Przejdź do głównej zawartości
17.11.2025r. parta miłość t.III r. 18[3] Zachmurzyło się całkowicie i zrobiło się przyjemnie chłodno. Dłuższą chwilę Zalewscy jechali w milczeniu, rozpamiętując wydarzenia tego dnia. - Coś ty tak długa z Igorem rozprawiał?- pytali rodzice. - Nie mogłem się nadziwić jego przemianie. Widzieliście, jakie panisko się z niego zrobiło?Studiuje, pracuje u Bogusia - syna Sabiny, on ma firmę transportową. Do tego Tomek go wkręcił i prezentował modę wiosenną. To on przywiózł swoim samochodem ojca i dziadków.A nade wszystko, ta jego elegancja, ten szyk; gdzie on tego nabył? - To ma po ojcu, rzekła cicho Mirka - W każdym razie rozmawiało się z nim bardzo przyjemnie. Opowiadał, że byli z Sabiną u jej córki - Moniki. Ona z męzem prowadzi gospodarstwo agro -turystyczne. Wzięli do siebie swego pradziadka - Pana Czyżewskiego. Gościu dobij do setki, a cały czas na chodzie! - No tak; przecież, jak ja przyjeżdżałem do Pogórza, to on już był stary. A mnie włos siwieje. Tak słucham, ale cały czas jestem pod wrażeniem takiego, pełnego godności spokoju, jakim emanowała babcia Henia. - Ja też - rzekła Mirka - Jak ona ładnie powiedziała, ze dziękuje Bogu, ze tego człowieka postawił przy jej boku. Przeżył życie pracując i dobrze czyniąc. A choć ostatnimi czasy bardzo cierpiał, nikt nie słyszał słowa skargi. Na świecie poszarzało, pociemniało, w dali słychać było dalekie grzmoty. Zerwał się gwałtowny wiatr Bezwiednie ucichli Jechali pełni napięcia, czy zdążą przed burzą? Z każdą chwilą było coraz groźniej; Adam rozważał, czy nie zatrzymać się w jakimś zajeździe i przeczekać. A gdy nagły podmuch wiatru zepchnął samochód na przeciwległy pas - przestraszył się - Jak by jechał jakiś pojazd, to by było zderzenie! Na szczęście samochodów było bardzo mało. Mirka modliła się bezgłośnie, a i on zawołał; - Kochany dziadku Zygusiu, pomóż nam szczęśliwie dotrzeć do domu Kiedy grzmoty cichły, przerażały ich nagłe wiry powietrza, unoszące piasek, trawę i zboże kilkanaście metrów nad ziemię Do domu było coraz bliżej, nastał spokojniejszy czas, lecz ledwo wjechali na przedmościa swego miasteczka - żywioł jakby na nich czekał. Ogłuszały grzmoty, oślepiały błyskawice. Wymęczeni, roztrzęsieni nareszcie dotarli na miejsce., Schronieni na ganku dziękowali Bogu, że nic złego ich nie spotkało. Wielkie, ciężkie krople deszczu poczęły spadać z groźnego nieba, gdy przybiegła Renia z małą. Wystraszone dziecko tuliło się to do ojca, to do matki. - Nie pstrykaj,od godziny nie ma prądu- rzekła Renia do Adama usiłującego włączyć oświetlenie. - Ręka boska, czuwała nad wami patrzcie, co się robi.- dodała wskazując na alejkę. Potężny podmuch łamał większe i mniejsze konary z akacji i zwalał na drogę. Przyszły dni z deszczami, kto nie zdążył zebrać zboża, darmo czekał na sposobny czas. Jak to zwykle bywa - jedni się martwili, inni cieszyli. Deszczowe dni sprawiły, że grzybów było zatrzęsienie. Henio wyjeżdżał do Warszawy, żeby odbyć dwutygodniowa praktykę. Nakazał mamie, by nazbierał grzybów, ile się da. Rodzina Klaudii uwielbia grzyby we wszelkiej postaci, lecz u nich, żeby nazbierać - trzeba jechać do pięćdziesięciu kilometrów. Renia wstawał skoro świt i zbierała grzyby na zarobek. Po obiedzie Mirka z Julką wytaczały wózek ze Staszkiem, Marii siadała wujkowi na kolana i wyruszali w las. Chociaż chodzili tylko po drogach, wracali z pełnymi koszami. Mirka wypytywała swa towarzyszkę o studia, nie omieszkała też zapytać o Władka Bojarskiego. - Do końca miesiąca na uczelni. Dostanie za to parę groszy, ale myśli zostać, jako asystent - więc się zgłosił. Najpierw do pomocy przy dodatkowych egzaminach, a później do prac biurowych. Trzymamy się mocno razem, może we wrześniu gdzieś wyskoczymy. - po chwili milczenia dodała - On jest moim wszystkim. - Julcia, a rodzice? - No z ojcem mamy sztamę, ale mama bardzo mnie zraniła i to nie raz. Nie mam do niej zaufania, daleko nam, do tej dawnej zażyłości - Życie ma to do siebie,, że weryfikuje sądy i osądy -myślę, że i to się kiedyś zmieni między wami Tego lata Zalewscy nie planowali wczasów. Brali pod uwagę jedynie parodniowy pobyt w Pogórzu i u Jagusi, na leśniczówce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...