Przejdź do głównej zawartości
22.04.202025r. Julka Dalszewska była prawdziwą podporą rodziny w tym ciężkim okresie. Ją natomiast podtrzymywał na duchu Igor, który darzył dziewczynę - wcześniej tylko sympatią, a teraz wielką miłością. Często bywali u ojca w szpitalu razem. Bywało też i tak, ze było za późno, by wracać do Rostowa i Julka nocowała u Bondosów. Tak wujek Józef, jak i ciocia Jadwinia darzyli ją przyjażnią i szacunkiem. Nastała klasa maturalna, oboje z Igorem chcieli studiować, najlepiej na tej samej uczelni, wspierając się, przygotowywali się do egzaminów. Wiosną u Julki w szkole ogłoszono , ze można zdobyć prawo jazdy, szkoła przedsięwzięcie dofinansowuje. Julka przyjechała do domu i poprosiła matkę, by dała pieniądze najpierw na tz. wpisowe.Była zdziwiona reakcją rodzicielki - była wyraźnie zirytowana. ale pieniądze dała.Przyszedł jednak czas, że trzeba było opłacić cały kurs - wtedy doszło do awantury, jakiej chyba u sąsiadów nie było.Renia odmówiła stanowczo twierdząc, ze nie ma grosza. - Mamo, chyba żartujesz - przecież tato dostał odszkodowanie, że szkoły dali mu zapomogę, ty z przedszkola też dostałaś pomoc. Tato mówił, że nawet z Pomocy Społecznej dostał wsparcie. Sama mówiłaś, że twoja mama przysłała pieniądze, no to, co się stało? A co ty, smarkulo, możesz wiedzieć o wydatkach, o potrzebach! - wykrzyknęła matka i trzasnąwszy drzwiami wybiegła z mieszkania. - - Julka poszła do ojca, który w milczeniu słuchał tej wymiany zdań -Coś złego się z matką dzieje. Może to przeze mnie? Nie śpi po nocach, zapomina się; nawet nasz masażysta ostatnio zwrócił na to uwagę. Dajmy jej trochę czasu, może sobie przypomni, gdzie ulokowała gotówkę. Niech się uspokoi. - Julka opowiedziała o wszystkim Igorowi, ten poprosił dziadka, by pożyczył pieniądze. Drugą część dał Maciek i tak wybrnęła z kłopotu. Tymczasem przyczyna była prosta - Renia szukała okazji, by pojechać do Poznania i namiętnie grała w ruletką. Myślała, ze skoro nic nie wiedząc o zasadach - wygrała, to, co dopiero, jak zgłębi tajniki gry. Dysponowała dużymi sumami i początkowo wszystko dawało się ukryć, ale, że przeważnie przegrywała - pustka w portfelu stawała się widoczna. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, popadała w coraz większe rozdrażnienie, ale przestać nie mogła.Wizyty w kasynie dawały wciąż nową nadzieję i chwile całkowitego oderwania się od smutnej rzeczywistości. Początkowo relacje z sąsiadami były wręcz przyjacielskie. Mirka nieraz zostawiała Marii pod opieką Dalszewskich, rozważała nawet powrót do pracy, bo Renia była gotowa opiekować się małą. Z czasem sąsiadka stawała się dziwnie nerwowa, nieprzewidywalna i małżonkowie postanowili nie zawracać jej głowy dodatkowym kłopotem .Kolejne lato dobiegało końca; spokojną monotonię zakłóciły dwie niespodziewane wizyty. Najpierw przyjechał Jarek nowiutką wołgą; potrzebował porady lekarskiej i zapasowych recept. Pogratulował Heniowi trafnego wyboru studiów, a następnieę zaskoczył wszystkich propozycją, że może chłopaka wziąć do Moskwy na dwa tygodnie. Z tym, że wracać musiałby sam. Było jeszcze parę dni do namysłu, ale Henio już przebierał nogami, gotów ruszyć w świat choćby dziś! Za jakiś czas przyjechał Przemek Żeliga, jak nigdy smutny i przybity. Zajechał po drodze, miał bowiem umówioną wizytę u specjalisty w Poznaniu. Niegdyś zraniona, prawie sprawna ręka - zaczęła mu bardzo dokuczać. Najgorsze były nagłe skurcze, kiedy to nie mógł niczego w ręce utrzymać. - Gdzie ręka, a gdzie głowa, ale ja myślę, że to z powodu przeżyć, jakich ostatnio dostarcza nam Natalka.Elwira związała się z jakimś młodym pankiem i córkę wygoniła. No więc zamieszkała z nami, ale co wyczynia, to niech Pan Bóg broni! Uparta miłość t.III r. 15[2] Autor: Maria Bodnar Czytano 9 razy Data dodania: 