Przejdź do głównej zawartości
1.06.2025 Uparta miłość t.III r. 16[1] Renia szukała wciąż okazji, by pojechać do Poznania i próbować szczęścia w grze; jednakże głównie przegrywała. Zasoby pieniężne kończyły się, a tu zbliżały się Święta; na początku grudnie pojechała odnowić recepty, rzecz jasna nie ominęła kasyna, ale spotkała ją klęska całkowita- przegrała ostatnie pieniądze. Święta trzeba było wyprawić za pożyczone . Ostatnią rzeczą , której pragnęła - to byli gocie. A tu zapowiedział się syn z synową. Liczyła na to, że będą gościć u Zalewskich.Kompletny rozstrój nerwowy próbowała ukryć zatroskaniem stanem męża, ale tamci wyczuwali fałsz i byli niezbyt mili. Jakoś się przemęczyli, nastał niby spokojniejszy czas tylko, że stan Staszka począł się pogarszać. Wynajęty masażysta, a zarazem rehabilitant niepokoił się, że jest gorzej, po okresie widocznej poprawy. Namawiał pacjenta, by się udał na badania. To wiązało się z nowymi wydatkami, więc żona była przeciwna. Orzekła, że skontaktuje się z lekarzem prowadzącym i poradzi się, co robić. Był więc nowy pretekst, by jeździć do Poznania. Modliła się gorąco, by Pan Bóg pomógł wyplątać się z matni. Wyglądało na to, że wysłuchał, bo przez cały marzec była dobra passa, co pomogło wyplatać się z długów. Wciąż sobie powtarzała, że widać Bóg testuje jej zaufanie, bo tak w ogóle - to przyjdzie wielka wygrana i koniec wszelkich kłopotów. Żyła w zamkniętym świecie pochłonięta obmyślaniem trafnych obstawień przy najbliższej grze w ruletkę. Mąż powoli wycofywał się z życia rodzinnego - był milczący, osowiały i głównie leżał. Pan Beniek , widząc obojętność żony - załatwił wizytę w przychodni przyszpitalnej i osobiście Dalszewskiego tam zawiózł. Jak było do przewidzenia, został w szpitalu. Renia, owładnięta przymusem grania, nawet była rada, bo był powód, by co parę dnie jechać do męża.Właśnie zbliżała się matura Julki, dzielna dziewczyna opanowała lęki, złe przeczucia i szczęśliwie przebrnęła przez wszystkie egzaminy. Nagrodą było to, że ojciec słuchając jej opowieści, uśmiechał się, jak dawniej .Maćkowi udało się zmusić niesolidnych lokatorów do wyprowadzki, więc mogła zamieszkać na Szelągowskiej i kuć przed egzaminem wstępnym na UAM, na ochronę środowiska. Igor był tam częstym gościem; planowali wynająć to lokum i razem zamieszkać na czas studiów. Dziadkowie bardzo lubili Julkę, często zapraszali do siebie na solidne posiłki, bo dziewczyna bardzo zmarniała ostatnimi czasy. Kiedyś zdarzyło się tak, ze babcia wysłała męża z Igorem po większe zakupy. Krążyli po mieście w poszukiwaniu potrzebnych sprawunków. Jechali ulicą powolutku, gotowi zatrzymać się, gdy tylko pojawi się masarnia. Nagle Igor zakrzyknął; - Patrz, dziadku, pani Renia idzie! Zatrzymaj się, weźmiemy ją do nas! Byli przy obszernym parkingu, Igor wyskoczył. ale Reni nie było - Jakby się pod ziemię zapadła. Jeden poszedł w prawo, drugi w lewo - zaglądali do sklepów - ani śladu. - No chyba do licha, nie weszła do kasyna - parsknął śmiechem dziadek. Ten niby żart, skłonił chłopaka do tego, żeby, za każdym razem, gdy wiedzieli, że matka przyjeżdża - siedzieć na owym parkingu i patrzeć na osoby tam wchodzące. Nie trzeba było długo czekać - wypatrzył Dalszewską, zajrzał do środka i widział ją siedzącą przy stoliku. Wstrząśnięty odkryciem opowiedział o wszystkim dziadkom. Julka, póki co, o niczym nie wiedziała.Na parę dni przed rozpoczęciem egzaminów wstępnych, babcia Jadwinia zaprosiła dziewczynę Igora na wystawny obiad.Później były słodkości i pogawędka o tym, co się dzieje. Nie do końca świadoma tego, że Julka , nie wie , co odkrył Igor - zagadnęła; - A właściwie, gdzie ona się tego nauczyła; no tego grania na pieniądze? Ach, gdyby babcia wiedziała, jaką lawinę uruchomi ...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą   zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę,   i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci.    Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano   mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
20.07.2019r. Uparta miłość t.I r.I [5] Tak więc Lis wrócił na stanowisko        księgowego, otrzymał trochę wyższą pensję i osobny pokój do pracy. Kiedyś sekretarka Halinka zaszła tam do niego i wyjawiła, że kiedy Łukowski dowiedział się, że Lisowie mają zamiar wyprowadzić się - pojechał do Komitetu Partii i postawił wszystko na jedną kartę: albo Lis będzie oczyszczony z bzdurnych zarzutów, albo on też odchodzi! No i wygrał. Nikt o tym nie wie, nawet Melania, ale ona   - Halina wie, bo ma swoje kontakty. –           Późnym wieczorem, gdy dzieci spały, Piotr dzielił się z żoną zasłyszanymi rewelacjami. Siedzieli przy kuchennym stole i popijali przepisane   Lisowi ziółka. Pani Lusia krzywiła się przy każdym łyku, ale, że nie chciało jej się palić i gotować wody na herbatę, męczyła się spożywając gorzki napar. –           – Ja ci już dawno mówiłam, że Paweł ...