04.05.2025r.
Uparta miłość t. III r5. 15[3]
Ostatnie dni przed wyjazdem na uczelnię, Heńka dosłownie nosiło. Wesoły, radosny ,pomagał w ogrodzie przy zbiorach, zajmował się siostrzyczką - a wieczorami opowiadał o Moskwie.
-Jeździliście po mieście Jarka samochodem?- pytała Mirka ciekawa wszystkiego.
- A, skąd! Tam trzeba się orientować i ruchu ulicznym i co kiedy otwarte do zwiedzania. Wiedział natomiast, którego taksówkarza i z jakiej firmy zamówić, by było i tanio i sprawnie.
- Zaczęliście rzecz jasna od Kremla? -
- O, tak wszystkie wycieczki od tego zaczynają. To jest, proszę was dwa kilometry murów, a w środku i budynki rządowe i miejsca kultu. Wszystko solidne, potężne bogate. Mnie te budowle przytłaczały, wolałem patrzeć na Kreml od strony rzeki Moskwy, wtedy wrażenia są niezapomniane. Zachwyciła mnie cerkiew Wniebowzięcia, o dziwo prawie pusta. choć gdzie indziej było tłoczno od turystów.
- Może to byli miejscowi?
- Raczej nie - kolorowo ubrani, weseli uśmiechnięci odróżniają się od miejscowych. Ci są poważni, a jak się z nimi rozmawia - powściągliwi, jakby się obawiali podsłuchiwania.
- W Mauzoleum Lenina byliście?.
-Nie, tylko wujek pokazał mi z daleka - kolejka do wejścia tam sięgała chyba kilometra.Za To Plac Czerwony robi wrażenie, przede wszystkim swoim ogromnym obszarem.
- A co byś chciał zobaczyć jeszcze raz; pewnie obrazy ze sławnej Galerii Trietiakowskiej?
- Ja się na malarstwie nie znam, więc tylko tak pobieżnie wujek mi pokazał, gdzie jaka epoka i żeśmy poszli na obiad - spróbować bardzo smacznej zupy, o nazwie ucha.
Jeszcze raz, to ja bym chciał zobaczyć przepiękne pałace - czyli stacje metra. To jest prawie dwieście kilometrów podziemnej kolei. Pociągi kursują co parę minut i wszystkie pełne ludzi - głównie miejscowych. Takiego czegoś chyba na świecie nie ma.Wujek się śmiał, ze taki pomysł powstał w głowie Stalina, żeby mógł uciec z Kremla na peryferie.
I tak co wieczór było o czym opowiadać - o teatrze, o operze - o miejscowych klubach młodzieżowych.
Krótko przed wyjazdem, pakując walizkę, wspominał, jak pojechali na Rynek Izmanowski; tam można kopić i sprzedać wszystko. Zjeść, wypić, posłuchać wszechobecnej muzyki, poobserwować moskwiczan i przyjezdnych z całego świata. Tam Henio, gdyby chciał, mógł sprzedać każdą część swojej garderoby. Wujek, jednakże nie wierzył nachalnym kupcom i energicznie przerywał nagabywania.
Henio wyjechał , nastał spokojny czas, gdy nareszcie można było odpocząć. PO zimnym wrześniu nastał suchy i ciepły październik Małżonkowie.każdego dnia brali małą i szli na daleki spacer do lasu. Grzybów było, jak na lekarstwo, za to świat dookoła zachwycał kolorami. Marii, ruchliwa, pełna energii w domu - w lesie po kilkunastu minutach, chciała do wózka, gdzie okryta kocykiem, słodko zasypiała. Wtedy można było pogadać. Mirka, wciąż zadziwiona dziwnym zrządzeniem losu, wspominała opowieść syna, jak spotkał swoją dziewczynę ze snów.
- Ja bym się tak tym nie epatował. W końcu to jest jedyny pociąg relacji Moskwa- Warszawa, a studenci masowo wracali w tych dniach z wojaży przed rozpoczęciem zajęć na uczelniach..
- Jest też ponoć prawo przyciągania. może to uporczywe pragnienie spotkania zadziałało?
- Może. Tak, czy siak czas pokaże, czy to tylko przypadek, czy może coś więcej - uciął Adam.
Mirka przytulona do mężowskiego ramienia, rozmyślała o tym, że nieodgadnione są ludzkie losy. Jagusia - żywiołowa, śmiała wygadana; cieszy się, ze Maciek wkrótce obejmie leśnictwo w głuchym lesie, daleko od ludzi, a Heniek nieśmiały małomówny, skryty - poznaje świat i wszędzie jest jakby u siebie.
14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę, i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci. Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
Komentarze
Prześlij komentarz