21.04.2025 Średnia ocena: 0.0 Głosów: 0 Uparta miłość t.III .15[2] Julka Dalszewska była prawdziwą podporą rodziny w tym ciężkim okresie. Ją natomiast podtrzymywał na duchu Igor, który darzył dziewczynę - wcześniej tylko sympatią, a teraz wielką miłością. Często bywali u ojca w szpitalu razem. Bywało też i tak, ze było za późno, by wracać do Rostowa i Julka nocowała u Bondosów. Tak wujek Józef, jak i ciocia Jadwinia darzyli ją przyjażnią i szacunkiem. Zbliżala się klasa maturalna, oboje z Igorem chcieli studiować, najlepiej na tej samej uczelni, wspierając się, przygotowywali się do egzaminów. Wiosną u Julki w szkole ogłoszono , ze można zdobyć prawo jazdy, szkoła przedsięwzięcie dofinansowuje. Julka przyjechała do domu i poprosiła matkę, by dała pieniądze najpierw na tz. wpisowe.Była zdziwiona reakcją rodzicielki - była wyraźnie zirytowana. ale pieniądze dała.Przyszedł jednak czas, że trzeba było opłacić cały kurs - wtedy doszło do awantury, jakiej chyba u sąsiadów nie było.Renia odmówiła stanowczo twierdząc, ze nie ma grosza. - Mamo, chyba żartujesz - przecież tato dostał odszkodowanie, że szkoły dali mu zapomogę, ty z przedszkola też dostałaś pomoc. Tato mówił, że nawet z Pomocy Społecznej dostał wsparcie. Sama mówiłaś, że twoja mama przysłała pieniądze, no to, co się stało? A co ty, smarkulo, możesz wiedzieć o wydatkach, o potrzebach! - wykrzyknęła matka i trzasnąwszy drzwiami wybiegła z mieszkania. - - Julka poszła do ojca, który w milczeniu słuchał tej wymiany zdań -Coś złego się z matką dzieje. Może to przeze mnie? Nie śpi po nocach, zapomina się; nawet nasz masażysta ostatnio zwrócił na to uwagę. Dajmy jej trochę czasu, może sobie przypomni, gdzie ulokowała gotówkę. Niech się uspokoi. - Julka opowiedziała o wszystkim Igorowi, ten poprosił dziadka, by pożyczył pieniądze. Drugą część dał Maciek i tak wybrnęła z kłopotu. Tymczasem przyczyna była prosta - Renia szukała okazji, by pojechać do Poznania i namiętnie grała w ruletką. Myślała, ze skoro nic nie wiedząc o zasadach - wygrała, to, co dopiero, jak zgłębi tajniki gry. Dysponowała dużymi sumami i początkowo wszystko dawało się ukryć, ale, że przeważnie przegrywała - pustka w portfelu stawała się widoczna. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, popadała w coraz większe rozdrażnienie, ale przestać nie mogła.Wizyty w kasynie dawały wciąż nową nadzieję i chwile całkowitego oderwania się od smutnej rzeczywistości. Początkowo relacje z sąsiadami były wręcz przyjacielskie. Mirka nieraz zostawiała Marii pod opieką Dalszewskich, rozważała nawet powrót do pracy, bo Renia była gotowa opiekować się małą. Z czasem sąsiadka stawała się dziwnie nerwowa, nieprzewidywalna i małżonkowie postanowili nie zawracać jej głowy dodatkowym kłopotem .Kolejne lato dobiegało końca; spokojną monotonię zakłóciły dwie niespodziewane wizyty. Najpierw przyjechał Jarek nowiutką wołgą; potrzebował porady lekarskiej i zapasowych recept. Pogratulował Heniowi trafnego wyboru studiów, a następnieę zaskoczył wszystkich propozycją, że może chłopaka wziąć do Moskwy na dwa tygodnie. Z tym, że wracać musiałby sam. Było jeszcze parę dni do namysłu, ale Henio już przebierał nogami, gotów ruszyć w świat choćby dziś! Za jakiś czas przyjechał Przemek Żeliga, jak nigdy smutny i przybity. Zajechał po drodze, miał bowiem umówioną wizytę u specjalisty w Poznaniu. Niegdyś zraniona, prawie sprawna ręka - zaczęła mu bardzo dokuczać. Najgorsze były nagłe skurcze, kiedy to nie mógł niczego w ręce utrzymać. - Gdzie ręka, a gdzie głowa, ale ja myślę, że to z powodu przeżyć, jakich ostatnio dostarcza nam Natalka.Elwira związała się z jakimś młodym pankiem i córkę wygoniła. No więc zamieszkała z nami, ale co wyczynia, to niech Pan Bóg broni!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...