to - uklękli. Tłumiąc łkanie wypowiedziała słowa błogosławieństwa i próbowała wziąć małą na ręce. Ta jednakże wtuliła się w ramie ojca i na wszelkie próby reagowała płaczem. No więc Adam trzymając dziecko, uniósł krzyżyk, uczynił znak krzyża i przez chwilę modlił się w milczeniu. Po czym rzekł,
Ważny to moment, ale najważniejsze jest codzienne życie. Przyjdzie czas, że i tamci rodzice będą wam błogosławić. Młodzi siedzieli w milczeniu ogromnie wzruszeni,
- Czy mój małżonek może u nas spać?- zapytała Jagusia z delikatnym uśmiechem.
- Może, pod warunkiem, ze przygotuje samodzielnie kolację; czyli udowodni,że nadaje się na męża - śmiał się ojciec.
Maciek, aczkolwiek, ręce mu się trzęsły uwinął się w mig, Jagusia nakryła stół; Mirce zaś udało się ułożyć w wózku małą, która mimo zamętu dookoła zdążyła w ojcowskich ramionach zasnąć. Siedli do stołu i chwilę jedli w milczeniu.
-To kiedy był ten wasz ślub? cywilny? Teraz w w Wielkim Poście chyba kościelnego nie udzielają?
-I ten i ten - odrzekli młodzi.
- Mieliśmy ten dylemat i pojechaliśmy do Kasi. No bo ja od maja zaczynam staż, niedaleko Słupska, stanowisko moich rodziców było jednoznaczne, więc szukaliśmy wyjścia. - zaczął Maciek.
Pojechaliśmy z duszą na ramieniu, co ona powie - kontynuowała Jagusia. - Trafiliśmy na próbę chóru, trzeba było czekać i później mamy pozwolenie na półgodzinne widzenie. Ona łapie w lot i doradza że w dniu Sw. Józefa można brać ślub , nawet z muzyką i tańcami.
- Zaprowadziła nas do kaplicy, przyszła jeszcze druga, starsza siostra i odmawiały nad nami modlitwy o szczęśliwy związek i błogosławieństwa.
- Mnie to już tak kolana bolały, ale co tam; czułam się , jak w przedsionku raju.
- Na koniec przyszło parę sióstr z tego chóru i jak huknęły jakąś wzniosłą pieśń po włosku, czy łacinie - to żeśmy się trzęśli, jak dwie osiki- wspominał Maciek ze łzami w oczach.
- Bryło mało czasu, ale wszystko udało nam się dopiąć na czas.
- Córcia, moja śliczna i ty tak bez białej sukni, bez welonu? -pytała Mirka bliska płaczu.
- Ależ mama, a co ja bym dzieciom, a co wnukom pokazywała?! Maciek, gdzie twoja torba?
- W ganku zostawiłem.
- Idż przynieś zdjęcia. Rodzice pochylili się nad plikiem zdjęć
- To jest piękne - wskazał Adam na zdjęcie młodej pary na tle ośnieżonych iglaków.
- To szef powiększył i stoi w witrynie ,na wystawie przy wejściu do zakładu fotograficznego.
- No bo pogoda od rana była dziwna - zima, a po chwili lato. Jak byliśmy w kościele sypał śnieg, jak wyszliśmy - świeciło jaskrawe, ciepłe słoneczko i to był ten moment.
- Skąd miałaś taki piękny, biały kapelusik z woalką, niczym księżna angielska - zachwycała się matka. Suknia też wspaniała ze złotymi zdobieniami - pewnie kosztowała majątek
- Grosze, mamo - to wszystko z wypożyczalni.
- Ale kolia twoja, od babci?
- Ja wybierałem biżuterię. Ona siedziała przed lustrem, Edytka układała fryzurę, a ja przebierałem, wybierałem; w pewnej chwili dotknąłem tego cacka - a to było ciepłe, jakby ktoś trzymał to w gorącej dłoni. Byłem tak poruszony, że pobiegłem do nich - a ona tylko głową pokiwała i kazała zapiąć.
- Przy tych klejnotach jest babcia, wiem o tym i się nie dziwię.
14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę, i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci. Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
Komentarze
Prześlij komentarz